Barbara Elmanowska, Woliera, 2024, Wydawnictwo J
Jest coś takiego w fotografii, co sprawia, że wciąż wierzymy w jej substytutywność względem obiektu utrwalanego. Zapewne dlatego na wakacjach większość z nas czuje potrzebę zatrzymania najmniejszych nawet okruchów rzeczywistości na zdjęciach. Takie pamiątki szybko jednak odchodzą w zapomnienie, nie będąc nawet nigdy wywołanymi. Nieco inaczej sprawa ma się z główną bohaterką Woliery, debiutanckiej powieści Barbary Elmanowskiej. Anka (przez wzgląd na swój zawód) myśli, mówi i oddycha fotografią.
Młoda kobieta po zakończeniu nie najzdrowszej relacji z dotychczasową partnerką udaje się wraz z całym swoim niewielkim dobytkiem do Dąbkowic – hermetycznej nadmorskiej miejscowości poza czasem – by tam rozłożyć swoje dotychczasowe życie na czynniki pierwsze, analizując każdą uwiecznioną (nie zawsze tylko w pamięci) kliszę z osobna.
Kim jestem? Jak na to wpłynęła przeszłość? Te pytania zabierają nas w melancholijną podróż do lat osiemdziesiątych, co graficznie sugeruje już sama okładka książki. Razem z Anką spoglądamy na poszukiwania jej ścieżki artystycznej czy pierwsze przygody erotyczne.
Jak na queerową historię przystało, doświadczenia cielesne nieustannie splatają się ze śmiercią, na przykład poprzez słuchanie żałobnej Lacrimosy podczas stosunku z Kaśką. Mimo tej gry z kanonicznymi tropami, wątki miłosne w Wolierze nigdy nie uciekają w nieuchwytne metafory. Brak tu strategii sublimacyjnych, jest za to „zapalone światło” (jak formułuje to Kamila Paradowska w wywiadzie z autorką dla Wydawnictwa J) – nawet w momentach, gdy bohaterki same je gaszą. I choć kochanki muszą się ze swoją tożsamością ukrywać przed szerokim światem – w końcu czas części wydarzeń pokrywa się z trwaniem w Polsce akcji „Hiacynt” – to ich uczuciu nigdy nie odmawia się powagi.
Nawet ojciec pozostawia nastoletniej Ance dużo przestrzeni na eksplorowanie tożsamości, pozwalając na popełnianie własnych błędów, także w kwestii doboru partnerek. Kosztem tej pozornej wolności jest trudność w poznaniu własnego rodziciela. Bohaterka próbuje zbudować sobie jego obraz przez wycieczkę do Wilna, wyznania współpracownika, Artura, lecz nigdy przez bezpośrednią rozmowę. Bernard stanowi w całej tej historii raczej jedynie figurę mentora. Młodsze kochanki z wyrozumiałością wprowadza w „świat dorosły”, ostatecznie pozwalając im odejść. Podobnie otwarte drzwi pozostawia córce, nie angażując się nadmiernie w jej życie czy edukację. Wyjątek stanowi strefa rozwoju artystycznego – w końcu to on wpaja nastolatce tajniki fotografii, tak samo jak i on doprowadza do zapoznania Anki z jej pierwszą miłością, kilkanaście lat starszą Wandą.
Relacja tychże kobiet przywodzi na myśl inne znane lesbijskie zażyłości: Sontag i Leibovitz czy de Beauvoir oraz Sorokinę – nie tylko przez wzgląd na różnice wieku (w pierwszym wypadku naturalnie dochodzi jeszcze trop fotograficzny, a w drugim figura mężczyzny, obecnego zawsze gdzieś pomiędzy), ale i przez pewną toksyczność. Wanda jest typem kochanki, która nie waha się sięgać po to, czego pragnie. To ona inicjuje pierwsze zbliżenia z Anką, budując w nastolatce poczucie wyższości wobec rówieśniczek. Jednocześnie strach przed wyautowaniem w niewłaściwych kręgach sprawia, że starsza z kobiet gra ze wszystkimi i przed wszystkimi. Nie uniemożliwia to jednak stworzenia w umyśle Anki niemal mitycznego obrazu Wandy – postaci nieludzkiej, pięknej i jedynej, którą młoda fotografka potrafiła „wyczuć” na tyle, by stworzyć jej zadowalający portret (być może dlatego Bernard wystawia córkę na ciągłą ekspozycję kobiety, będącej wszakże początkowo jego partnerką). Wyobrażenie to nieustannie pęka – chociażby w momentach, gdy przez przedmioty interferujące z nieżyjącymi postaciami żeńskimi z rodziny głównej bohaterki (matka, babka). Lecz ostatecznie Wanda staje się duchem nawiedzającym każdą kolejną relację. To jej sylwetki Anka będzie poszukiwać w tłumie i powtórzenia jej miłości – u przyszłych partnerek.
I choć Woliera eksploruje namacalność kobiecego pożądania oraz wplata wątki z okresu dorosłości bohaterki, to ze względu na swój przeważająco retrospekcyjny charakter snuje opowieść raczej z gatunku inicjacyjnych, pozostawiając pewien niedosyt w kwestiach dojrzalszej miłości lesbijskiej.
Być może dlatego, że Anka mimo swojego wieku do tej dojrzałości dopiero próbuje dojść. Książka oscyluje wokół przekonania o możliwości odkrycia siebie dzięki odzyskaniu jakiejś pierwotnej więzi z naturą – wszystko inne, pochodzące z kultury, wydaje się rakową naroślą przysłaniającą prawdę. Stąd Dąbkowice, koczowanie na polu namiotowym i izolacja od reszty turystów. A jednak ta filozofia skażona jest paradoksem. Tak jak ptaki wypuszczone przez kilkuletnią bohaterkę z tytułowej woliery powracają do swojego bezpiecznego „więzienia”, tak człowiek nie umie obejść się bez złotej klatki cywilizacji i języka.
Komunikacja zdecydowanie nie jest mocną stroną Anki, czującej raczej przyciąganie ku przyrodzie – w końcu nawet dzikie lisy uznają ją za swoją. Artykułowanie świata w Wolierze odbywa się zatem głównie na zasadach poetyki fotografii przedstawieniowej: proste zdania pojedyncze, unikanie nadmiaru metafor, zwalniające tempo i często aż do bólu dokładne opisy. Somatykę w tekście wprowadzają sporadyczne równoważniki zdań, zdradzające tym samym korzenie autorki, kojarzonej wszak z jej zbiorami wierszy. Znikomości dialogów, szczególnie we fragmentach retrospekcyjnych, broni z kolei niemożliwość zapisania głosu na kliszy.
Ostatecznie czytelnik Woliery otrzymuje obraz na pierwszy rzut oka nieidealny: przeeksponowany w jednych miejscach (jak zbyt dokładnie wytłumaczona alegoria dzielenia się kradzionym jabłkiem), a niedoświetlony w innych (co w przypadku pozostawionej w domyśle przyczyny „samobójstwa” matki Anki działa akurat na korzyść historii). Lecz im dłużej się w niego wpatrywać, im bardziej się mu poddawać, tym więcej interesujących warstw można w nim odnaleźć.
.
.
Woliera jest dostępna tu: https://wydawnictwoj.pl/barbara-elmanowska-woliera/
.
.
.
.
.
Julia Jerzykiewicz – ur. w 1998, obecnie studentka ostatniego roku na kierunku kultura i praktyka tekstu: twórcze pisanie i edytorstwo na Uniwersytecie Wrocławskim, nieustannie poszukująca.