Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

Czas
Magdalena Podobińska

Jeśli witasz dzień i noc z radością, a życie ma woń kwiatów i słodko pachnących ziół, jest bardziej płynne, gwiaździste, nieśmiertelne – to jest twój sukces  H.D.Thoreau

 

Nie masz czasu? Poczekaj, dam ci wskazówki…

 

Ilu z nas zaklina rzeczywistość, podśpiewując z Arką Noego Mamy czas, mamy czas, czas nie goni nas! 

Ale jak nie, jak tak. I przecież jedocześnie sam ucieka. Kie­dy wy­ma­wiam sło­wo Przy­szłość, pierw­sza sy­la­ba od­cho­dzi już do prze­szło­ści. (W. Szymborska)  Czy tego chcemy czy nie,  patrząc na słońce widzimy światło, które ma już 8 minut i 20 sekund. Nie mówiąc już o gwiazdach! Spójrzmy tej prawdzie w oczy. Razi. Czas jest bezwzględny. I względny. Gdy jedziemy gdzieś po raz pierwszy, droga wydaje się nam znacznie dłuższa, niż gdy wracamy, ponieważ mózg otrzymując nowe informacje, musi je dłużej przetrawić.

Według encyklopedii, czas to m.in.: nieprzerwany ciąg chwil, okres, pora, gdy coś jest wykonywane lub coś się dzieje, moment,  stosowna, właściwa pora na coś, kategoria i forma gramatyczna czasownika, a także dawniej- pogoda. Co ciekawe, czas i pogodę w językach francuskim czy włoskim określa się jednym słowem- ‘le temps’, ‘il tempo”. Jaki jest między nimi związek? Kiedy trwa w najlepsze pogodny, sielski sierpień, pamiętam bardziej minione lata niż ostatnią zimę. Ta wydaje mi się wtedy odległa i nierealna jak Grenlandia. I na odwrót. Może są takie równolegle czasy – pory roku? I tam trwamy?  Wiele dni, wiele lat, czas nas uczy pogody (…) zaplącze drogi, pomyli prawdy, nim zboże oddzieli od trawy, bronisz się, siejesz wiatr, myślisz jestem tak młody, czas nas uczy pogody (G. Łobaszewska). Ale nie każdego. Niektórzy stają się cyniczni i zgorzkniali. Jak piołun. Nie godzą się na upływ lat.

Kiedy przyszliśmy na świat zostaliśmy niejako zaproszeni do tańca. I tak się obracamy, przez 12 miesięcy. I jeszcze raz, i jeszcze… Nie wiemy, ile ścieżek jest na naszej płycie, ale pewnego dnia muzyka ucichnie. Więc lepiej kręćmy się z uśmiechem i z uniesioną głową. Nawet, gdy czasem depczą nam po piętach. Lub się potykamy. Lub to my depczemy. Kroczmy przez ten padół jak Jane (AKA Alice) w końcówce filmu „Bliżej”. (Można sobie „wygooglować”- kto nie oglądał- ‘Natalie Portman final walk in Closer’). Tak, żeby inni nie mogli oderwać wzroku.

W „Księdze Koheleta” jest fenomenalny w swojej prostocie fragment: Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem I to jest dobre motto. Dużo tłumaczy. Uspokaja. I daje nadzieję. To jak zatrzymać i napoić galopujące konie.  Jest  czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,(…) czas płaczu i czas śmiechu, (…) czas szukania i czas tracenia, (…)  czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia.  Jest czas parzenia kawy, czas zbioru truskawek, czas czerwonych świateł, czas zielonych, czas otwierania oczu i ich zamykania…

Czas pomaga uporządkować nasze życie, ale jest umowny. Musimy go definiować, by się nie pogubić. Podczas ćwiczeń czy komponowania, tempo utworu muzycznego podaje metronom. A w życiu?
Czy mamy wewnętrzne zegary, nie tylko biologiczne? Może tak, tylko nieraz się zacinają.  A są i tacy, którzy mają zegary z kukułką. Ale to inna historia.

Co znaczy wywieszka w sklepie zaraz wracam? W średniowieczu „moment” to było dokładnie 90 sekund. Może warto by do tego wrócić? Dziś rzucamy słowa na wiatr. I to halny: Mamo, idziesz?, Tak, za 5 minut!Ale normalne czy twoje? pyta zaniepokojone dziecko. Lub jak w tym dowcipie, gdzie żona mówi do męża, że idzie na chwilę do koleżanki, a on ma  mieszać bigos co pół godziny.

W muzyce nuta o odpowiednim kroju określa czas trwania wyznaczonego przez nią dźwięku. A gdyby tak odmierzać czas nutami? Cała nuta, półnuta, ćwierćnuta, ósemka, szesnastka… Niektórzy tak chyba robią. Nawet nieświadomie. I dla otoczenia zdają się żyć nieco oderwani od rzeczywistości. Długość dźwięku samotności. Wycie do księżyca. Miłosne trele. Czas trwania ciszy między dźwiękami zapisuje się za pomocą pauz. Czy sen to nasza pauza? Nasze zamyślenie?

Nie zatrzymamy czasu. Możemy zatrzymać siebie w czasie. Na fotografii. Na obrazie. W wierszu. W myśli. W słoiku z konfiturami, w suszonych kwiatach. W nagraniach. Czas jest zatrzymany w książkach. Ile razy będziemy czytać „Rok 1984”, zawsze będzie 1984 (od red. ?). Niedobrze, gdy wykracza poza karty książki i staje się rzeczywistością. To również inna historia. Czas jest zatrzymany w piosenkach. Oczywiście nie tylko w takich jak „Summer of 69” (B. Adamas) , „Disco 2000” (Pulp)  czy  uwertura Czajkowskiego „Rok 1812”.

Na Oceanie Spokojnym, na 180 południku jest granica zmiany daty – przekraczając ją z zachodu na wschód, wracamy do wczoraj, w odwrotnym kierunku – dajemy krok w przyszłość. Czy nie za często jesteśmy na tym oceanie? Ileż to razy nie ma „teraz”, bo w chwili obecnej rozpamiętujemy przeszłość lub snujemy plany na przyszłość. Taki ocean może się też okazać tym z „Solaris”, materializującym bolesną przeszłość, z którą nie potrafimy sobie poradzić.

Pędzilibyśmy szczęśliwy żywot, gdybyśmy zawsze żyli teraźniejszością i cieszyli się wszystkim, co nam się przydarza – tak jak trawa, która przyznaje, że wpływ na nią mają nawet najmniejsze kropelki rosy – gdybyśmy nie marnowali czasu na pokutę za nie wykorzystane w przeszłości okazje (H.D.Thoreau.) Można ‘gdybać’ i próbować różnych scenariuszy. Tak  jak w filmieEfekt motyla”, gdzie główny bohater  Evan podróżuje w czasie, by poprzez modyfikację przeszłych wydarzeń zmienić teraźniejszość, bo pozornie nieistotne zdarzenia- jak trzepot skrzydeł- wpływają na inne, kluczowe. Jednak nie zmienimy tego, co było. Ile można też dręczyć się nie podjętymi decyzjami czy nie wybranymi drogami, jak R.Frost?: Zdarzyło mi się niegdyś  ujrzeć w lesie rano dwie drogi; pojechałem tą mniej uczęszczaną. Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.

Z legendy „Kung fu Panda” znamy piękny cytat: Wczoraj jest historiąjutro tajemnicądziś darem losu. Czy korzystamy z niego? Jak się tego nauczyć? Być uważnym, świadomym, nie oglądać koncertów, katedr, cudów architektury,  lasów czy wodospadów przez komórkę? Czasem mam wrażenie, że jeśli się tylko obserwuje rzeczy, siedzi się spokojnie i pozwala światu wokół nas po prostu istnieć, to wtedy na krótką chwilę czas zastyga i świat zatrzymuje się w ruchu. Tylko na krótką chwilę.
I jeśli komuś uda się żyć w takiej chwili, będzie żył wiecznie-
L. Oliver w  „Delirium”.

Jak kiedyś mierzono czas? Kogut piał. Gorzej, gdy trzy razy. Co zdarza się i teraz. I niejednemu z nas.  Kogut pianiem odpędzał licho i złe moce, które panoszyły się w obejściu nim wzeszło słońce i nim ranne wstawały zorze. Doba dzielona była na: świt – przed wschodem słońca, brzask i zorza, potem dnienie, przedpołednie, południe i popołednie, śródwieczerz, odwieczerz, wieczór, zmierzch, zmrok i ćma, kiedy robiło się całkiem ciemno. Jak to wszystko cudnie brzmi! Ile straciliśmy wraz z rozwojem cywilizacji…Ludzie obserwowali  słońce i rośliny, zachowanie zwierząt,  na wieżach kościelnych  rozlegały się mosiężne dzwony,  na ratuszach zegary. Świadome odliczanie czasu łączy się z wędrówką słońca po sklepieniu nieba. I tak powstały: gnomon , zegary słoneczne, wodne, piaskowe, klepsydra, czy zegar ogniowy. Pierwszy kalendarz stworzyli Majowie. Postrzegali oni czas jako lustro odbijające sprawy boskie, ludzkie, świata, kosmosu, nieba czy piekła i układali je w cykle z  podziałem na dni, miesiące i lata. Pojawienie się międzypaństwowych linii kolejowych wymogło zunifikowanie systemów czasowych, a dzięki rewolucji przemysłowej fabryki skoordynowały pracę tysięcy ludzi.
W 1875 r. na  kongresie podzielono kulę ziemską na 24 strefy czasowe,  10 lat później jako odnośnik przyjęto godzinę południka Greenwich.

No dobrze, to kilka faktów, ale czy szanujemy czas? Czy odbębniamy? Lub czy- w poszukiwaniu straconego, jak Proust- przez 7 tomów, 3880 stron, 13 lat – tracimy teraźniejszy? Alicja w Krainie Czarów  usłyszała od Kapelusznika: W tym właśnie sęk, że Czas nie znosi, aby go zabijano. Gdybyś była z nim w dobrych stosunkach zrobiłby dla Ciebie z twoim zegarem wszystko, co byś tylko chciała.
Kiedy nie mam pomysłu na dzień, żeby go uratować  sięgam po książkę. To nigdy nie zawodzi. Gdy się ktoś zaczyta, zawsze albo się czegoś nauczy, albo zapomni o tym, co mu dolega, albo zaśnie – w każdym razie wygra. (H. Sienkiewicz.) Znam też kobietę, która, by jak mówi ‘nie marnować ani chwili’, wszelkie czekanie- u lekarza lub w kolejce, jazdę samochodem, czy nawet żeby ciasto się dopiekło [sic!] wypełnia ‘zdrowaśkami.’

Myślenie Niech ten dzień się już skończy, działa na mnie jak płachta na byka. Jest to niestety podsycane przez media. Dzięki Bogu już weekend? Piątek piątunio. Poważnie? A ile tych piątków mamy w roku? Zerknijmy na życie pszczół, może to- jak kubeł zimnej wody- nauczy nas nieco pokory: Robotnice wiosenne i letnie żyją średnio zaledwie 36 – 40 dni; z czego 21 spędzają w ulu. Co my byśmy zrobili mając tylko tyle czasu? W ulu pszczoła odżywia się, jest sprzątaczką, karmi najpierw starsze potem młodsze larwy, opiekuje się matką, sprząta ul , wypaca wosk , buduje plastry , odbiera i przerabia nektar, wyrusza na swój pierwszy oblot, jest strażniczką. Po opuszczeniu ula- zbieraczką. Taka jedna drobna pszczoła przez całe swoje życie jest w stanie wyprodukować 1/12 łyżeczki miodu; i bez dwóch zdań, nie jest to życie zmarnowane!

Z kolei  mała pszczółka Bze Bze, bohaterka  bajki „Malowany ul” A. Bahdaja, zamiast nektar, zbierała farby z palety malarza, który na polanie tworzył swój obraz łąki pełnej kwiatów, motyla i ważkę mieniącą się jak kropla wody . Bze Bze postanowiła namalować podobny wewnątrz ula. Jej pracę najpierw uznano za bezużyteczną i Bze Bze została ukarana za ‘lenistwo’. Dopiero zimą, gdy świat stracił większość ze swoich kolorów,  widząc na ścianie ula barwną łąkę w cudownym, modrozłocistym świetle letniego poranka , Królowa matka, dogłębnie poruszona, dostrzegła i odczuła jej sens i piękno.

Jesteśmy bezradni wobec czasu, wiec próbujemy go jakoś ujarzmić, dzielić na godziny, minuty, sekundy zamknąć w błyszczących zegarkach, ale jest on nieuchwytny i może właściwie jest złudzeniem?
W 1582 roku, ci, którzy zasnęli w środę 4 października, obudzili się w czwartek, ale 15 października. Przespali tyle dni?  Nie. ‘Zabrano’ im je. Kalendarz gregoriański uwzględnia niedokładność w czasie obiegu Ziemi wokół Słońca. Jego poprzednik, kalendarz juliański, źle naliczył 10 dni, dlatego w bulli „Inter gravissimas” papież Grzegorz XIII nakazał je ominąć w kalendarzu.

A ilu z nas wie, że tak naprawdę dzień nie trwa pełnych 24 godzin, ponieważ Ziemia obraca się raz na 23 godzin, 56 minut i 4,2 sekund? Co dzieje się z tymi niecałymi 3 minutami? I czy to istotne?
Może, ale bardziej liczy się nie to ile mamy czasu, ale jak go wykorzystujemy. Człowiek wmówił sobie, że ma za krótkie życie, w związku z czym zwykł się tłumaczyć ustawicznym brakiem czasu. Tylko, powiedzmy, gdyby żył dwa razy dłużej, miałby go więcej? W. Myśliwski, „Ostatnie rozdanie”.
Podobnie  C.R. Zafón w  książce „Cień wiatru” pokusił się o refleksję: Czas, im bardziej jest pusty, tym szybciej płynie. Życie pozbawione znaczenia przemyka obok, jak pociąg niezatrzymujący się na stacji. Zróbmy rachunek sumienia, ale nie bądźmy też dla siebie zbyt surowi. Bo przecież jeśli marnowanie czasu daje Ci radość, to nie jest to czas zmarnowany. ( J. Lennon.)

A gdyby tak odmierzać czas kwiatami? Ja mam swój ‘zegar kwiatowy’. Zaczynam w marcu, gdy kupuję bratki, później jest  godzina tulipanów, godzina lilii, róż, słoneczników, wrzosów, chryzantem itd.
Nie można upiększyć całej ziemi, ale przynajmniej ten fragment, który mamy, jeśli mamy.
Obsiewać, obsadzać, plewić. Zamiast tradycyjnego zegara z cyframi sprezentujmy sobie  taki z  ptakami.
Coś pięknego! Na przykład pierwsza godzina to modraczek, piąta- trznadel łąkowy, ósma- rudzik krasny, a jedenasta- sikorka bogatka. W lasach i parkach coraz częściej znajdujemy tablice edukacyjne z ptasim budzikiem.  Kierując się informacjami w nich zawartymi w połowie maja usłyszymy kolejno: drozda śpiewaka o godzinie trzeciej, dziesięć minut później rudzika, kosa, świergotka drzewnego, kukułkę, sikorkę bogatkę, pierwiosnka itd. Czas odmierzany śpiewem to zyskany czas.

Szkoda mi, że nie zdążę przeczytać wszystkich książek wartach przeczytania,  nie odwiedzę wszystkich miejsc. Nie zrobię tego, co mogłabym. Ale nie tracę czasu na ten żal. Różnie odczuwamy ‘długość’ czasu, godzina godzinie nie jest równa. Zależy, co sprawia nam przyjemność. Jazda rollercoasterem trawa przecież zaledwie kilka minut.  A minuta to może być długo. Nawet pół. 30 sekund patrzenia komuś w oczy- piękna sprawa! 30 sekund przytulenia, trzymania za rękę, wystarczy by zrozumieć
i przekazać tak ważne informacje. Czyż mógłby zaistnieć większy cud aniżeli ten, co zdarza nam się
w chwili, kiedy patrzymy sobie nawzajem w oczy?
H.D.Thoreau.

Nie żałujmy czasu najbliższym, żeby później, gdy ich zabraknie, nie żałować. Zwolnijmy. Slow life to przyhamowanie tempa życia. Do balansu i harmonii. To balsam dla duszy i zmęczonych stóp. Życie na własnych zasadach. W bajce o króliku i żółwiu to powolny i zrównoważony wygrywa wyścig. Warto żyć w tempie, które pozwala zobaczyć więcej. Poczuć, powąchać, dotknąć, odpocząć, rozpieścić siebie. Bo jak można uszczęśliwiać innych jeśli się samemu ma nos spuszczony na kwintę?
A Slow food? Jest czasochłonne, przygotowane z naturalnych, świeżych produktów.
Nie tylko zaspokaja głód, ale daje przyjemność. To gotowanie z sercem i pasją. Jak u mojego męża, który tak często śpiewa w kuchni. Lub jak u Gordona Ramseya, który podskakuje z ekscytacji jakby był na sprężynce gdy mówi o jedzeniu. I całuje ptaki i ryby  które złapał.

Ważny jest wspólny posiłek przy estetycznie zastawionym stole. Lub chociaż przy tym ładnym stole, jeśli z takiego czy innego powodu jesteśmy akurat sami. Nie na kolanach, nie na stojąco, nie przed telewizorem czy z komórką w ręku- wtedy się tylko pochłania, bezwiednie połyka. Co trochę przypomina karmienie zwierząt do uboju. Śniadanie na balkonie czy kolacja na tarasie, smakują o niebo lepiej niż przy telewizorze. O to niebo, które widać, o ptaki które słychać, o drzewa i kwiaty, które nas otaczają. Wolniej, to na pozór  mniej intensywnie ale wcale nie ubożej. Głębiej. To pełniejsze oddechy i smakowanie życia. Skupianie się na relacjach z bliskimi i na zgodę z samym sobą. Z dala od zgiełku, bieganiny, szturchania się. Bez zbędnych potrzeb, informacji i nie naszych myśli. Warto spróbować, Przynajmniej na jakiś czas- efektywny czas. Żeby spojrzeć życiu w twarz… Zawsze patrz życiu w twarz. Dopóki się nie przekonasz, do czego ono jest. Do końca, aż je poznasz. Aby pokochać je takie, jakim jest. A później, żeby je odłożyć. Leonardzie…Zawsze między nami całe lata… Zawsze lata. Zawsze miłość. Zawsze godziny. Virgina Woolf -odkładając już swoje życie- w filmie „Godziny”.

Próbować,  żeby -gdy przyjdzie także po nas Zegarmistrz światła purpurowy  by nam zabełtać błękit
w głowie -być  jasnym i gotowym
(B. Chorążuk).

Cytowany już H. D. Thoreau na dwa lata zamieszkał w skromniej chatce nad jeziorem Walden. Jeśli nie liczyć rzadkich okazji, gdy udawał się na piechotę do miasteczka na zakupy i spotykał z przyjaciółmi, był przez ten okres oddalony od cywilizacji. Prowadził życie proste, surowe, w zgodzie z natura i sobą

Zamieszkałem w lesie, albowiem chciałem żyć świadomie, stawać w życiu wyłącznie przed najbardziej ważkimi kwestiami, przekonać się, czy potrafię przyswoić sobie to, czego może mnie życie nauczyć, abym w godzinie śmierci nie odkrył, że nie żyłem.

Gdy się budzimy, mamy dobre intencje. Chcemy wykorzystać jak najlepiej nadchodzący czas. Różnie nam się to udaje. Ale zawsze warto się starać. Nie czekajmy na Godota, bo tych szans ubywa.
Zegary topnieją jak na obrazach Dalego. Godziny uciekają jedna, po niej druga, przechodzisz przez tę pierwszą, a zaraz, o Boże, jest następna. (M. Cunningham.) O tym trzeba pamiętać. I żeby mieć porządek w szafie i pod dywanem. Jeśli okruchy z blatu są starte,  a podłoga zamieciona, to wewnątrz też jest czyściej. W sercu. Znów się nie udało. Wysypały się z twoich ust słowa nieprzemyślane, głośne i ostre. Wypełzły z ukrycia jak węże, jadowite i śliskie. A ty zdziwiona ich obecnością i niszczycielską mocą, kulisz się. Trzasnęły przeszklone drzwi. Popękało zaufanie. Na tych samych szwach. A wszystko to, co nie zrobione – nic wielkiego właściwie – wiersz, pejzaż, przetarte okno, ciasto, uścisk czy pochwała – siedzi obślizgłą ropuchą na piersiach i nie pozwala zasnąć. Gdybym mogła cofnąć czas – myślisz, zamiast Gdybym mogła się jeszcze obudzić. Trzeba go dostrzec jak wynurza się z ciemności. Pociągnij za wstążkę, rozsuń zasłony- nowy dzień kładzie się u twoich stóp. Dobrze go wykorzystaj.MP

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Magdalena Podobińska urodziła się w zachodnio-południowej Polsce, dorastała w środkowo-południowej części kraju, obecnie mieszka wraz z rodziną na południowym-wschodzie. Wszędzie tam czuje się dobrze, niemniej gdyby miała, chętnie nosiła by T- shirt z hasłem I love Gdynia.
Jest nauczycielem j. angielskiego i francuskiego. Pisze dla dorosłych i dla dzieci. Bierze udział w cyklicznych Przeglądach Twórczości Nauczycieli w Muzeum Ziemi Leżajskiej.
Ma na swoim koncie mniejsze i większe sukcesy literackie, znalazła się też w kilku antologiach, na Brackiej, na Zamku w Cieszynie czy w radiu Poznań.
Nie wyobraża sobie życia bez muzyki.
Poza tym czasami rysuje, maluje i pstryka zdjęcia, które często jak mówi ‘podkręca’ by pokazać entuzjazm z jakim mimo wszystko patrzy na życie.
Więcej na stronie:  https://www.facebook.com/magdalenapslowaobrazymoje

PODZIEL SIĘ