Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

Kotlina (4)
Bartosz Suwiński

Kotlina. Rapt

 

1.

Od kilku dni wiatr. Ktoś rzuca psu szkło pod łapy. Najebię temu kokotowi, jak go przyfiluję, chociaż za psem średnio przepadam. Czy to co widzisz jest tym, co masz na myśli?

2.

Kartka w portfelu. Kiedyś w tym miejscu miałem wiersz Broniewskiego. Postrzępił się, zmełł, nie był sam do końca.

3.

Pisze A.: „Zmrok przynosi ukojenie, niewiadome kryje się w cieniach i mgle, czego jeszcze się dowiemy? Może jutro zmierzch przyjdzie inaczej?”. Moja przyjaciółka jest poetką, ale o tym nie wie. Może gdybym jej powiedział, przestałaby nią być.

4.

Czy możemy stać się przestrzeniami, w które uwierzą nasze ciała, kiedy zwątpimy na wewnętrznym ugorze? Czy można zamknąć niebo i wypuścić z niego noc? A jeżeli całością jest całość, a nie co innego? Nosimy na sobie piętno śledztwa? Uwagi, ogniska, notatki?

5.

Norwid stale otwiera ciemne uroczyska wersów, na granicy których pada promień, czasem dwa –.

6.

Nie znam dalszych ciągów, dlatego opowiadaj. To już było. Mów, stoję przy tobie, czekam. Chcę ciebie wysłuchać, masz mi coś do powiedzenia? Po kolei: ja. Od ciebie zacząć, moje zdrowie chciało, nie chciało? „Można, rzecz jasna, powiedzieć, że wskutek uwięzienia kapitan popadł w szaleństwo. Krąg jego myśli jest tak ograniczony, że ledwie starcza mu miejsca na jedną myśl” (Franz Kafka, przeł. Ł. Musiał).

7.

Ciągle się uczę siebie samego, czy samego siebie? W tym niepoprawnym przecinku całe moje zmartwienie. Pretensjonalne i wykoncypowane. Jest mi z tym coraz gorzej. Ja jest puste, zerwane na więzi. Każdy z nas ma swój słownik, który mija się z większością tematów. Pisze S.: „Pojebane – nie idzie na szybko”.

8.

Sforo strof, po co masz przestawać? Stróżuje strefom, strofuje ton. „Nieszczęście nie jest w nas ani w stworzeniach. Jest w Elohimie” (Lautréamont, przeł. M. Żurowski).

9.

Naznaczony ciągłym poszukiwaniem czegoś, co nas przekroczy i rzuci światło na nasz cień. Jak zaczyna się od modlitwy, to na czym można skończyć? Widma i protezy jako ostateczny stan rezygnacji czy buntu? W upadkach jesteśmy sobie najbardziej bliscy, drastycznie podobni. Jednakowo nieporadni w stawianiu oporu własnej pysze. Różewicz pozostaje nieugięty w tęsknocie za źródłem, w którego miejscu garść piachu. Antycypuje czas inflacji znaczeń, rozmytych treści, rozwodnionych inkaustów. To profetyczne posłannictwo ma swoją cenę: poeta wprowadza nic do poezji, otwiera ją na banał, bełkot, publicystyczną pianę. Skazuje wiersz na banicję z pięknem, rozbrat z prawdą, separację z wewnętrznymi głosami, pogłębiającymi tony człowiecze w nas. A z drugiej strony chroni od tego poezję. Nie dopuszcza jej przesłań w okolice śmietnika, i pozostawia ją jako możliwość, w odwodzie, w napięciu, rezonującą w chwilach, których ciężar jest zalecany do ćwiczeń w pogłębianiu człowieka w sobie. Nieoczywisty wierszopis: niemający złudzeń, a jednak piszący, aby racja była po stronie choćby części z nich. Pozbawiony dobrego uzasadnienia dla pisania, ale poza szykiem słów, tracący rezon. W szyku słów, w szachu mowy.

10.

A ono rośnie. Woła: „jeść”. W końcu przestaje mieć apetyt. Na cokolwiek dobry jest ktokolwiek. Dlaczego otwarłeś oczy, zamiast go w nich zamknąć?

11.

„Kruszy palce rusałek, głody zajęcze ogłasza, / Beznogich z bitw wyprowadza, wznosi gmachy powietrza” (Jan Śpiewak). Nie podoba mi się ten gmach, jego wielka powierzchnia składa się z przekonań i domysłów. Motyl na ścianie, chwile przed północą, jutro po raz pierwszy mniej niż zero.

12.

„Co one mówią? pyta jeździec. Co mówią gwiazdy? Indianin czy Indianka odwraca wolno głowę w jego stronę i patrzy jak na coś, co wyrosło koniowi na grzbiecie. Mówią, że wszechświat jest niemy, odpowiada dopiero po dłuższej chwili. Tylko ludzi mówią. Choć nikt nie ma nic do powiedzenia. Milknie i dorzuca drew do ognia, który najwyraźniej płonie tylko po to, aby dostarczać węgli do zapalania fajki, gasnącej od czasu do czasu” (Robert Coover, przeł. T. Mirkowicz).

13.

Zagajnik dzikiej róży, wypłoszony zając, skacząca z gałęzi wiewiórka. Podobieństwa mogą być przeczuciami.

 

[Bartosz Suwiński]

 

Krytyka literacka. Poezja, proza, literatura współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Bartosz Suwiński, ur. 1985 roku w Kępnie. Poeta, krytyk literacki, doktor nauk humanistycznych. Poezję, prozę, szkice krytyczne i artykuły naukowe drukował m. in. w „Twórczości”, „Odrze”, „Toposie”, „Frazie”, „Zeszytach Literackich”, „Polonistyce”, „Rzeczpospolitej”, Tygodniku Powszechnym”, „Nowych Książkach”, „Kwartalniku Artystycznym” i wielu tomach pokonferencyjnych. Opublikował tomy poetyckie: „Sehir” (Nowa Ruda 2010), „Bliki” (Warszawa 2013), „Odpust” (Gniezno 2013) „Uroczysko” (Poznań 2014),  „Wyraj” (Szczecin-Bezrzecze 2017), i „Bura. Notatnik chorwacki” (Szczecin-Bezrzecze 2019). Monografię: „Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej” (Kraków 2017) oraz książkę z esejami: „Po tej stronie rzeki. Szkice o poetach znad Odry” (Opole 2017) i wybór wierszy Jana Goczoła („Kosturem po korze”, Poznań 2018). Mieszka w Bystrzycy Kłodzkiej.

PODZIEL SIĘ

Do góry