Kotlina. Karślak
1.
Wybieramy skorupki z kratki kanalizacyjnej. Zbieramy z Jankiem kasztany. Zawsze przynajmniej dwa. Niewiele albo zgoła nic nie wiemy o swoich bliskich. Co wiemy o młodości naszych dziadków? Nawykach ich rodziców, manierach, jakim sprzyjali, troskach ich rodzeństwa? O ich czasie spełnionym, chwilach odroczonych, pamięci i żalu? Janku, dziś u Borsuka Badżera komplet. Sarenka Ambonka puszcza na ustroniu bąka. Pajączek Odnóżek nawija w szpulę truchła z muszych nóżek. Jeż Jerzy wystawia pyszczek do miski psa, a Żuk Kuleczka widzi, jak się smuży strużka mleczka. Na to wszystko pohukuje Sówka Wuwu, w jej wspomnieniach zawsze mieszka zapach bzu. A tu jeszcze Jelonek Rogatek, opowiada, jak widział dziki idące w szkodę na osiedlu Rabatek. No i Wilki Kasztanek, co w leśnej kantynie spędził cały ranek. Puste jego biesagi.
2.
„On mnie zabił i zabrał wszystkie moje itemki. Dodaję boty na discordzie. Boty to maskotki pozwalające zdobywać levele swojemu discordowi, który wymyślił maskotkę Wumbus, jedząc ziemniaczki na śniadanie, no ich twórca. Ja się nawet z adminami witam. Witajcie moje adminki najlepsze, pospolite”. „– Och, świat to magiel, pani Fiszka, magiel nie ma, magiel nie myśli…” (Stanisław Swen Czachorowski).
3.
Myślenia jeszcze nie było nigdzie. Czy w porządku języka odnawia się forma mowy? Krzesają się iskry, ogień niczego nie zajmuje. „Za oknem łopot nocnych ptaków / Popłoch cieni / Człowiek przerażony / Patrzy przez ciemne palce / Na puste krzesło / Na którym / Słup światła” (Mieczysław Jastrun).
4.
Wojciech Kass to człowiek otwartych ramion, uważny na gesty i znikome zachwyty nagłych rozproszeń. Troskliwy w spojrzeniu, którego słowo nie wypada z macierzy. Lirnik, stale robiący w sobie miejsce dla manowców. Bezbronny jak oddech. „Cóż, kocham światło. Promieniem, / jak umiem, wiersze obdzielam. / O gdybym mógł, tobym zmienił / cały świat w jeden kandelabr” (Konstanty Ildefons Gałczyński). Wir zasyca i wyrzuca daleko od brzegu. Wieczór wchodzi w krwiobieg kolcem dzikiego chruśniaka. Byliśmy w takim zapamiętaniu, jakby nasze słowa nie miały do siebie żadnych dystansów, słyszały się kiedyś, w zasadzie były prędzej niż są. Długo w noc, w zwidzie i pomroce. W punkt, po punkcie. Raz za razem. Rano otwierasz drzwi i słowa dalej napierają. Ruch z mojej strony, ruch z Twojej. Taniec i poezja – kontrapunkty archaicznych artykulacji. Szeptuchowa noc była wyrozumiała dla głosów, rozwlekając ciemność po bokach. Patrzę w drzewa i myślę o Twoim zapamiętaniu, nikt nie popędza zwykle krępujących sekund, niech sobie są. Niech mnie ze sobą wezmą. Dziś mam wolne. „Milczało sioło, a deszczyk prószył / i wietrzyk na nocnej fujarce grał…” (Aleksander Rymkiewicz).
5.
Żyjemy na śmietniku mentalnym, w permanentnym regresie umysłowym, w kalectwie poznawczym. W powszechnej rozwiązłości, nazywanej teraz otwartością i kojarzoną z wartościami. Wśród tych, którzy traktują licytację z głupoty jako czelendże. Pisze B.: „Jeżdżę teraz szynobusem i widzę młodzież, która siedzi całą drogę, gapiąc się w ekran smartfona, a nie potrafi przez Internet kupić biletu. Nawet nie wiedzą, że można i zajmuje to pół minuty. Nie potrafią korzystać z pożytecznych aspektów nowych technologii, które ostatecznie służą tylko ogłupianiu”.
6.
Mój przyjaciel milczy. Dziewiątego października, w nocy, odnotowałem pierwszy przymrozek. Czuję się jak gazowana woda (próbowałem Ijasza), która wypadła z plecaka młokosowi spieszącemu na swoje pierwsze ognisko. Długo w noc palić się będą płomienie, ciała ostygną szybciej niż ziemia. Butelkę podniesie kropnięta w nim dziewczyna, szybko zerwie kapsel, a wiatr powieje gwintem, sykiem i bulgotem, i żaden z dźwięków nie zagłuszy jej wewnętrznego wołania. Język to bestia: objada całe mrowie istnienia do ostatniej, najmniejszej kosteczki – każdą, nawet porzuconą kość.
7.
W.: „Walser to pisarz nieuchwytny, pozostający w ciągłej gonitwie z samym sobą, usiłujący wydobyć każdą myśl, dyktowaną mu przez niewidzialne głosy. Porównuję Zbója do fugi. Fuga ma swój początek w łacińskim słowie fugere, oznaczającym ucieczkę, bądź też fugare, odnoszącym się do gonitwy. Pytanie więc brzmi, przed czym ucieka Walser?”. Porzucać coś na rzecz czegoś innego. W tym innym odnaleźć to, co w poprzednim. Zostawiać wątki za sobą, ale kontynuować ich wybory. Mieć coś przed sobą, i nie wiedzieć, czy więcej za. Poświęcać i ryzykować. Próbować nadać porządek świąteczny metonimią rutynowych zagrywek. Skrawki, karteluszki, zrywy. „Widział kto kiedy wiatr?” (John Ashbery, przeł. A. Sosnowski). Pozostaje melancholia nienasycenia, której źródła schną, a obiekt z wolna zapada w zmierzch.
8.
Człowiek bywa zdawkowy i lakoniczny, bo czasami (a nawet coraz częściej i na dłużej) zapada się w siebie (i po sobie) i przekracza go nawet cień. Czasu jakby stale brakowało, okoliczności zewnętrzne jakoś mało krzepiące, a codzienne szosy, raz zgrane do cna, innym razem nieprzyjazne, to znowu znane (i dlatego rozczarowujące), albo wykolejone i masz tu panoczku powozić, w tym wszystkim, swoją lichą bryczką, a to konie gnają, a to zuchwale nieprzystępne, to znowu odświętnie zblazowane i tak człowiek na wozie, i zaraz pod. I gna na innych, przez innych i inni jego gnają.
Bartosz Suwiński, ur. 1985 roku w Kępnie. Poeta, krytyk literacki, doktor nauk humanistycznych. Poezję, prozę, szkice krytyczne i artykuły naukowe drukował m. in. w „Twórczości”, „Odrze”, „Toposie”, „Frazie”, „Zeszytach Literackich”, „Polonistyce”, „Rzeczpospolitej”, Tygodniku Powszechnym”, „Nowych Książkach”, „Kwartalniku Artystycznym” i wielu tomach pokonferencyjnych. Opublikował tomy poetyckie: „Sehir” (Nowa Ruda 2010), „Bliki” (Warszawa 2013), „Odpust” (Gniezno 2013) „Uroczysko” (Poznań 2014), „Wyraj” (Szczecin-Bezrzecze 2017), i „Bura. Notatnik chorwacki” (Szczecin-Bezrzecze 2019). Monografię: „Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej” (Kraków 2017) oraz książkę z esejami: „Po tej stronie rzeki. Szkice o poetach znad Odry” (Opole 2017) i wybór wierszy Jana Goczoła („Kosturem po korze”, Poznań 2018). Mieszka w Bystrzycy Kłodzkiej.