Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Do (nie)znajomego
Maryjka Hoffman

 

Na zawsze

 .

Chciałam spędzić z tobą jeszcze trochę czasu
Wypalić jeszcze jednego papierosa,
którym zaciągałabym się powoli, tak by
przedłużyć czas bycia przy tobie
zanim odejdziesz
na zawsze

Chciałam w blasku latarni ujrzeć jeszcze raz twoją twarz
zanim zniknie
na zawsze

Chciałam poczuć drżenie twego serca
oddzielonego od mojego
jedynie drobną warstwą tkaniny
nim ucichnie
na zawsze

Chciałam uchwycić twój oddech
by zamknąć go w moich płucach
nim ustanie
na zawsze

Nim obraz ciebie
utrwali się

na zawsze

jedynie w mojej pamięci.

 .

.

.

 

Nadal

.

A ja nadal nasłuchiwałam,
z nietoperzym uchem
nastrojonym na uchwycenie
znajomego dźwięku kroków.

Nadal czekałam
z pisklęcym sercem
gotowa poderwać się
na pierwszy dźwięk dzwonka.

Nadal wypatrywałam,
z gepardzim okiem
utkwionym w wizjerze
lecz nie w ciebie u drzwi.

Nadal miałam nadzieję,
że jednak okażesz się
bezwstydnym kłamcą
o kameleonowych zamiarach.

Nadal czytałam
z magicznym myśleniem
twoją ostatnią wiadomość
„przełóżmy spotkanie”.

A ty nadal byłeś słowny,
jak wilk pożerający łanię
nie cofnąłeś się o krok.

.

.

.

 

Lingwistyka miłości

.

Kłócą się w tobie dwa oblicza
Casanowy i Markiza de Sade
i nie wiem, który z nich
jest prawdziwszy.
Bo czasem gubisz wzrok
w mojej duszy,
jak Narcyz w swym odbiciu,
a czasem dusisz
aż brak mi tchu.
I, mimo że źródłosłów ten sam,
to różne twe pobudki
rodzą pytania wciąż od nowa
czy jestem twoją przyjaciółką,
czy jedynie obiektem pożądania?

.

.

.

Wyznanie wiary

.

A gdyby istniał Bóg
Ojciec, duch święty i syn boży
podziękowalibyśmy mu,
za te kilkanaście kilometrów
oddzielających twoje ciało
od mojego ciała
w tamtą parną noc majową.

A gdyby istniał Budda
uczcilibyśmy go, za to
że zwolnił bicie naszych serc
i obniżył poziom dopaminy
tak, by ciało nie pragnęło ciała
tamtej dusznej nocy.

A gdyby istniała Dewi i Dewa
uwielbilibyśmy ich za to, że
niesiona chwilą i impulsem
nie musnęłam ustami warg twoich,
żebyś mógł odwzajemnić się
nachalnym pocałunkiem.

I, uwierz mi, gdyby istniał nawet
Latający Potwór Spaghetti
to byłabym mu wdzięczna za to
że twoje ciało
nie znalazło się ani na centymetr
obok mojego ciała.
Gdyż w przeciwnym razie
nawet ten jeden centymetr
zmniejszyłby się do zera.

.

.

.

Samotność

.

Zdaje się, że zaszło pewne nieporozumienie
Bo widzisz, tkwisz w mylnym przekonaniu, że
potrzebuję licznych i praktycznie nieprzerwanych
kontaktów z innymi.

Przekonanie to jest tyleż mylne, ile osadza się
na niezrozumieniu istotności innych.
Bo widzisz, ja wcale nie potrzebuję
kontaktów z innymi.

Doskonale czuję się w swoim towarzystwie,
wręcz czerpię radość z bycia sam na sam ze sobą,
uwielbiam więc także samotność i brak
kontaktów z innymi.

Lecz ostatnio stało się coś naprawdę dziwnego i
przez pewien krótki — a może długi — czas
nad swoje własne towarzystwo przedkładałam
twoje towarzystwo.

Ale ty w swej niewyszukanej arogancji
każącej snuć psychologiczne analizy (nie)znajomych
pomyliłeś pragnienie bycia z tobą
i tylko z tobą
z potrzebą kontaktów z kimkolwiek.

.

.

.

Dźwiękoterapia

.

Powiedziałeś mi, że moja muzyka jest smutna
I pewnie chodziło ci o piosenki, których słucham
gdy obsesyjno-kompulsyjnie nie myślę o tobie
gdy w ich tekstach bez skutku upatruję wyjaśnień
których ty nie potrafisz mi dać.

Próbuję się wyleczyć muzyką
Ale jedyny feedback, jaki dostaję
to zapętlający się teledysk wyrazów
twojej wiecznie obojętnej twarzy.

Powinnam może być silniejsza
bardziej bezpośrednia
trwać w postanowieniu zerowego kontaktu z tobą
ale mam naturę uległej suki
która raz za razem wraca
po kolejnego kopniaka
aż w końcu ląduje przy drzewie.

.

.

.

 

Na czas jazdy windą byłam nią

.

Będę zimną suką.

Mój krok będzie mocny tak,
że zgniótłby wszystkie klocki
lego rozrzucone na dywanie
i czyhające na odsłoniętą stopę dziecka.
Moje spojrzenie nie umknie
przed żadnych zbłąkanym wzrokiem
w windzie, która teraz sunie na 10 piętro
twojego wieżowca.
Moje ciało obuduje się powłoką
tak jak kruche szkła w antykwariatach
opakowane styropianem i folią,
pozostanie nienaruszone,
niepopalcowane dłońmi przechodniów.

Będę zimną suką,
Będę zimną suką,
Będę zimną suką,

Będę znów naiwną dziewczyną
szukającą budy w ramionach czułych osób.

.

.

.

Zakurzona pamięć

.

Usunęłam wszystkie wspomnienia,
rozlazłe niczym pleśń,
spod listew, kafelkowych szpar.
Zmyłam z klamek, wyżłobień kaloryfera.
Odkurzyłam z wgnieceń na kanapie.
Wytrzepałam spod kołdry i dywanu.
Zburzyłam i postawiłam na nowo
wszystkie ściany w domu,
do którego bezmyślnie wpuściłam ciebie.
A w końcu,
gdy po czyszczeniu luster z migawek
twojego cienia,
wyrzuciłam materac oblepiony potem
twojej obecności
(i już nie musiałam wychodzić
na bezsenne ulice, do bezsennych barów).
Gdy w końcu zaczęłam wbijać
w deski na drzwiach gwoździe.
Gdy uczyłam się nienawidzić ludzi.
Ktoś inny wszedł lufcikiem okna
i wyrwał gwóźdź po gwoździu.

Gdy sobie pójdzie
nie będzie już desek
nie będzie gwoździ
i nie będzie już drzwi.

.

.

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Maryjka Hoffman – ur. 1998 (?). Przy kilku filiżankach mocnej ciemnej kawy i fajkach marlboro gold pisze prozę, czasem wiersze. Lubi zatracać się w pokątnych wyobrażeniach, które niekoniecznie są lepsze niż rzeczywistość, ale przynajmniej ma nad nimi władzę. Dotychczas publikowała w Wydawnictwie J i Helikopterze.

PODZIEL SIĘ

Do góry