.
.
[Nowy rok]
.
Nowy rok,
starzy my.
Niechby pojutrze to,
co ma dziś się zdarzyć,
przedwczoraj zdarzyć się mogło,
choćby jutra miało nie być?
Czas przypomina olbrzyma, o wielu
wiecznie czuwających, pożądliwych oczach,
ślepych na niego samego.
Gdyby mógł, w lustrze widziałby wieczność.
NOWY rok.
Rokrocznie nowy.
Tuż po sylwestrze zaczyna się starzeć
i przestajemy określać go tym epitetem.
Początek lata, solstycjum:
z każdym dniem ubywa odtąd dnia.
I znowu: staczanie rozgrzanej bryły
powietrza ze szczytu wprost w równonoc,
w kolejne przesilenie.
I śnieg, czyli zmrożony płacz.
Noworoczne postanowienie
poprawy sprzed roku.
Starzy my, nadzieja, że zawsze będzie jutro.
Choćby przeznaczone komuś innemu.
.
.
.
Apokryf (po krew)
.
Brak doskwiera, skwar pod skórą.
Troszkę jak w tej powieści:
ktoś kogoś musi zabić,
lecz o zabiciu kogokolwiek,
tym bardziej o byciu zabitym,
nikt jakoś szczególnie nie marzy.
Mimo usilnych starań
ze strony pisarza-podżegacza,
sprawa przybiera niepomyślny obrót;
szwarccharakter krzyczy mu w twarz:
„Gdybyś nie był nieżywy,
należałoby cię uśmiercić. Spoczywaj w popiele”.
I dalej: „Z dziką rozkoszą zabiłbym kogoś,
na szczęście inni zrobią to za mnie”.
Na pomoc fabule przybywa dziewczyna
w sukience z ektoplazmy, lecz jak każda
klasa powinna mieć własnego błazna,
tak akurat ta książka – trupa.
Brana wciąż za nie dość trupią, bo nigdy dość
się śmierci nie przeżywa, wystraszona ucieka.
Ponoć umarli śmiertelnie boją się żywych,
tak słyszałem wczoraj we śnie.
Cóż, powieść kończy się szczęśliwie,
choć przecież nie miała rozwinięcia.
Ani też początku.
.
.
.
NIE MARTW SIĘ
.
Sanderce <3 (Kasandrze)
na 26. urodziny dedykuję
Niech się martwią stare prukwy.
Taka jesteś, aż człowiek cały
robi się czerwony.
Nawet z laską w ręce
będziesz zapieprzać na siłkę
i robić prysiudy i inne wygibasy.
Ten policjant to dobry policjant,
dobra partia, po prostu
dobry człowiek. Ten policjant
to anioł nie człowiek.
Złych policjantów już nie ma,
przeszli na emeryturę.
Zobaczysz. Wszystko się ułoży.
Jeśli nie po twojej myśli,
to po czyjejś innej.
Ale się ułoży,
bo ja tak mówię i tak być musi.
I nie będziesz musiała chodzić
za butami, bo buty same
przyjdą do ciebie.
Widzieć będziesz
jasno. Zobaczysz.
.
.
.
Cholernie ciężkie czasy
.
Berenice
Idą ciężkie czasy, wielkimi krokami,
ciężkie czasy idą od niepamiętnych
czasów, oho, przyszły, już są
i straszą, że za nimi kroczą cieniem
jeszcze gorsze,
a ja nakupiłem ciastek i piwa,
rolad, pasztetu i szynki,
nakupiłem nawet tego,
czego nie mieli w sklepie,
za pieniądze, których nie miałem
(puste przestrzenie angażują
najczęściej najwięcej powierzchni),
na okoliczność odwiedzin
Chudej Berki z Henrykiem – psem,
lecz cóż, nie przyszło żadne z nich.
„Może za tydzień; to piwo już
i tak długo na siebie czekało”,
powiedziała B.
„Takie mrozy”,
pomyślałem z kolei ja,
chociaż tego dnia nie było
ani szczególnie zimno, ani ciepło.
.
.
.
„Kicz jest stacją tranzytową na
drodze z bytu do zapomnienia”
.
Raz urodzeni,
po wielekroć śmiertelni, pisarze;
nieśmiertelni czytelnicy.
Ileż to razy ci pierwsi
już za życia przestali żyć,
wścibiając nosy w czyjeś życiorysy.
Ci drudzy, mimo że czasem
pogrążeni w lekturze,
żyją z reguły swoim życiem.
Co się stało, odstać się może.
Co się ostaje, ustanawiasz ty.
Jesteśmy na ty, czytelniku,
choć stanowisz (w najlepszym razie)
jedną osobę na tysiąc (tyle wynosi
częstość zachorowań na zakrzepicę).
Interpretacja nie musi być
lepsza niż poprzednia,
żeby zostać uznana za dobrą;
pisarzy, śmiertelnych pisarzy,
przytłacza wewnętrzny przymus -ości:
świeżości, nowości i – jakżeby inaczej –
nieśmiertelności.
.
.
.
[Zasadnicze pytanie brzmi]
.
Zasadnicze pytanie brzmi:
czy skoro koty umierają dziewięć razy,
to zmartwychwstają tyle samo,
czy tylko osiem razy?
Nie mniej zasadnicze pytanie:
jaka jest odpowiedź na powyższe?
Masz dziesięć sekund do namysłu.
Zaczynamy odliczanie:
raaaaz,
dwaaa,
trzy, sześć, osiem,
jeb! – czas minął.
Moje gratulacje, człowieku;
poprawną odpowiedzią był
brak udzielenia tejże. Wygrywasz bycie
kotem przez resztę swojego życia.
Zasadnicze pytanie:
czy będąc kotem w ciele człowieka,
masz szansę umrzeć dziewięć razy?
(I zmartwychwstać tylko raz?).
Kolejne pytanie:
czy skoro ludzie umierają raz
po raz, to zmartwychwstają w, plus minus,
nieskończoność, czy też świetnie naśladują żywych?
Zaczyna nam się tu robić przesłuchanie.
Nieważne; co cię już człowiek obchodzi.
Będąc kotem, nażyj się za wszystkie czasy
i za wszystkich ludzi, jakby najgorsza diagnoza
miała im się lada dzień ziścić.
.
.
.
Wiersz dla wszystkich
.
Szyfry na ciele i na umyśle,
znaki na niebie i ziemi,
bokserki w szufladach, obite resoraki,
wszystko, dosłownie wszystko
wskazuje,
że jestem mężczyzną.
Gdybym był kobietą,
rodziłbym jak szalony,
ale że jestem facetem,
nic ze mnie wyleźć nie chce:
ani dziecko,
ani krztyna krwi.
Przestałem słuchać Rihanny i Beyoncé,
gdyż obniża to stężenie testosteronu.
Przestałem spożywać estragon,
bo mi się kojarzy z estrogenem.
Przestałem palić, żeby podnieść libido.
Zdyskredytować destrudo.
Kobiety wyjdą za mąż za przyszłego
eks-męża albo zginą w inny sposób.
Zaś mężczyzna po ożenku
dożyje śmierci,
jeśli wcześniej nie zdarzy mu się,
co też się zdarza, umrzeć.
.
.
.
Piotr Janusz de domo JEMIOŁO – urodzony w Lublinie, wna Ukrainie, w 1990, lub w 1989, roku. Syn emerytowanego bosmana żeglugi dalekomorskiej i najpiękniejszej niegdyś gospodyni domowej południowej Polski, który ma ambicje zapisać się na kartach kultury złotymi zgłoskami. Orędownik digitalizacji; papierowy periodyk ostatni raz trzymał w rękach – żeby nie skłamać – aaaaa, z dziesięć lat temu. Humorysta, fitnesiara, mąciwoda, fircyk, kontestator, czołowy, i bodaj najradykalniejszy twórca młodego pokolenia, z rzadka: autystyczny mruk, słowem: osobowość ekscentryczna, nieobliczalna i ze wszech miar złożona. Pisze dla ludzi, a nie krytyków. Jako że współcześnie króluje w kulturze kryptosocrealizm, postanowił wycofać się z życia literackiego – w oczekiwaniu na nową odwilż październikową. Projekt jego drugiej książki pod roboczym tytułem Druga (lecz pierwsza) książka – wedle słów samego autora będzie to „właściwy debiut”, a także, jak Bóg da, „najokrutniej werystyczny tom od upadku komuny” – został odrzucony przez niemalże wszystkie liczące się wydawnictwa w nadwiślańskim kraju. NIE BYŁ członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich do sierpnia 2020 roku [inside joke] oraz NIE ODMÓWIŁ przyjęcia Brązowego Medalu „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, bo też i nigdy nie został do niego nominowany. Jego zainteresowania dotyczą w przeważającej części szeroko pojętej bandyterki; czasem aż go ręka świerzbi, żeby komuś przyjebać. Furia godna podziwu? Bezsprzecznie. Nocami wypatruje na niebie przejawów istnienia życia pozagrobowego/pozaziemskiego, jak dotąd z umiarkowanym powodzeniem. Badacz twórczości Rogala DDL, psychofan m.in.: Lil Peepa, Betty Lemme, Grandsona, Pixies, Bolesława Leśmiana, Yukio Mishimy, Waldemara Pawlaka. Uzależniony od wszystkiego, co turbokaloryczne i wysokobiałkowe (wpieprza ponoć jeden słoik masła orzechowego dziennie, dzięki czemu waży obecnie ponad 90 kg, kawał byka!). W wolnych chwilach lata po mieście za wytatuowanymi i wytapetowanymi lambadziarami. Marzy mu się otwarcie klubu nocnego; już sobie upatrzył miejsce. Na stare lata, o ile dożyje, chciałby zaszyć się na wsi, gdzie myśli kończyć resztę dni swoich tęsknych.