Krem nivea I. Hokej
nasz solidny dom na kruchym
garbie jeziora pośród
pajęczyn, metalowych płóz
i ruskich kijów do hokeja,
kiedy napięcia lodu pękały.
anioł czuwał i uroki matki wypluwane
ze śliną nie poszły w chuj.
przeżyliśmy, zostali.
kiedy kruszy się kra, rozłóż ramiona,
a nie pożre cię czarna woda,
mówił ojciec do dziewczynki, która wtedy była,
która ciągle jest.
Autograf
w książce zapisał dedykację ołówkiem,
tatuaż na kartce pierwszej, nie na jednej z wielu:
na pamiątkę spotkania. dla ciebie.
nie zapomni, że siedzieliśmy nad jeziorem,
drewniany pomost – prawie parkiet domu,
łódki jak dzieci, mewy bez imion.
wydało mi się nawet, jak jego ręka dotykała mojej,
że moja była jego.
potem prosił w swoim obcym języku: oswój, przylgnij,
a sam uczył krystalicznej struktury pyłu.
wtedy pod moim sutkiem zaczęła wić się rzeka.
w nieuzasadnionym przekonaniu rozwikłania
zrozumiałam. zrozumiałam.
Adoracja
trzynastego lipca każdego roku obchodzę
święto rozpamiętywania,
nieskończoną liczbę konfiguracji goryczy.
replika za repliką.
rozcieram piach w palcach. do krwi.
plotę wianki, wrzucam do rzeki,
długo obserwując koła, dopóki nie szczezną.
odnawiam brak, niedosyt twojej skóry.
woda i sól skraplają się w sutkach, kiedy
flotylla łabędzi, tych rzecznych płaczek,
reponsorialnie włącza się do śpiewu. cantus doloris, op.1.
na koniec przykładam ucho do brzucha,
do tej muszli, z której
ktoś wylał morze i dębową tratwę z rozbitkiem.
czuję to jak maleńkie pająki na skórze,
jakbym nie miała gniewu w rękach albo zębów,
a mam jedno i drugie, synku.
Ekslibris
w książkach od ciebie
każda strona uwiera,
bo tam ty.
trakt twoich palców
w zatrzymanym zapachu tytoniu.
mój obóz kontemplacyjny.
BWV 156
jest taka kantata Bacha,
w której mowa o śmierci.
ludzie, nie znając słów,
bo melodia w niej ładna,
każą ją sobie grać na ślubach.
40 lipców
wystarczy, żeby z nic migrować
do ktoś. tracić. wzbudzać mocne postanowienie
wyprawy.
a struna przylega do gryfu,
pod naciskiem palca
wyrabia w hebanie szurfy, coriandoli,
a pszczelarz w łupince z babiego lata
czeka na urodzaj miodu – właśnie tak pamiętać, że było
i że było ważne, całkiem bez znaczenia,
i że zawsze jest się czymś większym
w odniesieniu do pyłu.
Krem nivea II. Sklep
dziewczynka i chłopiec w łódce.
limitowana seria chabrowych wieczek
gdzieś na trzeciej, czwartej półce.
osobni, choć wymierzeni w siebie.
asocjacje tak bliskie, że nie sposób
zostawić, nie chcieć dotknąć.
mieć. to tu. zatem borę.
w hauście powietrza, w twoim ulubionym energetyku.
teraz boję się mówić małymi słowami,
ignorując ciężar niewłaściwy przedmiotu,
wobec ciał i liter zastygam – tak czuła,
żeby zostać przy tobie siedemdziesiąt siedem razy.