Kontekst zdarzeń
Bywają chwile kiedy
zaćmienie myśli
czas spopiela
Czytane zwrotkami
między wersami życia
bez wyrachowania
pojedyncze słowa
nic nie znaczące sylaby
pustych znaków zapytania
bezlitośnie słyszą ale nie czują
Z rezerwą
mimo wszystko
od początku do końca
po pierwsze i po drugie
a może równorzędnie
żądlą innych aż boli
Otrzęsiny dnia
Włączone radio w pokoju
pochłania ciszę
Pod dywanem śmieci
i wczorajszy dzień
Na stoliku przy łożnicy
nadgryziona gałąź z sadu
Drozd dobija się do okna
bociany odlatują na jak długo
wie tylko gniazdo na słupie
Wstaję lewą nogą
wkładając prawy kapeć
Będzie padało
czuję po kościach
Po omacku szukam kluczy
drzwi przytrzaskują
trzy place i kciuk
Stoję jak wryta
klnę na świętości nie wszystkie
przemycając łacinę w co drugim słowie
i idę dalej
Chwytam wiatr w kieszeń
gaszę światło w tunelu
przecież znam drogę na pamięć
chowając się pod kartonem
znikam dla żywych
Rodzimy się i umieramy w myślach
Przy narodzinach dostajemy myśli
które po śmierci
żywcem nam się wydziera
Pomiędzy bywają nieznośne
nieskomplikowane:
zrobię lub pójdę
Niezapisane gdziekolwiek
ulatniają się szybko
za horyzont zapomnienia
Odpływają bez echa
by zniknąć
w martwym punkcie
Nierzadko bywają
mało bezpieczne
Wpadają znienacka:
migawki wspomnień
zasłyszane półsłówka
niecałe zdania
rzucone grochem o ścianę
Niby nic takiego
czcza gadanina
ale jednak coś w nich jest
Może sens a może logika?
Trzeba nadziejnie ufać
że treść i forma zwiążą
koniec z końcem
bez kalkowania
Z Sokratesem słów kilka
Zbawienna bywa niepamięć
wspomnienia niosą ryzyko
status quo też jest do przyjęcia
W pąku obumierającego ciała
bije serce
dotykające membrany duszy
Mówię do niego: żyj
albo: oddychaj
O świcie
nad ruczajem myśli sieję rosę
patrząc śmierci w oczy jak w lustro
zbierając całość (nie)kompletną
Teraz
mięsień zastyga w tęsknocie
łza tonie w oceanie pustyni
Bezradna jak sierota
acz z doświadczeniem mędrca
jestem wolna jak nigdy
gotowa odejść bez żalu
Wieczorem nawiedza mnie nestor
gestem otwartego rozumu jawi
W czym mogę pomóc? – zapytuję
– Sokrates – ignoranci myślą, żem filozof
a prości niepojmujący greki:
żem truchło
A ja? Kim jestem?
Rwącą rzeką…
KATARZYNA DOMINIK
Urodzona w 1982 roku. Pisarka i poetka z zamiłowania. Propagatorka oraz ambasadorka DKMS Bazy Dawców Komórek Macierzystych Polska. Animatorka lokalnej kultury i krzewicielka regionalnej tradycji. Działaczka Stowarzyszenia Pacjentów Po Przeszczepie Szpiku Kostnego w Katowicach oraz Fundacji Lokujmy w Dobro.
Wiersze Katarzyny Dominik są publikowane na portalach społecznościowych, w antologiach grup literackich, na stronie „Kuźni Literackiej, oraz wyświetlone są na murach przy ul. Brackiej 2 w Krakowie w ramach międzynarodowego, wielojęzycznego serwisu społecznościowego poświęconego poezji – Emultipoetry.eu. Ponadto są tłumaczone są na języki: angielski, niemiecki, włoski, rosyjski, węgierski i chorwacki.
W 2020 r. otrzymała nominację w kategorii Publication of the Year (International) przez międzynarodowe forum poetyckie do nagrody Spillwords Press, w 2021 r. do publikacji miesiąca marca, nagrody „Publiczności” miesiąca maja Spillwords Press oraz do nagrody Burmistrza Gminy i Miasta Dobczyce w dziedzinie kultury.
Swoją przygodę z poezją zaczęła od wydania tomiku zatytułowanego Dobczyckiej poezji czar – wiersze zebrane (2012). W kolejnych latach wydała: Kropla krwi – życia bezcenny dar (2013), Słowa zaklęte w poezji… (2014), Moje Eldorado (2016), Nie umykaj… (2016), Droga do Emaus (2017), Są słowa (2017), Elizjum (2018), Exodus – wewnętrzna emigracja (2019), Nowe Jeruzalem (2020), Język Babilonu (2020), Genezaret – niebo nad ziemią (2021).