Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Rafał Różewicz
Wiersze

To swoją drogą

 .

Organizatorzy festiwalu literackiego
przewozili autobusem laureatów
najważniejszych nagród,
w tym noblistów.

Kierowca nie zważał na koleiny
(program był napięty).

Laureaci śmiesznie podskakiwali na siedzeniach.
Nobliści prawie

uderzali głowami o sufit.
Z półek spadały walizki, z
ich wnętrz wysypywały się cenne rękopisy.

To stłoczenie i podskakiwanie,
i ta zależność od umiejętności kogoś,
komu widoczność ograniczają klubowe proporczyki!

Nie pamiętam, kto to napisał.
Ludzi z tego wiersza (i autobusu) też już nie ma.
Są laureaci i nobliści.

.

.

.

Na tym polega świat

.

Gdzie jest mój żółw,
który za mnie dźwigał ciężary?

Czy miał dość
podtrzymywania na duchu?

Skorupę oddał do naprawy,
a sam wybył na Galapagos?

Czy jeszcze powróci?
Wielki A’Tuin.

Są jeszcze słonie.
Afrykańskie, czy indyjskie?

Takie są moje problemy.
Żółw gigant i cztery słonie.

Chyba niezbyt dużo,
jak na jedną głowę?

.

.

.

W rajskiej krainie wśród zielska

.

Jedni jeżdżą na wakacje, drudzy na działkę.
Najważniejszy jest ruch

i nieważne, czy jeździsz na wakacje, czy na działkę.
Z każdym pokoleniem posuwamy się naprzód,

więc spójrz na swoją działkę globalnie.
Czy nie widać jej w Google Maps?

I ciebie, przy grillu, tam. Chcącego puścić z dymem
nie tylko kiełbaski,

nieprawdaż? Najważniejszy jest ruch.
Z każdym pokoleniem posuwamy się naprzód i jesteśmy posuwani.

Dopiero, kiedy wykitujesz na działce
od nadmiaru grilla i piwska,

nastaną twoje wymarzone wakacje.
I na koniec nawet tamci trafią do tego samego raju.

.

.

.

Pra

.

iść popływać to powiedzieć
że wyjście na ląd było błędem?

gadziny jedne co was podkusiło
jakie piaski obiecały wam góry złota?

rok w rok w sezonie letnim
pojawia się fala topielców

a może to nie topielcy
a prawdziwi ideowcy

wierzą że wystarczy pójść się utopić
żeby nadeszła wyczekiwana utopia

zwracają uwagę słowa: „pójść” i „nadeszła”
tak pomyśleli przodkowie i poczynili kroki

przed milionami lat dlatego dziś
każdy kto zanurza się w wodzie

w śmiesznym czepku i slipach
próbuje cofnąć ten czas

wody jest dużo i gadzin też
tylko wypić za ich błędy młodości

.

.

.

Wiersz dla przyjaciela

.

                                               Tego lata nic nowego.

                                               Stary pająk i znajomy,

                                               G.Wróblewski

.

Stary pająk, mój przyjaciel Włodek.
Tak go nazwałem. Regularnie wciągam go nosem
odkurzacza, a on potem znów pojawia się,
jak jakiś stalker. Obserwuje mnie i chodzi po ścianach,
i gryzie tynk, tak jak ja gryzę go pod koniec miesiąca.
Może powinienem kazać mu płacić czynsz? Widzę,
jak sobie tu mieszka i nic nie robi, jak kot, i nic sobie z tego nie robi,
bo jest pająkiem i choć ma tyle nóg, to

żadnego ruchu w stronę realizacji.

Co prawda, nie mam już kota, a on sobie tka tę sieć,
a ja ją potem ściągam i demoluję mu chatę, którą stawia
w moim mieszkaniu, a ja się czuję, jakbym na własnej piersi
hodował żmiję. A tu przecież trzeba dbać o swoje
zakamarki, mimo że to nie moje mieszkanie, wiem o tym ja
i mój własnościowy pająk. Tyle się dorobiłem przez te lata.
Więc muszę płacić, tak samo jak on powinien mi płacić,
a nie kopać dołki. Na suficie? Wolne żarty. Dziesięć groszy znalezione
na podłodze. To jego zapłata za to, że ze mną mieszka i obserwuje mnie
z kąta, tak samo jak ja obserwuję go z kanapy i tak mierzymy się wzrokiem

regularnie i nic nie mówimy. To się nazywa przyjaźń,
bo rozumiemy się bez słów, jak w małżeństwie ze stażem.
Choć on kawaler i ja kawaler. On do roboty tkać sieć i ja,
dawać łapać się w sieć. Obaj w tym samym miejscu od lat i

żadnego ruchu w stronę realizacji.

Bo chodzimy własnymi ścieżkami. Jak koty. I nawet jeśli chwilę się nie widzimy,
to zawsze w końcu spotykamy się i długo na siebie patrzymy,
i już wiemy, że wszystko u nas po staremu,
mija kolejny rok i to jedyna nowość u nas. To się nazywa przyjaźń
i czego więcej nam potrzeba? Mamy siebie i jedną wielką sieć.
Ja i stary pająk, mój przyjaciel Włodek i

żadnego ruchu w stronę realizacji.

.

.

.

Czy masz już plecak ewakuacyjny?

.

Nie mam nic do powiedzenia.
Kiedy więc spadnie rakieta,
nie zdążę nawet powiedzieć „a”.
Głos poety zawsze jest głosem poety

dochodzącym spod gruzów. Stąd nieważne,
czy będzie wojna, czy zwykły,
letni dzień. Mieszkam na trzecim piętrze,
ale jakby z piwnic mówię do was, do siebie.

To głos klasy „b”, przynajmniej
jedno jest pewne. Będzie wojna,
będzie zwykły, letni dzień!
Nie będę miał nic do powiedzenia.

Ale przynajmniej już teraz zdążyłem
wam o tym powiedzieć.

.

.

.

Jak powinienem tłumaczyć się z twórczości

.

Najważniejsze jest to, czego jeszcze nie napisałem.
Ale
piszę tak, żeby tego nie napisać. Bo kiedy to napiszę,
wtedy to
przestanie być najważniejsze.

Pisanie do syta nie może być mi pisane.
Trzeba na głodnego. Gonić króliczka.

Taka gra.

Poezja?
Co najwyżej chomik, który biega do wyczerpania bateryjek.
Najważniejsze to wprawić się w sam ruch
i żeby się kręciło.

Kto się od tego przekręci, stanie się doskonały.
Choć,
poza króliczą norą, mogą wziąć za wariata.

.

.

.

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

RAFAŁ RÓŻEWICZ – urodzony w 1990 roku. Autor czterech książek poetyckich oraz powieści „Land” (wydawnictwoj, Wrocław 2022), opowiadającej o wysiedleniach ludności niemieckiej z Nowej Rudy po 1945 roku i napisanej z perspektywy wysiedlanych Niemców.

Tłumaczony na język angielski, ukraiński, rosyjski i hiszpański. Polecany przez autorki podręcznika „Ponad słowami” dla liceum ogólnokształcącego i technikum. Gość Anny Dymnej i Krakowskiego Salonu Poezji.

Recenzje z jego książek ukazały się na łamach m.in. „Tygodnika Powszechnego”, „Nowych Książek”, „Gazety Wyborczej”, „Twórczości”, „Lampy”, „Wyspy” i „Odry”.

Planuje następne publikacje. Mieszka we Wrocławiu.

PODZIEL SIĘ