Kim byłaś wczoraj? Gdy o tobie rozmawialiśmy. Mój dzień przypominał twój, ale tylko z rana, wieczorem nawet koło siebie nie leżały. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Mogłabyś zapytać, kim ja byłem, kiedy mnie nie było obok ciebie i to jest tak trudne pytanie, że na nim obleję, jak się oblewa czerwonym winem i zostawia na całą noc, że potem niczego nie dopierzesz. A ty na to mogłabyś, że byłaś tym winem.
Układam w głowie naszą rozmowę. A łatwiej byłoby napisać wiersz.
Czy łatwiej byłoby napisać wiersz? Dobry wiersz? Czy dobrą książkę?
Za tym trzecim razem masz już więcej szans, co z tego, że za sobą?
Gdy o tobie rozmawialiśmy, nie piekły cię uszy, ani się nie przewracałaś. Nie przewróciłabyś się, gdziekolwiek byś nie była, ja tego nie wiem, ale to czuję. Nic z tego nie będzie, nie czuję tego w kościach, w mięśniach, w ciele całym z głodu, ale to wiem.
Z każdym i każdą, kto wpadnie, czytamy dlatego po twoim wierszu. Dlaczego?
Dlaczego gdy układam w głowie naszą rozmowę, to wychodzi twój wiersz albo wiersz o tobie? A gdy gotuję obiad, to przypalam soję, tofu i nie dogotowuję ziemniaków, a ty byś to zjadła i powiedziała ciałem bliskim z sytości, że prosisz o dokładkę, że to pyszne, warte i grzeszne, że chcesz być tym więcej i jak najdłużej. Może nawet do późnego popołudnia, do wieczora? Jak nie może, jak może.
.