Kotlina. Plewy
1.
W żadnym słowie nie znalazł nic zgubionego. Dalej czyścił płomienice, jak gdyby nigdy nic. Starto litery, a na tablicy została plama. Dotąd sięga, dalej nie. Znikąd się wiedziało o ostatnim. „Zły to dzień będzie, / w nieszczęścia zamożny! / Tak Los chciał, nic tu roztropność nie nada” (Ignacy Krasicki).
2.
1 października zmarł profesor Wojciech Chlebda. Latami wymienialiśmy się fotografiami. Ostatnia, jaką wysłałem, była pustym gniazdem po kosach, które przestały bawić się w partyzantkę. W odpowiedzi dostałem jedno zdanie: „A gdzie jajeczka?”. „Wieczność wypełnia / Dno dnia” (Mieczysław Braun).
3.
Łąki oddalają się przestrzenią. Ptaki słychać przepięciami na słupie energetycznym. Dobrze jest mi w sadzie, przy podgrzybku złotoporym. Tygodniami będę obserwował go pod świerkiem i wykręcę dopiero, kiedy chłód i pleśń pozostawią na nim swoje stygmaty. Calineczko, tylko nie zlatuj na mokre paprotki, bo pomażesz sobie rzęsy.
4.
Dzika jabłoń i krzaki ognika, ostrokrzewu, ligustru. Stoję oszołomiony możliwościami. Dokładnie staram się tu być i odnaleźć to bycie w sobie. Medytacja na polnej ścieżce. Jest tyle wszystkiego, że zaczynam notować w głowie i wtedy już mnie w tym nie ma, jestem w pisaniu, które mnie od tego separuje, ale osobno nazywa. „W coraz ciaśniejszym widoku znikającego krajobrazu / fortepiany” (Stefan Flukowski).
5.
Życie to ciągłe przywykanie do obojętności ze strony bliskich. To godzenie się na niewidzialność, na zacieranie swoich konturów. Płaci się haracz z czasu rutynie, a potem trzeba wykupić okienko uwagi i zgłosić się w odpowiednim momencie, aby zechciano nas wysłuchać, choć zwykle pozwala nam się zwolnić z treści domagającej się artykulacji. Jak długo można stać plecami do swoich potrzeb i obsługiwać innych? Co mogę zdobyć zdaniem po zdaniu? Potrzeba życia nie zawsze jest okrutna, a niekiedy jego ekspansja wystarcza tylko na traktowanie zabobonów jako naszych wypracowanych konceptów. Czy już tylko dzięki fikcji mogę się gdzieś schować i można mnie dotknąć? „Jeślibym pragnął jeszcze kimś w życiu zostać, to tylko synem” (Wiesław Myśliwski).
6.
Żółty parasol przez całe lato leżał na gałęzi czereśni, w wyższych piętrach. Jak przerzedziły się liście i drzewo spustoszyło, wiecheć spadł na ziemię. Wziąłem go na ręce i wrzuciłem do kosza. W końcu przez kilka dni mrok. Larwa idąca wzdłuż żył liścia klonu. Licho kasztanowca z kroplą wody w rozwartym sromie nasiona. Kawałek snozy w kałuży – basy ziemi. Ale i winogrona, dynie, pawie pióro niczym dodatkowe oka, zawsze w bagażniku.
7.
Zatrzymuję się gdzieś między Paczkowem a Otmuchowem. Gdzie Pani jedzie? Do Nysy. Proszę wsiadać. „No, autobus mi spierdolił albo nie przyjechał, już sama nie wiem. No, do Nysy jadę z CV. Pracy nie ma, a to kurwa ciężko bez tej pracy. Powiem Panu, jestem upośledzona w stopniu lekkim (na co ja: – nie widać), a gdybym była w umiarkowanym, to by mnie wszyscy zatrudnili, a tak to chuj, się pałętam. Idź, ta poniewierka. No, ojciec chodził swoje dane gadał, no i wzięli na niego w Providencie. A ja mam chrypkę taką, normalnie nie mam tej chrypki, no. Przy oknie siedziałam otwartym a grzejnik ciepły, to od tego. Je pan czosnek? Ja codziennie, a silna jestem, bo karate ćwiczyłam. Kurwa, co to? O, Aldi. Zna pan jakieś zakłady pracy w Nysie i w okolicy? No, mnie zatrudnić nie chcą, bo lekko jestem upośledzona, a ci kurwa schizofremicy (tak powiedziała!), jebnięci tacy, to wszędzie pracę mają. A Pan ile ma lat? No, młodszy. Ja urodziłam się w 1976. Podwiezie mnie Pan na ksero? A ja mam tę chrypkę, normalnie to nie mój głos, no. A Pan czego słucha, co to za dźwięki? Psychiczne, no ta chrypa, to nie jest mój głos, to nie mój głos”.
8.
Spacerujemy nad Odrą i J. mówi – kierunek naprzód: „Czasu nie ma, są tylko fenomeny. Dobre przesłuchanie utworu muzycznego jest kontemplacją. Cały jesteś w tym, co słuchasz i to, co słuchasz, mieści się w tobie bez reszty”. I kiedy idziemy z powrotem: „Nie interesuję mnie gotowy wiersz. Gotowy wiersz to makulatura, papier. Poezja jest ruchem myśli i kiedy ten ustaje, kończy się wiersz”. Czy można być ciągle z całym światem?
9.
Wizyta u Pani M. „Wiesz, tych teczek i szpargałów jest tyle, że nie wiadomo już co z tym robić. Jan przez całe życie zbierał różne rzeczy, artykuły, wycinki. Zostawiał wszystkie wersje jednego wiersza, całą historię skreśleń. On naprawdę wierzył, że po jego śmierci to kogoś zainteresuje. Kogoś przywołają te wiersze”. Czy w życiu, które jest rezygnowaniem z siebie, jest miejsce na czyjś głos?
10.
Nowy Waliszów i okolice. Złote dni poplątane babim latem. Rozjechane włoskie orzechy. Młode brzózki, dęby i buki. Sarny biegające po polach i sporo dzikich czereśni. Kapliczka z Chrystusem i Maryją za gablotą i rojem much, które nie potrafią się wydostać ze swojej drogi krzyżowej. „Wysyłam te słowa / do każdego Ciebie który widzisz / mrok” (Czesław Borsowski). Pisze W.: „Życie zawsze znajdzie choćby szczelinę, by zaistnieć. A przynajmniej spróbować. Czy podobnie jest ze śmiercią? Myślę, że nie, ale nie mam pewności”. Jego spokój jest cały zaminowany niepokojem, ale ten drugi jest skryty i zamaskowany. U mnie niepokój jest podminowany spokojem, który jest jawny i nietrwały.
11.
Janek woła mnie o trzeciej w nocy i schodzi do mojego łóżka. Rozmawiamy o gwiazdach, cieniach, duchach, architektach, tunelach, zagadkach i ani słowa o wietrze, który od kilku dni mnie dobija. Kładziemy do snu liczbę osiem i sami zasypiamy.
12.
Pisze S.: „Otarta. Każdy zobaczy w niej inny głos, innego człowieka. To jest notes wędrówki. Do siebie, wbrew sobie, ku sobie, przed siebie, za siebie, po nic, po więcej. Widzę, czytając, jak on idzie i pisze – myśląc. On (i) nie on”. Ja go nie widzę, słyszę tylko szelest, poruszenie, nikły ruch. Czy wyobraźnia może łagodzić presję rzeczywistości? Czy nie jest tak, że poeci poprzez jej przewagę, potrzebują podwójnego znieczulenia na okoliczności i wypadki, życia? Czy wyobraźnia pomaga nam żyć, czy to co żyje, skrycie zasłania?
13.
Łysiczka lancetowata rzuca większy cień niż noc i dojrzewa w świetle sowich oczu. Prowadzi do zatraty, która na moment staje się ulgą. Może o wiele więcej, choć pozostawia to na widoku. Nie chciałbyś zobaczyć, od czego nic już nie będzie takie samo? Szekach: „jeszcze coś z czegoś wybieram / jeszcze się czają niemożliwości” (Miron Białoszewski).
14.
Dzień zaczął się skrzekiem ptaka. Kaskady opadającej wody szumią jedną nutą. Drogę przecięła mi czarna wiewiórka. Żałuję, że tak mało czasu poświęciłem żabce skaczącej po mokrych liściach. Dziki ryły tu, gdzie stawiam stopy. Wilgoć jest wszystkim, co łapie się wszystkiego. Stoję na torach, droga nie biegnie, to po niej goni czas. Opór, jaki stawiają mu plastiki, mniej dziś przygnębia. Śliwko, co robisz w trawie, na obrzeżach Polanicy?
15.
Spacerowanie jest dla mnie formą pisania. Pisania wewnętrznego: zapisywaniem w myślach, podkładaniem słów pod ich zmienne struktury, traceniem tego, co tkwiło, krzepnięciem nie do wytrzymania, odkładaniem znaczeń w chodnej piwnicy wrażliwości.
a
a
Terpentyna Bartosz Suwińskiego do kupienia tu: https://allegro.pl/oferta/bartosz-suwinski-terpentyna-proza-polska-12002679509
a
a
a
a
Bartosz Suwiński, ur. 1985 roku w Kępnie. Poeta, krytyk literacki, doktor nauk humanistycznych. Adiunkt w Instytucie Nauk o Literaturze Uniwersytetu Opolskiego. Poezję, prozę, szkice krytyczne i artykuły naukowe drukował w wielu pismach w Polsce i za granicą. Opublikował tomy poetyckie: Sehir (Nowa Ruda 2010), Bliki (Warszawa 2013), Odpust (Gniezno 2013) Uroczysko (Poznań 2014), „Wyraj” (Szczecin-Bezrzecze 2017), Bura. Notatnik chorwacki (Szczecin-Bezrzecze 2019) i Nawie (Szczecin-Bezrzecze 2020). Monografię: Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (Kraków 2017), Anegdota o istnieniu. Poezja Haliny Poświatowskiej (Kraków 2020), oraz książkę z esejami: Po tej stronie rzeki. Szkice o poetach znad Odry (Opole 2017) i wybór wierszy Jana Goczoła (Kosturem po korze, Poznań 2018). Terpentyna jest jego prozatorskim debiutem. Mieszka w Bystrzycy Kłodzkiej.