Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Kilka słów o Ewie
Przemysław Znojek

Kilka słów o Ewie [albo styczeń niech się wreszcie kończy]

.

Ewa rozpuściła się w wannie i spłynęła rurami w nieskończoność.

Szła szerokim krokiem, mijając po drodze ciemnozielone krzewy, alejka między blokami z wielkiej płyty wypełniona została kolorowymi ławkami, budzącymi w niej obrzydzenie, a także tabliczkami pamięci: Twój pies, Twoja kupa. Przy delikatnym wietrze jej kruczoczarne od lat regularnie malowane włosy tańczyły, przypominając figury prezentowane przez instruktora tanga. Tego podrabianego Latynosa, uczącego podstaw argentyńskich ruchów, gdzieś w osiedlowym klubie Miasteczka. Wtedy szybciej wchłonęła nosem (niepasującym do reszty jej ciała) zimne, nieprzyjemne powietrze. Właśnie ciało Ewy sprawiało wrażenie, że ktoś źle ją złożył, trochę jak pomieszane części mebli z Ikei. Pociągła twarz, szczupła sylwetka uwieńczona malutkimi piersiami, a przy tym rozbudowana, ogromna pupa, wyglądająca jak wyjęta od zupełnie innej osoby, dołożona na taśmie i sklejona naprędce. Koszulka z błyszczącym napisem fashion victim dodawała jej pewnej nieskomplikowanej prowincjonalności, bowiem idealnie wpisywała się w krajobraz całego Miasteczka – śmiesznego, o wybujałym ego w stosunku do innych miast. Miasteczka przypominającego potłuczoną, a później niedbale sklejoną bombkę na choince, ukrytą gdzieś z tyłu na najniższej gałęzi.

Ewa rozpuściła się w wannie, ale zanim to się stało prowadziła życie wedle swoich zasad. I tak w świecie pełnym priorytetów, poszczególnych szczebli w drabinie społecznej, haseł przewodnich i słów kluczy, ona pozostawała między wyciągniętymi z kontekstu słowami obcobrzmiących tekstów piosenek, szukając i wciąż od nowa selekcjonując z pietyzmem litery, układając je na pustych, białych kartkach papieru A4. Bawiła się nimi, wracając do chwil dzieciństwa, przypominając sobie smak owoców natury, błądząc w ogrodzie rozkoszy, rozglądając się ukradkiem za Adamem, który odszedł bądź nie przyszedł. A może nigdy go nie było?

Usiłując powstrzymać łzy, wyobrażała sobie, że znajduje się teraz na plaży, tańczy przy ognisku z wiankiem zbutwiałych kwiatów na głowie, następnie zdejmuje go i delikatnie układa na spienionych falach. Wianek oddala się, a z morza wyłania się Adam nieco zdeformowany, o kulturystycznym ciele pokrytym sinymi żyłami. Przypomina człowieka pierwotnego, jego iloraz inteligencji nie pozwala mu posługiwać się językiem, dlatego zamiast mówić, burczy. Ewie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, podnieca ją wyrzeźbione ciało, biegnie do niego po piasku, pragnie jak najszybciej znaleźć się w jego silnych ramionach, już za chwilę, za moment ich ciała spotkają się, ale zaraz, co się właściwie dzieje?

Adam – wodny kulturysta – mija ją niczym pijaka spod dworca oczekującego na pięć złotych, idzie wprost do ognia, by pustymi oczami wgapiać się w tlące się palenisko. Burczy przy tym niezrozumiale, otępiale.

Ewa budzi się wtedy ze swojego snu nie snu, wstaje, krąży po mieszkaniu łagodnym krokiem, przechadza się po wybiegu między kuchnią a pokojem, przybiera różne pozy, przeglądając się w kłamliwym lustrze, szuka tej najodpowiedniejszej, o tak, zapamiętuje i pędzi po telefon. Musi uwiecznić ten obraz, zapisać w pamięci telefonu po to by za chwilę udostępnić go w mediach społecznościowych. Obserwatorzy są hojni, serduszko za serduszkiem, a to znowu nowy klient profilu, kolejny i kolejny. Idą w setki, tysiące, miliony, teraz już nie potrzebuje atencji Adama, Adamów jest kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu, burczenie słychać w całym Miasteczku.

Pudel Ajax jęczy zamknięty w toalecie, bo burczenie jakiegoś Adama od czterdziestu minut słychać z zamkniętego pokoju Ewy. W końcu burczenie ustaje, mężczyzna zabiera maczugę sprzed drzwi i wychodzi. Ona siedzi teraz na podłodze, płacząc, układa kolejne litery, wycina je i koloruje. Postanawia wziąć gorącą kąpiel, odkręca kurek z czerwoną plamką, piecyk gazowy wyje żałośnie. Korek domykający odpływ stawia opór. Zanim wygodnie ułoży się w parującej wodzie, pomyśli jeszcze o niemiłosiernie ciągnącym się miesiącu – styczeń, niech się wreszcie skończy!

Czuję się lżejszy i lepiej zasypiam wiedząc, że Ewa rozpuściła się w wannie.

.

.

.

Proza współczesna. Pismo literackie. Wydawnictwo

Przemysław Znojek (ur. w 1991 r.) – pedagog, bohemista, historyk kultury.

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie literaturoznawstwa. Mieszka i realizuje się w Kielcach. Autor publikacji naukowych: „Wizerunek Romów w prozie Bohumila Hrabala” (2020), „Reminiscencje konfliktu zbrojnego z perspektywy dziecka – Śmierć pięknych saren Oty Pavla” (2021), „Sztuka głodowania według Franza Kafki”(2022); tekstów prozatorskich: „Podstrychoń” (Akant), „Autobus” (Pisarze.pl) czy „Patyna”(Helikopter).  Redaktor monografii „W kręgu szaleństwa” (2020).

PODZIEL SIĘ