Las zaginionych ludzi. Agnieszka Kłos

Tkliwa opowieść o zranionej ziemi
Agnieszka Kostuch

 

Las zaginionych ludzi Agnieszki Kłos to poetycki reportaż o miejscu wykreowanym przez autorkę, zwanym Jasną Polaną. Już jego konstrukcja nie jest standardowa – składa się z 29 krótkich rozdziałów, z których większość mogłaby z powodzeniem funkcjonować samodzielnie jako opowiadania. Również język nie jest typowy dla reportażu, naszpikowany jest środkami stylistycznymi. Tym samym otrzymujemy utwór, który przekracza ramy jednego gatunku. Kłos pięknie „pogodziła” reportaż z poezją. I wcale się nie dziwię, że sięgnęła po język poetycki, bo historia Jasnej Polany, jej aura, doświadczenia ludzi, którzy ją odwiedzili, wymykają się rzeczowym, racjonalnym opisom.

Oniryzm tej prozy i nawiązania do Ziem Zachodnich od początku lektury nasunęły mi skojarzenia z prozą Tokarczuk. A co za tym idzie, pojawiło się pytanie, czy autorka nie popełniła grzechu epigonizmu? Widzę jednak wyraźne różnice między tymi dwiema twórczościami. Proza Kłos jest zdecydowanie bardziej poetycka i skondensowana. To, co je łączy, poza wspomnianym oniryzmem, to na pewno problematyka.

Las zaginionych ludzi to historia miejsca opuszczonego przez Niemców i zasiedlonego przez polskich repatriantów. Ale jak wyjaśnia autorka w rozmowie dla Radia Wrocław[1], nie jest to jedno konkretne miejsce, ale połączenie różnych miejsc, zarówno znajdujących się na tzw. Ziemiach Odzyskanych, jak i na wschodzie Polski. Miejsce to ukrywa – ale jak się okazuje nie do końca skutecznie – zbrodnie dokonane na Żydach,  sprowadzonych tu do obozu pracy przymusowej, czy może obozu koncentracyjnego. Miejsce to zostało „wybebeszone” po wojnie przez poszukiwaczy złota, a z biegiem lat coraz bardziej owiało się mroczną aurą i niechlubną sławą.

„Polana była dziwna.
Ludzie nie chodzili na nią na grzyby, choć rosły tu kanie. Grzyby z Polany nie smakowały.

W nocy tych, którzy je zjedli, ogarniała osobliwa gorączka, rodem jak z pustyni lub tundry. Pełzło coś po ciele ludzkim: wspomnienie czy sen. Wykrzykiwali, zrywając się z łóżek, te same słowa. I chyba chcieli biec na Polanę, żeby się ich pozbyć. Ale na Polanie nie było nikogo.

Nikt więc grzybów nie zbierał, bo cała Polana była trująca”.

(s. 7)

Powyższy fragment obrazuje zapis narracji zastosowany przez autorkę w całej książce, nasuwający skojarzenia z wersami wiersza/poematu, w których tak ważne są pauzy. W tych tekstach cisza bardzo mocno wybrzmiewa. To cisza po ludziach zamordowanych i wygnanych. A także milczenie nowych mieszkańców tej ziemi. Jedynie drzewa – świadkowie zbrodni – przeciwstawiają się tej „ciszy niepamięci”.

„Drzewa były.

I stały się przekleństwem; świadczyły i przeszkadzały ludziom. Wchłonęły całą opowieść i wszystkie historie, które utkwiły w konarach, pod korą, w kręgach soku i cierpienia. W milczeniu, szumie. W opadłych liściach. Ale nie było nikogo, kto chciałby je przyjąć.

[…]

Ludzie patrzyli na drzewa i nie widzieli nic. Widzieli drzewa, nie widzieli historii. Dlatego drzewa ze złością szumiały, a grzyby ze złości truły. Ale ludzie i tak niczego nie rozumieli”.

(ss. 7-8)

Jeszcze do niedawna potraktowałabym te słowa jedynie metaforycznie. Ale niedawno znajomy przesłał mi fotografię osmolonego drzewa z miejsca zbiorowej egzekucji wykonanej na Żydach. Pod koniec wojny Niemcy, świadomi zbliżającej się klęski, rozkopali grób zbiorowej mogiły i spalili ciała. Po tamtym ogniu pozostały do dziś ślady na korze drzew. Czy można o bardziej dosadny argument za tym, że te drzewa zasługują na miano świadków zbrodni?

Agnieszka Kłos idzie dalej i personifikuje drzewa, przypisując im ludzkie uczucia, na czele z empatią. Kiedy „nowi ludzie” przychodzili na Polanę, żeby ją rozkopywać w poszukiwaniu cennych łupów – „drzewa szumiały o zawiedzeniu, rozczarowaniu, przykrości” (s. 14).

Ale w końcu zdarzył się przełom w postrzeganiu tego miejsca. Ktoś zapalił znicz na Jasnej Polanie.

„Płonące światełko zaniepokoiło mieszkańców jak ogień. Przyszli na Polanę i patrzyli. Nikt nie zgasił płomienia. Na szczęście był wiatr i światełko zgasło. Słoik po zniczu leżał długo, aż przykrył go ciężki śnieg i lód zimy stulecia. Szukali między sobą zdrajcy, Żyda, Niemca, Polaka. Sny niespokojne leczyli samogonem, brzydkim stosunkiem, krzywdą słabszych”. (s. 15)

A jednak z czasem, wraz z pojawieniem się dzieci, z którymi „nowi ludzie” odwiedzali Polanę, ich stosunek do niej się zmienił.

„Po przekopaniu Jasnej Polany stało się jasne, że znaleźli ludzi, a nie złoto. I byli wściekli, dlatego przez lata ignorowali tamtych ludzi i mieli ich za nic. Ale czas płynął i łagodził wszystko. Pojawiły się w końcu ludzkie uczucia i pojawił się zwyczajny ludzki smutek, który […] dopomina się, doprasza dobra, współczucia i troski. Bo jak to, przecież to, co leżało między korzeniami, było ludźmi i za takich zaczęli ich uważać”. (s. 21)

W opowieści Kłos bardzo mocno wybrzmiewa problem tzw. nieswojości, czyli braku poczucia zakorzenienia przesiedleńców na tzw. Ziemiach Odzyskanych, problem z poradzeniem sobie z niechcianą, „poniemiecką” przeszłością miejsca, które się zajęło. Pierwszy raz przeczytałam o nim w książce Nieswojość[2], która jest zbiorem fotografii i tekstów wybitnych autorów (m.in. Tokarczuk, Maliszewskiego), pod redakcją Agaty Pankiewicz i Marcina Przybyłki. Ta dwójka fotografów pokazała architekturę Dolnego Śląska w sposób dla wielu bardzo zaskakujący – zetknięcia się dwóch cywilizacji: przedwojennej niemieckiej i PRL-owskiej. Te obrazy stały się przyczynkiem do dyskusji o zakorzenieniu lub jego braku przez mieszkańców Ziem Zachodnich, o budowaniu przez nich nowej tożsamości Dolnego Śląska. Książka Agnieszki Kłos brzmi bardzo kompatybilnie z podjętym tam dyskursem.

„Oni musieli żyć między żywymi a martwymi, wrzuceni na skrawek drugiej części lądu, okpieni, obcy względem rodzin niemieckich, rosyjskich, żydowskich i polskich. Kim byli zatem? My to tutejsi – mówili kiedyś. Teraz zaś nie byli ani „nimi”, ani „tutejszymi”. Ktoś podarował im domy i miasta dopiero co opuszczone, z obiadami na stole, i powiedział: bierzcie i czyńcie sobie poddanym, a my wam powiemy, ile to jeszcze potrwa. Dlatego czekali. Nie zapuszczali korzeni. W trwodze i przysiadzie, rozglądając się i żyjąc jedynie w połowie. Bo choć między rzadkimi drzewami widzieli niebo, a wokół świat, nie było to ich niebo ani ich świat. A wszystko wokół wyższe o stopień cywilizacji, ale wrogie, bo pochodzące od wroga. (ss. 24-25)

Jak widać, Kłos okazuje się mniej surową sędziną, niż to mogło wydawać się na początku książki. Próbuje usprawiedliwić tych, którzy nie chcieli, czy nie mieli wystarczająco wiele sił, żeby udźwignąć bolesną historię Jasnej Polany i przez wiele lat ją wypierali ze swojej świadomości.

„A teraz budząc się, poczuli, że mają to na końcu języka. Odsłona. To nie to samo, co odkrycie. Las i Jasna Polana odsłaniała im zbrodnię, ale do ludzi należało jej odkrycie. Tu, można powiedzieć, spotkali się z lasem w pół drogi, bo jako rolnicy zaczęli grzebać w ziemi. A spoglądając przy pochodniach w głąb, odkryli tkliwość ziemi i jej ranliwość. Zrozumieli wówczas, że ktoś ich oszukał, bo nie zostali stworzeni po to, żeby kłaniać się księciu ciemności ani żadnemu księciu na ziemi”. (s. 27)

Przez całą książkę przewija się także problem symbiozy przyrody z ludźmi i jej zakłóceń. Autorka ostatecznie rozwiązuje go bardzo optymistycznie, kreśląc oniryczny obrazek (sen milicjanta?) z „rabinem”-„łysym chłopcem” śpiewającym z „tutejszymi” – „aj, aj, aj” – i tańczącymi na środku Polany, ku uciesze drzew.

„[…] drzewa szumiały spokojnie, syte, nareszcie zauważone, wysłuchane. Wygląda na to, że zbliżyły się do ludzi na tyle, na ile mogły tego dnia, i nie chciały ich opuścić, czuły bowiem, że ludzie nareszcie przemówili ich głosem”. (s. 64)

Poetycka proza Agnieszki Kłos bez wątpienia zasługuje na naszą uwagę. Tym bardziej, że takich Jasnych Polan – czekających wciąż na wysłuchanie ich bolesnych historii – mamy w Polsce bardzo wiele. Może Las… pomoże nam je usłyszeć.

.

Agnieszka Kostuch

.

Agnieszka Kłos, Las zaginionych ludzi, Wydawnictwoj, Wrocław 2023, ss. 72.

[1] Radio Wrocław, audycja „Kultura DAB+Literatura” z dn. 15.02.2024r.; dostęp online: https://www.radiowroclaw.pl/articles/view/138237/Literatura-7-2024-Maria-Paszynska-Malgorzata-Orzel-Agnieszka-Klos?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTEAAR1bjB1S7In5QOy0iet-FU8NWDdKpAL97zSmmx-vMYKH-6bc0oO9iJBnibo_aem_AZJzWg3wFOplygRXiQRHJf6lBbw12xjcyTUOyLsopgjTxLMfr7mUknhTyDLknsjMoAYZIFLvJ3ABgZoJqZV6dBcB

[2] Nieswojość, red. A. Pankiewicz, M. Przybyłko, Wydawnictwo Warstwy, Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie, Wrocław 2019.

.

źródło: 42. numer Kwartalnika Literacko-Kulturalnego „LiryDram”

Dziękujemy Kwartalnikowi Literacko-Kulturalnemu „LiryDram” za zgodę na przedruk tego tekstu.

.

Książka dostępna tu: https://allegro.pl/oferta/agnieszka-klos-las-ludzi-zaginionych-14832310990

.

.

Las zaginionych ludzi. Agnieszka Kłos
fot. Róża Bierut

PODZIEL SIĘ