Niebanalna, komplikująca, niemanieryczna, treściwa i atrakcyjna.
Kategoria: Pismo
Musimy częściej gadać, Grzechu.
Czytelnik może na tym poprzestać, czytać jednym tchem z krótkimi przerwami na posiłki i sen.
palce trzymają wciąż ciepłe mięso
stąd ta odwrócona twarz
strzaskać taflę pięściakiem
O nic nie pytali, bo ładna
Ty, Ty i Ty
jeśli uczucia coś znaczą
wyciąg pionowy
większość „pierwszych razów” już się nie powtórzy
Tylko zabawa w jedno wolne popołudnie
Miałam transport pamięci i tutaj go rozdaję.
Trzeba przyznać: dobrze obmyślone.
to znak, że jesteś już w głębokim lesie
A w tobie ten wielki płomień
Niewybaczalne, lecz typowo ludzkie, marnotrawstwo.
dzień w dzień dzieło
Bo tak mówię i już!
zabrakło buraków i trzciny
Nie kibicuję polskiej drużynie piłkarskiej, bo nie mają tego czegoś, co ma nasza ekipa siatkarska
zimna woda dobrze spiera krew
mają się dobrze lecz nie czytają poezji
maksymalne zagęszczenie refleksji, stworzenie jamniczego kalejdoskopu
niczego to nie zmieni
Odgryziona głowa wyglądała jak sztuczna.
Ruszył nabór
baza wirusów
zamkniętymi oczami
Upadek z hukiem
nie wołali kumpli
Wcześniej czuję, że nachodzi.
opuszki palców na dekolcie
ćma walczy z oknem
to samo spojrzenie
czarne mocne linie
dzieła zebrane przez jakiegoś typa w golfie
stado mew zamyka horyzont
też chciałaby tak odejść
snajperską cierpliwością
na niebiańską łąkę
Patrzymy uważnie na siebie.
mam prawo cię oskarżać
Zawsze staję po stronie kobiet.
jedna po drugiej
robotnicy z budowy
zostanę strawą
sytość rozcieńczona
klekot kości stworzy system filozoficzny?
Ktoś nie przeczyta moich tekstów, to przeczyta inne.
w wibrujących dłoniach
czyli całkiem neutralnie
Kłos okazuje się mniej surową sędziną
Nauka nie istnieje!
to dopiero szczęście
I będę miał złote liście we włosach.
pozornie tylko czarny
oczekuję od ciebie
jakbyśmy nie mogli załatwić tego inaczej
nawet gdybym przestał pisać
Tyle się dorobiłem przez te lata.
Muszę iść do kościoła
a tak chciałam na łeb na szyję
Nie wiem.
sumy były zerem
stanie nad studnią
tym śladem chodzi szum
przybyła kolejna poprzeczka
wszędzie tylko rozdroża
moje ciało mówi mi, że więcej nie mogę
recytuj moje pieśni
opuszczam cenę codziennie
To mniej więcej wszystko
to nie tak, jak myślisz
zechce mnie rozdeptać
Taki jest układ relacji
ciebie to nie dotyczy
Zaczekam tutaj na twoje kroki.
przy pomocy szczypiec
jako chwilowe my czy wy
Jezus był szalony
Zgłodniałym wróbelkiem
ból tych wszystkich wypowiadanych zdań
z zaciśniętą grdyką
odpowiednie zdjęcia
moje kulawe modlitwy
zobaczyć ojca
Miasto stało i stoi.
nie chciałem „konkurować” z mistrzem kryminału
tylko nimi
choćby ich była chmara
i zaraz się zacznie lato bez wiosny
nie ma powrotu
kolor uczepił się rantu rynny
Wiekuiste zmarnienie
i jeszcze wciągnąć świat