Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Michał Hildebrandt
Wiersze

Puszek

.

Oddychanie uzmysławia mi jak bardzo jestem samotny
wdech – pierwsza czynność wykonana przeze mnie po narodzinach
i wydech – ostatnia jaką wykonam przed śmiercią

Mógłbym napisać groteskowy tekst o ludziach z przyszłości
którym płacilibyśmy aby oddychali za nas
oszczędzając nasz czas
podłączeni do naszych płuc zawsze obok wierni niczym maszyny

Staliby nad naszymi łóżkami przyglądając się jak śpimy
zaciskając pięści nerwowo oddychając
mówilibyśmy o nich Tlenożercy
z nutą pogardy
no bo jak to tak oddychać?
to odrażające!
FUJ!

zapomnielibyśmy jak pachnie świeże, wiosenne powietrze
bądź takie po potężnej burzy czy ulewnym deszczu

Mógłbym też napisać coś ckliwego
o tym jak krzyczę
szukając gorączkowo kompanów do oddychania
wokół opustoszałe ulice
wydrenowane miasta
bezludne wyspy
nic
cisza

tylko pies co dyszy bo upał
podchodzę i głaszczę
nazywam go Puszek.

 

 .

.

.

Kamień iskierka

.

Po tym co usłyszałam spadł mi kamień z serca Niestety mieszkałam na czwartym piętrze
i kamień przebił się przez podłogę lądując w salonie sąsiadów
Zeskoczyłam tam przez dziurę
rozgoryczony pan Tadeusz rozpoczął swą tyradę
„A ty co? Katapulta jakaś? Kamieni nie umiesz utrzymać na sercu? Ja mam ich tam całą stertę! Gdy umrę wysypią się ze mnie i przykryją moje ciało jak grobowiec.
Jak u wszystkich porządnych ludzi A pani jak pani umrze? Bez ciężaru? Bez żalu? Pofrunie lekko jak motylek”?
Zignorowałam go stary dureń wyturlałam kamień i trzasnęłam drzwiami
skrzyknęłam zaprzyjaźnioną sąsiadkę aby pomogła mi go przenieść do mieszkania
ten jest wyjątkowo ciężki stwierdziła sąsiadka pewnie cięższy od tego ostatniego
Poprzedni spadł mi z serca tydzień temu podczas pikniku w parku
sturlał się prosto do stawu ochlapując wszystkich dookoła – ale była z tego chryja!
Bałam się że kiedyś spadnie gdy będę w podróży
przełamując na pół jakiś samochód samolot albo statek
dlatego żyłam ostrożnie w swoim małym mieszkanku pielęgnując troski i lęki

Powinnaś iść z tym do lekarza stwierdziła sąsiadka na odchodne bo kiedyś
wydarzy się jeszcze jakaś tragedia
Nic nie odpowiedziałam uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi
przeturlałam kamień do łazienki umyłam go i nadałam mu imię Iskierka
usadowiłam go obok Frędzelka Plamki i Szelki
ucałowałam każde z osobna po czym spakowałam ubrania i zdjęcie męża i uciekłam z miasta
do miejsca zachwalanego przez moje koleżanki
tak samo stare i nikomu niepotrzebne jak ja

.

.

.

 

Kowboje i ruchomości

 .

Obserwowaliśmy ten budynek od dłuższego czasu
odłączył się od stada
Był sam jak palec na środku odludnej pustyni – idealna zdobycz!
Brudny John zakradł się i podłożył ogień
Budynek stanął w płomieniach oszalałe ściany rozbiegły się w popłochu
Ruszyliśmy za nimi z radosnym okrzykiem Ihaaaa!
Jak rasowi kowboje
Zacząłem machać lassem próbując pochwycić jedną ze ścian
|Udało się za pierwszym razem
Ściana wierzgała w szale uderzała gwałtownie o ziemię – wokół unosiły się tumany kurzu
Nie bojąc się jej agresywnego zachowania wskoczyłem na nią okrakiem
próbując ją ujeżdżać
Ściana poczęła pędzić zygzakiem z prędkością 50 kilometrów na godzinę
starając się mnie zrzucić
NIC Z TEGO
Zacisnąłem lejce i wytrzymałem
Ściana się uspokoiła
Dobra ściana
Pogłaskałem ją po kostropatym grzbiecie
Może uda mi się ją oswoić? Powiesiłbym na niej obraz Zamontował drzwi albo okno
Mym pozostałym towarzyszom się nie poszczęściło
Ściany im pouciekały
– Znowu kurwa to samo – zaklął Brudny John
– Nie gorączkuj się tak stary  – odparłem z grzbietu swej zdobyczy
– Łatwo ci mówić W tamtym tygodniu upolowałeś schody A teraz ta ściana – podszedł i zapukał w nią pięścią – Solidna Nada się na mur obronny
Nic nie odpowiedziałem
Moi kompani postrzegali budynki tylko i wyłącznie jako obiekty militarne
Zapomnieli o historiach naszych przodków który żyli w ich wnętrzach
nazywając je „domem”
ja dalej fantazjowałem: dekorowałem wnętrza budynków
ustawiałem w nich meble a nawet O ZGROZO spałem pod ich dachem!
To jak spać w paszczy potwora – powiedzieliby moi pobratymcy
Ale ja nie potrafiłem inaczej
Budynki budziły we mnie niemożliwą do pojęcia tęsknotę
Mimo to że wymordowały kilkaset lat temu większość ludzkiej populacji
walcząc o prawo do ruchomości

.

.

.

Jeszcze tylko jedną dziadziusiu prosimy!

 .

Żył sobie facet co mieszkał na wyspie
Był latarnikiem
na wyspie oprócz niego mieszkał jeszcze tylko jeden gość nazywał się Pan Zdzichu

Pan Zdzichu uwielbiał obserwować topiące się konie
takie miał hobby
Skupował całe stada z Ameryki po czym zrzucał je z klifu
konie wierzgały połamanymi odnóżami zanurzając się w bezlitosnej toni
Niektórym udawało się przeżyć
Pan Zdzichu organizował wtedy obławę
Gonił za nimi po wyspie a potem ponownie spychał prosto do oceanu

Pewnego dnia latarnik nie wytrzymał poszedł do Pana Zdzicha aby powiedzieć mu
że nie podoba mu się to całe mordowanie zwierząt

– Te sąsiad! – zawołał latarnik – Chuj z ciebie straszny! Pierdolony zwyrol!
– No wiem
– Aha
Latarnik poszedł do domu
I usmażył sobie naleśnika
Zasiadł do stołu i obserwował przez okno lawinę spadających koni
Dobranoc misiaczki!

.

.

.

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

.

Michał Hildebrandt – Urodzony w 1993 roku, zamieszkały w małym, urokliwym
miasteczku Brodnica. W 2022 roku nakładem wydawnictwa Oficynka ukazał się jego
debiutancki tomik poezji o smakowitym tytule: „Średniego na cienkim papierze z
ostrym sosem poproszę”. Natomiast w czerwcu 2023 roku nakładem wydawnictwa
Seqoja ukazał się fatalistyczny zbiór opowiadań: „Przepłynąć wpław szaleństwo”.
Jego dwa teksty ukazały się w magazynie literackim Stoner w numerze magicznym.
Samotnik chodzący z głową w chmurach. Nieprzystosowany i
niereformowalny. Zakochany w literaturze, ruchomych obrazach, muzyce i
mordowaniu pixeli. Hobbistycznie wypatruje nocą z balkonu wałęsających się po
okolicy kotów i kun. Częściej jednak widuje pijanych imprezowiczów. Zdarza mu się
pomachać do nich serdecznie.

Powyższe teksty pochodzą z nieopublikowanej książki pod tytułem „Opowieści dziadka i inne farmazony„

PODZIEL SIĘ