Wielki głód
Opowiadać o ustach jak o Europie
która wchłania i wchłania żeby potem wypluć
albo: o Europie mówić jak o ustach
pełnych chleba i śliny
Być tymi ustami
jak zdradzać tajemnice banków i spowiedzi
jak wracać do mieszkania z którego się nigdy
nie wyszło w żadną stronę bo wszystkie już były
(A chciałbym żeby jeszcze nasza wspólna pamięć
w czyjejś innej pamięci) I jeszcze bym chciał:
z tej obiecanej ziemi podnieść głos jak pieniądz
zgubiony nie wiadomo kiedy i przez kogo
opiewać wschód nad Bugiem i zachód nad Odrą
czekać aż rzeki ruszą i wejdą do miasta
Opowiadać o ustach jak o wielkim głodzie
o głodzie opowiadać jak o Europie
jeść i jeść kontynenty aż wyplują światło
jeść i jeść aż się skończą Aż skończą się usta
Szerokie ekrany
Gdy widzę parę smarkaczy, po których
poznać, że on lajkuje jej posty na fejsie
i że im razem dobrze trzymać głowy w chmurach
tagów o pięknych fontach – wiem, że to jest rajem,
o którym każdy starzec marzył całe życie:
real słowa i ciała, niby archiwalne
foldery wyrzucone do kosza w Windowsie,
a kto młody, przesuwa pasek na tinderze
i wpada w strumień szczęścia bez dna. Ciekaw jestem,
czy ktoś parę lat temu, patrząc na mnie z boku,
także myślał: ten będzie miał dopiero życie;
żadnych już tam dotyków prócz uderzeń palców
w klawiaturę, uśmiechów innych niż emoty,
prawdziwych wzruszeń. Tacy jak on będą drwili
z tych bzdur, z domyślnym dźwiękiem wpadając w swój strumień,
wolni, psiakrew, jak wróble. I w tej samej chwili
zamiast tweetów, w szerokich jak światło ekranach
odbija się ten świat: pod filtrem na snapie
spojrzenia bez wyrazu, sine usta, oczy
puste, nic niemówiące, niemające końca.
Spacer
Tutaj miałem o święcie, ale jest o piesku:
piesek sika pod drzewem, choć to drzewo krzyża,
które jak tu wyrosło? Które wezmę w ręce
niczym śmierć cofającą się prędzej i prędzej
w stronę ojca złośliwym jak mucha rakiem płuc,
lecz o tym cicho sza, lecz o tym ani mru, bo jeszcze
się obudzi i nas wszystkich zje. Tutaj miałem
o domu, bo dobrze mieć miejsce, w którym można
się znaleźć, gdy trzeba się schować, ale dom
mi się skończył, nie starczyło domu, nie starczyłem
domowi, więc wyszedłem łapać
słońce tego narodu, lecz wszędzie był wschód,
a Wschód, jak to wiadomo, chciwy jest i krwawy,
dlatego cicho sza, dlatego ani mru,
bo jeszcze się obudzi i nas wszystkich zje. Tutaj
miałem o święcie, tu miałem o domu, lecz przyszedł pies
i pożarł widoki na przyszłość, i teraz nie wiem dokąd,
nie wiem jak i z kim, i jeśli kiedyś znowu
będę mieć, to sprzedam, i jeśli kiedyś znowu
będę, oddam
się.
Tomasz Dalasiński, ur. 1986. Autor książki z wierszami Copyright (WBPiCAK, 2016) oraz książki prozatorskiej Nieopowiadania (Forma, 2016). Stypendysta MKiDN, Miasta Torunia oraz Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego w dziedzinie kultury, doktor nauk humanistycznych, redaktor naczelny czasopisma „Inter-” i „Dyskursy”, członek zarządu Stowarzyszenia Instytut Badań nad Dyskursami. W tym roku nakładem łódzkiej Kwadratury ukaże się tom Większe, z którego pochodzą prezentowane wiersze.