prószysz mnie
.
mienisz mój zamęt zasypujesz mój niepokój
i odkrywasz niewidoczne z pozoru
utkwił porządek w chaosie konstelacji płatków śniegu
i w moim
noc w tym dniu razi intensywnością barw
symfonią uczuć co je chcieliśmy niezgrabnie
milczeć
otulasz ciepłem zmarzniętej dłoni
dreszcz to odnaleźć więc weźmy
siebie na chłodno
.
.
.
z(g)aśnij
.
klamry źrenic nie mrużą mi chwili
z braku gwiazd winię przewlekłość dni
które coraz to mocniej zmierzchają mnie
.
.
.
równanie
.
dwoiłam się troiłam i mniej mi mnie
zamieniłam dom na dwa i nigdzie mi tu
mnożeniem podzieliłam i tak zmądrzałam
.
.
.
ostatnia ścieżka
.
swobodni w samotności przerywamy wietrzne melodie bezsłownie szumiąc
jesteśmy wszystkim – głównie niczym choć Ty mi najbardziej solą
a może odwrotnie
i ja Ciebie bolę mocniej
.
.
.
ciarki
.
błyszczę tej nocy zgrabnie utkaną rosą przedawnionego milczenia
wyszeptuję się z siebie niewinnie gdy rozbierasz mnie z pozorów
pogubiliśmy kilka wątków i wszystkie skrupuły
ktoś tu jest wilkiem
zbyt wcześnie stało się za późno bezwstydnie pognało nam tętno
ranni będziemy dopiero jutro mijając się
lekko z prawdą wprost
w czekające na nas w domach oczy
zbyt długo tak ślepe na nasz brak
.
.
.
.
Nazywam się Zuzanna Kozłowska. Od całkiem niedawna wyciągam swoje wiersze z szuflady, dzięki czemu z niesłychaną przyjemnością wzięłam udział w Transporcie Literackim w Kołobrzegu.
W Polsce przez lata prowadziłam zbyt ambitny tryb życia i tak chwilę przed trzydziestką wypalona nie tylko zawodowo, wreszcie usłyszałam, o co woła moje serducho. I tak grawitacja ściągnęła mnie najpierw na Islandię, a potem do Norwegii, by to tam znosić swoją codzienność. Okazało się, że w tej ucieczce odnalazłam o wiele więcej, niż myślałam, że szukam. Wyjątkowo rezonuję ze Skandynawią i ten jej szczególny rytm próbuję oddać w mojej poezji.
Poza tym jestem miłośniczką jazdy konnej i biegania, a muzyka i malarstwo abstrakcyjne są mi i ratunkiem, i źródłem natchnienia. Nie odmówię też dobrej kawy. Ale to, co jest budulcem, kompletną niezbędnością mojego istnienia, to wyjątkowe w swej prostocie – piękno natury i ta szczególna, niezastępowalna wibracja, którą wywołuje kontakt z ludźmi, gdy się ich rzeczywiście dostrzega. Przepływ energii wynikającej z niewymuszonej życzliwości przywraca mi wiarę w ten świat, a spokój i poczucie bezpieczeństwa, które odnajduję w naturze, przypomina, że dom to nie konkretne miejsce, tylko uczucie, które noszę w sobie, gdziekolwiek jestem.