Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Bartosz Suwiński
Kotlina (17)

Kotlina. Okrywka

 .

 

1.

.

Puste pasma. W zasadzie w całości. „Tata, ja już wiem o co chodzi w umarciu. Jesteś w kosmosie. I wracasz rakietą na ziemię. Bum”. „Próżno groźne widma straszą, / Próżno kłęby godzin syczą, / Biegłem naprzód, zapatrzony / W jakąś jasność tajemniczą” (Adam Asnyk).

.

.

.

„Tato, po co się urodziliśmy?” „Nie wierzę, aby ogniem, wodą, żrącą siarką, / Jak sądzą ludzie, mogły się oczyścić winy” (Stanisław Hozjusz).

.

.

3.

.

„Kosmos nigdy się nie kończy”. „Zachowana jest we mnie / powierzchnia rzeczy” (Ireneusz Iredyński).

.

.

4.

.

„Już koniec. Nie musisz się martwić, że psuję świat” – to znowu Janek.

.

.

5.

.

Kolonie mszyc na łodygach czarnego bzu. Nie pamiętam czy już ci o tym mówiłem. „Jest fajowo”. „Mój tata pił”. Kałuże i kalosze.

.

.

6.

.

Rozmowa z A.

 – Jeszcze cierpkość śliw drażni gardło, nęci fioletami. Powoli błękit wody odbija mozaiki chmur. Jasne poranki przepadają w rosach. Deszcz zmyje lato.

 – I znowu trzeba będzie nosić drwa, poranki będą mgliste i wilgotne. Chłód będzie się mościł, rzeka zwolni bieg, światło do końca nie da za wygraną.

 – Nostalgia wypełni po brzegi nasze myśli, zostaną pod powiekami ślady blasków i babiego lata. Przyjdzie zmierzch za szybko o krok, o dwa. Napatrz się na błękit na zapas. Tęsknota znów spowolni ruchy, rozproszy chęci. Zastygniemy w półśnie, czekając znów nowego.

– I noce będą długie a dni krótkie. Będziemy łamać litery o karty kalendarza, który już dawno przestał być naszym brudnopisem. Cień się wstąpi, a myśli wydłużą swe biegi. Czasami zabłąkany ptak albo zrywka zajmie głowę, na moment oderwie nas od pikowania w dół.

– Mętne wody z cienką taflą lodu zaskrzypią żałośnie, chrzęst łamanych gałęzi na leśnych ścieżkach rozproszy ciszę. Na spotkanie wyjdą myśli szare i smutki, dotąd wciśnięte głęboko między karty niedoczytanych książek. Przylecą nowe ptaki, szum skrzydeł spadnie cicho pod nogi.

– Grunt będzie twardy. Przyjmie wszystko.

– Pozwoli doczekać wiosny? Zasiać nowe słowa? Nie wciągnie nas mrok między skiby świeżo zaoranej ziemi, której zapach wraz z pierwszym deszczem wchodzi pod skórę i przypomina dawne dziecięce dni?

 – Tego nie wie nikt i tak musi pozostać.

.

.

7.

.

Rozmowa z B.

– Jestem skołowany i zagoniony jak liść na wietrze. Rutyna dokucza jak ćmienie zęba. Cały czas czekam aż coś się odmieni, tryby zmieni niewidzialna wajcha. Obiecałem sobie, że od listopada wrócę do codziennych wieczornych praktyk lekturowych. Może też przełamie się półroczny impas i napiszę kolejny odcinek notatek na marginesach. Któż to wie? A Ty jak się uwijasz wokół swojego światła, Atroposie?

– Stabilnie, bez odchyleń, Na co dzień nawet specjalnie nie mam chwili na jakąkolwiek refleksję. Jak już złapię oddech, dochodzę do wniosku, że czas który przepuściłem, nie zostawia po sobie śladu.

.

.

8.

/

Łyska pod mostem. Siatka z kośćmi powieszona na klamce od drzwi w starej kamienicy. Zielona larwa, nagle, niespodziewanie. Las w deszczu i po. Żuk idący po mokrym liściu. Wróbel uderzony samochodem i jego upadek na asfalt i . „Choć pierwszy śnieg już pada / Włosy wciąż mi rosną” (Rafał Wojaczek).

.

.

Krytyka literacka. Poezja, proza, literatura współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

PODZIEL SIĘ

Do góry