Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

W cieniu permanentnego pęknięcia, czyli poetyka czasowo wygaszonego wszechświata
Rafał Kasprzyk

 

 

            Od zawsze mój wielki podziw wzbudzają autorzy, którzy są w stanie poświęcić własne poetyckie ego, a przynajmniej ograniczyć je do koniecznego minimum w imię jakichś wyższych wartości, stając w głębokim cieniu spraw, o których mówią. Takim właśnie poetą jest Tomasz Ważny, mający na swoim koncie dwie książki poetyckie i jedną prozatorską. We wszystkich trzech, na pierwszy rzut oka, autora jest niewiele, choć tylko pozornie, bo gdy się dobrze wsłuchać, bardzo mocno wybrzmiewa w nich cudowna harmonia obecności, niczym ciche „stridullato” pasikoników w wierszu Errata z najnowszego tomu Będą mi mówić, wydanego we wrocławskim wydawnictwie j w 2021 roku.

            W tomie tym Ważny po raz kolejny patrzy nie tylko z pewnej perspektywy, czy dystansu – tak integralnego z jego twórczością – ale idzie jeszcze dalej. O ile w Godzinie wychowawczej było to umiejętne chowanie się „w cień języka, sytuacji i wyłanianych przez siebie osobowości”, jak słusznie zauważył Karol Maliszewski, o tyle w Będą mi mówić mamy do czynienia z pragnieniem znalezienia miejsca „bez niczego,/co mogłoby zatrzymać człowieka” i ogromną chęcią  przebywania w tym miejscu, co zostaje zaznaczone w otwierającym tomie wierszu Halo, halo! – miejscu, w którym widać wszystkie możliwe pęknięcia świata jak na dłoni.

            Najnowszy tom jest pewnym swoistym zapisem drogi podejmowanego ryzyka prób obalenia kłamstw tego świata i wyznaczenia na nowo granicy pomiędzy tym co rzeczywiste, a tym co wirtualne, złudne i rozmyte. Zwłaszcza dziś, w czasie wszechobecnego kryzysu tożsamości człowieka jako jednostki, ale także człowieczeństwa jako pewnej unikalnej formy istnienia. Wszystko to sprawia, że dystans pojmowany jako świadome wycofanie nabiera wydźwięku metafizycznego i prowadzi na wyższy poziom rozumienia, bo jak pisze autor w wierszu Szybszy ruch: „posłużyć się nim to coś więcej,/ niż rozebrać dotykalne rusztowanka”. A to niestety prowadzi do nieuniknionych konsekwencji nie tylko topograficznych, ale przede wszystkim poznawczo–emocjonalnych, bo nagle okazuje się, że „(…) świat to diament/ w piąstce gówna” (To  naprawdę jest wiersz o miłości) i z tej piąstki jakoś trzeba go wydobyć. I Ważny rzeczywiście to robi. Stosuje pewien zabieg, który nazwałbym zabiegiem odwrotnej proporcjonalności – im większy dystans, tym wyraźniejsze widzenie. Krótko mówiąc, oddalenie i ów szerokokątny ogląd rzeczywistości uaktualnia w podmiocie wierszy dość osobliwy paradoks – uważność na szczegół. Ale wydobyć diament to jedno, a nadać mu ostateczny wygląd i odseparować od jego surowego kształtu wszystkie zbędności, pozostawiając najważniejsze, to drugie, o wiele trudniejsze zadanie wymagające odpowiednich narzędzi, ale i bardzo wprawnej ręki jubilera.

            Autor Będą mi mówić, jak doświadczony szlifierz diamentów, obraca w dłoniach twardą rzeczywistość, pozostawiając w bardzo wielu frazach swój oryginalny sznyt. Wystarczy tu wymienić choćby kilka: „Życie to nie harmider, tylko stała strata”, Zazi w swetrze, „Czułość to długość zdania między ludźmi”, To naprawdę jest wiersz surwiwalny, „Patrzymy i pojmujemy:/ tak, nic doskonalszego od przemijania. To jest/ nasz azyl (…)”, Uśpieni, „Ruch to potęga. Robi myśl i można/ przysiąc, że coś jest jednak prawdziwe”, Etykiety, „Mrok mrowi, ale jest./ Tyle z rzeczy pewnych”, Osaczeni.

            W zasadzie można by tak w nieskończoność szukać w tych wierszach śladów pewnej ręki wyrobnika. Jednak mnie osobiście to „gmeranie palcami, kiedy nic się nie przydarza”, a „równocześnie przydarza się coś” prowadzi do czegoś jeszcze. Do czegoś, co uwypukla emocjonalne kamienie pod stopami, implikuje wewnętrzne rozedrganie i koniec końców zaciemnia obraz obranej przez autora drogi obalania cieni życia. Mianowicie mam tu na myśli wielopoziomowy konglomerat lęków przetaczających się z impetem przez całą książkę, począwszy od pierwotnego lęku niezrozumienia rzeczywistości, przez lęk przed samotnością, który osiąga swoje apogeum w wierszu Jechaliśmy dzisiaj, gdzie przyznanie się przed samym sobą do strachu, że wszyscy umrą, zajmuje czternaście wersów. Kończąc zaś na permanentnym nieprzygotowaniu na ciągłą utratę – śmierć. Tu już nie ma miejsca na żadną intelektualną, czy emocjonalną ekwilibrystykę. Tu czarne jest czarne, a białe jest białe. Rzeczy nazywane są po imieniu: „kiedyś ukryje wszystko grunt”, Zazi w swetrze, „Tytoń, wódka, kawa/ – wolność ma imiona doraźne”, Osaczeni, czy wreszcie w wierszu zamykającym książkę, „że nicość/ kręci światem, ale raźniej o tym nie mówić”. Ale czy może dziwić pesymizm książki Będą mi mówić? Czy może dziwić wniosek Ważnego o kręcącej światem nicości, skoro „człowiek nie zmierza”, a jedynie „gromadzi przestrzeń”? Odpowiedź może być tylko jedna: nie może! Pesymizm ten jednak nie bierze się z powietrza. Nie przychodzi sam z siebie, ale jest smutną wypadkową co najmniej kilku czynników: wrażliwości na świat, perfekcyjnego metafizycznego słuchu, konglomeratu lęków wygaszających wszechświat, a nade wszystko zrozumienia tego, że piękno i zło jednak różni się od siebie i to bardzo, co takie oczywiste dla świata nie jest. W tym miejscu niepodobna nie wymienić choćby kliku autorów, którzy, podobnie jak Ważny, pojęli trud kroczenia drogą quasi apostazji od rzeczywistości na rzecz głębszego jej zrozumienia. Marta Zelwan Miejsce na rzeczywistość (PIW 2020), Paweł Orzeł Przedświty (PIW 2021) – w obu dystans do świata osiąga poziom, powiedziałbym, nieosiągalny dla zwykłego śmiertelnika pochłoniętego sprawami tego świata. Dalej – Zbigniew Dmitroca Ostatnia okazja (PIW 2020), Krzysztof Bielecki Nóż (PIW 2019) – w których zmaganie się z nieuchronnością przemijania, ciągłej straty, bardzo mocno otwiera oczy czytelnika na rzeczy najważniejsze, choć dziś zupełnie niemodne. I wreszcie dwie ostatnie książki redaktora działu poezji w eleWatorze, poety Tomasza Hrynacza – Pies gończy (Forma 2021), Emotywny zip (Forma 2021) – w których stworzony świat zmagania się z ciemnością, charakteryzuje się wyraźną entropią, czyli dążeniem do równowagi, podobnie jak w Będą mi mówić.

            Każdy ma swoją własną Bastylię wewnętrznego rozdwojenia, którą trzeba zdobyć, aby ontologiczny ciężar bycia człowiekiem nie uwierał tak bardzo. Na szczęście Tomasz Ważny, w tej trwodze świadomego człowieczeństwa, nie jest przypadkiem odosobnionym. Oblężenie twierdzy trwa. Czy zostanie ona podbita? Mam ogromną nadzieję przekonać się o tym być może w kolejnej książce tego autora.

 

Będą mi mówić dostępne tu: https://allegro.pl/oferta/tomasz-wazny-beda-mi-mowic-poezja-polska-11221153279

Godzina wychowawcza tu: https://allegro.pl/oferta/tomasz-wazny-godzina-wychowawcza-poezja-polska-9252525113

Na kanwie tu: https://allegro.pl/oferta/tomasz-wazny-na-kanwie-9241958523

 

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Rafał Kasprzyk – rocznik 80. Poeta, społecznik, współgospodarz cyklicznych spotkań literackich „u Łuczeńczyka” w Gminnej Bibliotece Publicznej w Ludwinie. Korektor i recenzent.

W 2018 roku zadebiutował tomikiem wierszy pod tytułem „INTERAKCJE (czyli życie oparte na węglu)”. Swoje wiersze publikował na łamach „Dziennika Polskiego”, a także w „Odrze”, „Frazie”, „Afroncie”, „Przekroju”, „Helikopterze”, „Tlenie Literackim”, „Arkuszach Literackich”, „Akancie”, kwartalniku mniejszości polskiej na Ukrainie „Krynica”, jak również w kilku antologiach. Jest laureatem wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich. Obecnie pracuje nad kolejną książką.

PODZIEL SIĘ