Kotlina. Wylęg
1.
Gęsty, smolisty, wymagający.
2.
Świat ocieka deszczem, ścieka breją, nacieka w dźwięk. Jeden, i drugi, i tak składasz tę melodię z powtórzeń, na dworze, wśród ptaków i drzew, pośród tej niepowątpiewalnej monotonii, która mówi do mnie (mam słuchowe omamy): mój, twój, jego.
3.
Z odkrytej do końca ziemi wyłaniają się psie odchody. Kopciuszek zagląda tu codziennie, od wielu dni ten rudy blik sadowi się w kącie mojego oka. Dokucza niepewność wymyślania siebie. Wyobraźnia nie chce wziąć za rękę i nie wiem, ile to jeszcze potrwa. Chodź, zawołaj mnie po imieniu, powiedz, że masz dość.
4.
Nie czas oddala od siebie ludzi, ale brak bliskości. Wczoraj w nocy, idąc wyrzucić kompost, słyszałem jak coś się ześlizgnęło z dachu i ucichło. Stałem w tym chwilę i wymyśliłem sobie twoje oczy. Tekturowe, wpatrzone w obręcz księżyca. „mocz wampira wystawiony na słońce ciemnieje/ krewmetalkrewmetalkrew” (Anna Matysiak).
5.
Mrok gęstnieje jak mgła, o świcie, który nie podnosi na duchu. W słowach mieszka jeszcze nadzieja i tajemnica, ale słabnie wiara w jutro. Muzyka jest jak ciemność, zapada niepostrzeżenie, wypełnia szczelnie godziny. Trwa niepokojona żadną obecnością. Rośnie cieniami, o których nie pamięta nawet światło. Warta nocy.
6.
„kiedy otwieramy serca możemy poczuć przez chwilę/ wiatr wiejący tuż nad naszymi głowami/ który łączy wszystkich, choć do nikogo nie należy” (MLB).
7.
„Już dobranoc, ogródeczku, z żalem odchodzę,/ Dobranoc wam, ziołeczka, i tobie gospodze!/ Wianeczek ci zostawuję, weźmi go sobie,/ A jako tej nocy spałem, wypowie tobie” (Szymon Zimorowic).