Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Już ponad dwa lata
Adam Poprawa

Życie Jacka Łukasiewicza domknęło się, ale biografia nie: ta pisze się nadal i będzie kontynuowana, we wspomnieniach i powrotach do wielkiej biblioteki dzieł pozostawionych przez zmarłego, a także – choć to czasami trudniej zobaczyć – w inspiracjach jemu zawdzięczanych, a doświadczanych zapewne przez wielu. Był mistrzem ponad wszelką wątpliwość; takim jednakże, któremu niespecjalnie chyba zależało na stworzeniu swojej szkoły. Jego metodą uczenia (i tak, pedagogiką również) było skrycie się w cieniu, by jak najwięcej miejsca zostawić przychodzącym z wierszami, pracami zaliczeniowymi, rozdziałami magisterek czy doktoratów. Owszem, czytał uważnie, ba! najuważniej w świecie, komentował dokładnie, niemniej zawsze miały to być dzieła przybywających po wiedzę lub ocenę, nie zaś teksty według jednego, by tak rzec: jednomistrzowskiego wzorca. I zawsze był ciekaw tych innych poezji, rozpraw, książek. Mając wyrobione przez lata i oryginalne, wyrafinowane poglądy estetyczne, z wielką powagą i skupieniem traktował każdy debiutancki tomik. Przez lata mogłem to widzieć z bliska, jako juror najważniejszej polskiej nagrody poetyckiej, której kapitule przewodniczył właśnie Łukasiewicz.

Pasjonowało go nowe – nie dlatego jednak, że nowe, lecz dlatego, że się dzieje; to ważka różnica. Zadzwoniłem kiedyś do niego, na co on: „A wiesz, oglądam właśnie pokaz mody włoskiej”. Całkiem niedawno zaś, jak się miało później okazać, w ostatnich miesiącach życia, napisał w Notatkach literackich, systematycznie publikowanych w „Odrze”, że wprawdzie nie zna się na prawie, ale lubi przysłuchiwać się dyskusjom prawników. Był zachłanny świata jako czytelnik, podróżnik, entuzjasta sztuki kulinarnej, znawca malarstwa wreszcie. Kilka lat temu, już po osiemdziesiątce, pojechał do Holandii, żeby dokładnie zwiedzić kilka tamtejszych muzeów. Znajomi – co smutne, nawet z naszej, niby humanistycznej branży – dziwili się. „Jedziesz na jakąś konferencję, tak?”. „Nie, chcę po prostu obejrzeć obrazy”.

Niemniej w tym lubieniu świata, w takim, jak można by mniemać, dobrym czuciu się w świecie, był też cień, nie do końca ujawniany nawet w wierszach. We wspomnianych Notatkach literackich, będących dziennikiem lektur, a też komentarzy do różnych wydarzeń, napisał kiedyś o wieku XXI, w którego pierwszej połowie umrze. Temat nie wymagał mówienia o śmierci, zwłaszcza własnej, jednak na (nagłą) chwilę się pojawił.

Też już w późnych swoich latach Jacek Łukasiewicz wybrał się na zorganizowany wyjazd do północnej Afryki, przeczytał Harry’ego Pottera, pożyczonego od jakiegoś chłopca, innego uczestnika tej wycieczki. We Francji bywał nieraz; któryś z wcześniejszych wojaży przypadł na kampanię zakończoną dla Charlesa de Gaulle’a niepowodzeniem. Łukasiewicz wspominał, że w trakcie tamtej kampanii sprzedawano długopisy z karykaturą de Gaulle’a, cieszyły się sporą popularnością; kiedy jednak przegrał, natychmiast owe przedmioty z rynku wycofano. Łukasiewicz wspominał ten epizod z uznaniem: ostre starcia ani ataki bynajmniej go nie pociągały. A, przypomnę, zapatrywania estetyczne (i inne) miał wcale wyraziste.

Powiedział w którymś wywiadzie, że najczęściej występuje publicznie w trzech rolach: uczonego literaturoznawcy, krytyka literackiego i dydaktyka na polonistyce. I nie chciałby tych ról rozdzielać. Między innymi z takiego całościującego podejścia brała się jego wyjątkowość. Zajmował się literaturą dwudziestego wieku (choć nie tylko), nieraz więc przychodziło mu – tyle że w innym, historycznoliterackim trybie – relacjonować wspomnienia z młodości czy opisywać książki przyjaciół. Taki przywilej, a czasem też kłopot współczesnościowców (jak w gwarze polonistycznej nazywa się badaczy literatury powojennej i najnowszej). Ostatnia książka, monografia Grochowiaka, jawi się zarazem ukrytą autobiografią Łukasiewicza; znali się od czasów szkolnych, przyjaźnili przez dekady. Łączenie perspektyw – historycznych, politycznych, społecznych, literaturoznawczych, egzystencjalnych – wymagało jednak u Łukasiewicza jeszcze jednego rygoru: szacunku dla powinności gatunkowych. I nie ma w tym paradoksu, chodzi o precyzję. W latach osiemdziesiątych minionego wieku kultura i kościół mocno się zbliżyły. Artyści i pisarze występowali w świątyniach, niekiedy też czytali zza lektorskiego pulpitu w trakcie mszy. Łukasiewicz nie był przekonany, gdy na przykład Listy apostolskie poddawane były przesadnej interpretacji głosowej. „Pismo święte powinno być czytane, a nie odgrywane”. Studentów zaś i asystentów, uwiedzionych stylem komentowanych twórców, łagodnie mitygował: „No nie, wiersza nie powinno się opisywać wierszem, tu trzeba metajęzyka”.

O wielu książkach, autorach i problemach pisał jako pierwszy, był odkrywcą. Za przykład niech wystarczy Parnicki, jeden z najbardziej oryginalnych i najwięcej wymagających polskich twórców. Kiedy –  jeszcze w 1958! – ukazał się w „Więzi” szkic Łukasiewicza o tej twórczości, uradowany Parnicki przysłał z Meksyku list, uznając, że żaden inny krytyk nie napisał o jego powieściach tak wnikliwie ani z tak pogłębionym zrozumieniem.

Wracał też do twórców dawniejszych, do Mickiewicza przede wszystkim. Ostatni raz rozmawiałem z Jackiem Łukasiewiczem przed Bożym Narodzeniem, przez telefon. Powiedział, że zaczął pisać książkę o Romantyczności.

.

.

Tekst ukazał się pierwotnie w „Przeglądzie Uniwersyteckim”

.

Krytyka literacka. Poezja, proza, literatura współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.
Fot. Iza Poprawa

.

Adam Poprawa (1959), filolog, krytyk literacki i muzyczny, edytor, prozaik. Pracuje na polonistyce UWr. Wydał m.in. tomy prozatorskie Walce wolne, walce szybkie (WBPiCAK, 2009; nominacja do Nagrody Nike), Kobyłka apokalipsy (WBPiCAK, 2014), Zaszłości (PIW, 2023), zbiór Szykista. Felietony po kulturze (WBPiCAK, 2020). Opracował odcenzurowaną edycję Pamiętnika z powstania warszawskiego Białoszewskiego (PIW 2014) oraz nowe, poszerzone wydanie Języka poetyckiego Mirona Białoszewskiego Barańczaka (Ossolineum, 2016) i zbiór tekstów tego autora o kulturze masowej Odbiorca ubezwłasnowolniony (Ossolineum, 2017). Przygotował wybór Białoszewskiego Na każdym rogu ta sama truskawka. Teksty reporterskie z lat 1946-1950 (Dowody na Istnienie, 2022). Przetłumaczył Epifanie Joyce’a (Biuro Literackie, 2016). Jest felietonistą „Nowych Książek”. Pisze monografię o Białoszewskim dziennikarzu.

PODZIEL SIĘ

Do góry