Jacek Bierut 71

O myśleniu słów kilka
Agnieszka Kostuch

Mam problem z książką Jacka Bieruta 71 [czyt. według zaleceń autora: siedem jeden] (Wydawnictwo j, Wrocław 2019, ss. 160). Na pewno nie zasłużyła na łatę przeczepioną przez jedynego jej recenzenta – „paprochy”, ale też trudno jest mi zgodzić się z opinią, że jest „znakomita”, zamieszczoną na stronie Radia Wrocław Kultura, patrona medialnego książki, co jakby nie było, obniża wiarygodność tej oceny. Więcej recenzji 71 nie znalazłam i to też skłoniło mnie do tego, żeby jednak głos zabrać. Albo raczej dać szansę tej książce być na nowo opowiedzianą i to nie w sposób zero-jedynkowy. Uprzedzając śmiech na sali niektórych redakcji pism, których misją naczelną jest „śledzenie nowości wydawniczych”, mam świadomość wieku książki. Jeżeli milczenie krytyków na temat 71 miałoby być dowodem na to, że wartość książki skłania się ku zerze, to ja się z takim argumentem nie zgadzam. Po pierwsze dlatego, że wiem, ile ciekawych książek jest pomijanych milczeniem w pismach literackich, po drugie dlatego, że co by nie powiedzieć i jakie by nie mieć odczucia po lekturze 71, to na pewno nie można przejść obojętnie wobec tego zbioru opowiadań. Nie zgadzam się z tezą recenzenta, że Bierut „zwalnia z myślenia” swoich czytelników w 71. Ja mam po lekturze tej książki wręcz przeciwnie. Szukam intensywnie spoiw, które by łączyły te opowiadania, i nie znajduję. A jak sam wyznał Bierut w wywiadzie dla rzeczonego radia, one istnieją. Ufam, że autor wie, co mówi, i że dokonany przez niego wybór tekstów – wydawałoby się każdy z innej bajki, epoki – był wyborem przemyślanym, i nie są to, jak zarzucił mu ww. recenzent – „paprochy życia, które zalęgły się w szufladzie pisarza. W folderze >>inne<< na pulpicie komputera. W zakamarkach >>tekstów rozpoczętych<<”[1]. W moim odczuciu ich różnorodność, inność nie musi ich dezawuować (poza jednym, o którym za chwilę). Tych spoiw między nimi nawet nie potrzeba mi widzieć. Sam autor wypowiedział się, że ten zbiór oddaje jego twórczy rozwój. I to akurat widać, biorąc pod uwagę pierwsze i ostatnie opowiadanie. Niestety, wolałabym, żeby to pierwsze w ogóle się w nim nie znalazło, bo dla mnie – z perspektywy kobiety – monolog bohaterki w Paryżach północy jest najbardziej nieudaną częścią tej książki. Inna sprawa, że sam gatunek, jaki wybrał autor, nie jest łatwy, z czego doskonale zdaje sobie sprawę: „Opowiadanie jest bardzo trudną formą. Według mnie dużą trudniejszą niż powieść. Mnie jest łatwiej napisać powieść niż dobre opowiadanie”[2]. I tu Bierut zyskuje mój szacunek, bo jeśli uznany autor wybiera formę, która jest dla niego wyzwaniem, a nie bezpiecznym kroczeniem utartą ścieżką, to znaczy, że szuka czegoś więcej niż tylko owego uznania. To znaczy, że jeszcze chce mu się ryzykować. I dlatego nie zgodziłabym się z tezą, że 71 jest owocem wygodnictwa, zbiorem „wygrzebanych resztek”. A już na pewno takim „odpadem” nie można nazwać ostatniego w tym tomie i jednocześnie najdłuższego opowiadania Austriacy. Sam autor mówi o nim: „Austriacy to jest chyba najlepszy tekst, jaki napisałem”[3] (niestety, nie znam innych książek Bieruta i nie mogę dokonać porównań). Hasło – Powstanie Warszawskie, które pojawia się w opisie owego opowiadania na stronie wydawcy – działa na mnie, jako czytelniczki, raczej odstręczająco (dosyć książek z martyrologii narodowej już przeczytałam), a jednak Bierut uwikłał ten temat w zupełnie innym anturażu – z krowami w roli głównej (chociaż piwnic, koktajli Mołotowa i czołgów nie pominął użyć). I te krowy, a ściślej cielęta, będą długo siedziały mi w głowie (i zmuszały do myślenia, panie Holden). Główny bohater Austriaków, prowadzący skład pociągu towarowego, jest jak ewangeliczny Cyrenejczyk, przymuszony do opieki nad przewożonymi cielakami. Notabene, w tej fusze widzi dla siebie szansę na dotrwanie do końca wojny żywym.

„Nie odwracają od ciebie głów, choć widzą, że niczego nie przyniosłeś. […] Patrzy się im w wielkie oczy i się im śpiewa i tańczy, że wszystkie się je cichutko zabije […] One lubią ten taniec i śpiew. Przynajmniej daje im się pić. Kiedy samemu jechało się jak one, zamkniętych w bydlęcym wagonie, oddało się zegarek za łyk wody z kałuży na podłodze”. (s. 105)

W tym pokazaniu współdzielenia losów jego bohatera ze zwierzętami podczas wojny Bierut przypomina mi trochę Olafa Clemensena, ukraińskiego autora książki Lato ATO, o której też pisałam[4]. Obojętność wobec żywego „ładunku” ustępuje empatii i szacunkowi, w okolicznościach wojennych szczególnie zadziwiających.

„Wyprowadzało się krowy po jednej. Mówiło się do nich cicho. Ludzie lubią jeść – się mówiło. Ludzie też są ważni. A was i tak nie ma już czym karmić. Wy byście ludzi przecież nie zjadły. Sama widzisz, że odwrotnie się nie da. Przecież to lepsze, niż trafić w gęby Niemiaszków, tych moich Austriaków. Niemiaszki to po wielu spalonych wsiach by was wysrali. Ludzie pluliby na ich gówno. Chodźcie, kochane. Nikt nie przyszedł na świat na zawsze”. (s. 117)

I nie trzeba być wegetarianinem, żeby się wzruszyć słysząc taki monolog. Czy 71 przynosi więcej wzruszeń? Zdecydowanie tak. Nawet jeśli wydaje się, że główną dewizą większości bohaterów tych opowieści jest „nie rozklejać się”, „nie dać po sobie znać słabości”, to widzimy i słabość wielu z nich, i dajemy się poruszyć oglądanymi scenami. Mnie najbardziej poruszyła ta odmalowana w opowiadaniu Hiena. Od początku nic nie było w nim oczywiste, poza odczuwalnym strachem bohaterki i jej ojca-„białasa” o ich kruche życie, wystawione na pastwę kaprysu dowódcy śmiesznie wyglądającego oddziału jakichś malców z karabinami. Post factum doczytałam na stronie wydawcy, że opowiadanie nawiązuje do „działalności dziecięcych oddziałów paramilitarnych na pograniczu RPA, Botswany i Namibii”.

Prowadziło go dwóch maluchów. Tak małych, że to mogłoby się tylko przyśnić. Ledwo dźwigali te pistolety z połową magazynków. Z całymi mogliby się niechcący postrzelić w stopy. Ich szynele to były właściwie frędzle. Po ilości frędzli można było rozpoznać rangę. Im więcej frędzli, tym krótsze życie przed sobą. Wiadomo., że wszyscy mieli krótkie. Może nawet jeszcze z tydzień. (s. 38)

Jest zatem poważnie w 71, jest straszno. Jest nad czym myśleć po lekturze…

Ale obok dramatu, naturalizmu, nie można pominąć milczeniem innych elementów narracji, takich jak: groteska, ironia, poczucie humoru (adekwatne do koloru okładki). W tym zbiorze jest trochę jak w buzującym się tyglu (aż się prosi, żeby zrobić porównanie do wojskowej grochówki – gęstej od produktów, smacznej, ale – jak się okazuje po cytowanej recenzji – również ciężkostrawnej). Sam autor we wspomnianym wywiadzie czyni istotną uwagę w tym kontekście: „W moich książkach być może za dużo się dzieje, za dużo jest postaci, wątków, zapętleń, różnych rozwiązań, akcji itp.”. Otóż to, panie Jacku. Sam pan zdiagnozował problem, jaki mam z pana książką. Nie jestem przyzwyczajona do tak gęstej fabuły. Gubię się w niej, co wymusza powrót do wcześniej przeczytanych stron. Robię krok na przód i trzy w tył (podpierając się do tego pomocą płynącą z pana strony internetowej i wywiadu). Ale to tylko świadczy o tym, że lektura 71 nie jest banalnie prosta (jak twierdził poprzedni recenzent). No chyba, że jestem tępą czytelniczką (oczywiście taką możliwość też trzeba przyjąć, panie Holden).

Teraz powinnam reasumować. Hm, tylko jak to zrobić, kiedy czuje się, że odczytało się tylko znikomą część tego, co autor w tę książkę włożył. Wciąż nie widzę tych spoiw między opowiadaniami (no, może poza jednym, nieszczęsnym Kubusiem, występującym w dwóch z nich, ale to raczej słabe łącze). Nie mam zatem wyboru – muszę jeszcze pomyśleć nad każdym z tych opowiadań osobno i razem. Czego życzę również poprzedniemu recenzentowi. Ponoć tylko krowa nie zmienia zdania.

[1] https://czytanieisluchanie.blogspot.com/2022/04/paprochy.html

[2] https://www.radiowroclaw.pl/articles/view/92987/Jacek-Bierut-71-w-tej-ksiazce-jest-moj-najlepszy-tekst-WIDEO-ROZMOWA

[3] Ibid.

[4] https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2021/Przewodnik-Katolicki-12-2021/Kultura/Wojna-nie-tylko-ludzi

a

a

Książka wciąż do kupienia w zaprzyjaźnionych księgarniach i tu: https://allegro.pl/oferta/jacek-bierut-71-proza-polska-literatura-9248444121

a

a

Recenzja ukazała się pierwotnie we wrześniowym numerze Odry.

PODZIEL SIĘ