Proza współczesna. Pismo literackie, wydawnictwo, sklep internetowy.

Agata Puwalska
Bogu niech będą dzięki

Poranna msza, piątek. Wystarczająco dużo wolnych miejsc, by wygodnie usiąść w ławce. Halina wybrała takie, z którego mogła zobaczyć sporo, nie tylko księdza. Liturgia tym razem była mówiona, nie śpiewana. Pewnie organista znów się rozchorował. To dobrze. Pójdzie szybciej, a ona zdąży jeszcze do sklepu.

Olek wpiął narty. Na Kasprowym pogoda świetna – słońce, sporo ubitego śniegu. Może tylko mróz zbyt duży. Wyjął telefon, żeby zrobić zdjęcie dla Klaudii. Kazała mu.  Cholera, ekran zamarzł, a mieli dzwonić. Cały dzień bez kontaktu. Może wracać? Wszystko przez to jej nowe hobby, tzn. zawód. Obok przejechał snowboardzista. Olek zobaczył poruszone deską drobinki śniegu w powietrzu. Też ruszył.

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego –  jak oni mogli kupić dziecku taką czapkę. Uszy na wierzchu, a mały choruje często na zapalenia. Wszystko przez to, że Klaudia zmieniła pracę. W tym wieku – czterdzieści lat!  Panie zmiłuj się nad nami. Dobry zawód miała, laborantka, a zachciało jej się fotografować. Chryste zmiłuj się nad nami. Panie zmiłuj się nad nami.

Specjalnie włożył twarde buty. Dobrze trzymały nogę. Był jednym z nartami. Przy takiej prędkości liczyły się milimetry. Ciężar ciała z jednej narty na drugą. Płynne skręty. Balans. Prędkość coraz większa. Pamiętał trasę. Teraz będzie zakręt pod kątem prostym. Już widać siatkę i nakazy skrętu. W pobliżu zatrzymał się snowboardzista. Stoi i gada przez telefon. Że też mu nie zamarzł. Spróbuje go ominąć, chyba się wyrobi.

Za chorych, potrzebujących, ubogich – wysłuchaj nas Panie. Kupiła więc pilotkę. Porządną, skórzaną. Drogą – nie jakieś byle, co. Trochę za małą, chciała wymienić, ale zabrali do domu. Zadzwoniła i mówi, żeby odesłali, a oni, że nie wiedzą, gdzie jest, ale poszukają. Niech Pan przyjmie ofiarę z rąk Twoich.

Tej mini – kurwa  – skoczni jednak nie pamiętał. Jaki idiota zrobił półmetrowy uskok na skręcie. Podbiło go. Wiedział, że nie ustoi. Jedyne rozwiązanie – kontrolowany upadek. Położył się na śniegu. wszystko na miejscu. Luzik… Oprócz jednej narty. Pewnie się wypięła przy upadku i wystrzeliła, jak z procy. Jakżeby inaczej – poza trasę niestety. Wkurwiony spojrzał w gęsty śnieg.

W śmieciach była. Pilotka. Godne to i sprawiedliwie. Znaleźli w końcu w jakiejś starej torbie z jedzeniem. Taka pilotka! Ręce opadają a uszy nadal na wierzchu, dziecko czapki nie ma. Sami nie zadbają, ale cudzego nie uszanują. To właśnie ta nowoczesna mentalność. Gdyby nie ona… ach, szkoda gadać. Przekażcie sobie znak pokoju.

Pod jodełką – tyle zrozumiał z rozbudowanej odpowiedzi snowboardzisty na jego proste przecież, kurwa, pytanie: gdzie narta. Snowboardzista okazał się Rosjaninem. Coś tam po swojemu mówił, ale najważniejsze info, że pod jodełką. Tylko, cholera czemu, poza trasą. Odłożył sprzęt na bok, przeszedł przez siatkę i zapadł się po pas w świeży puch. Twarde buty znacznie lepiej nadawały się do jazdy niż do brodzenia, ale cóż mógł począć – brnął w kierunku jodełki.

Idźcie w pokoju Chrystusa. Wczoraj  na szczęście pilotkę pocztą odesłali, to pójdzie teraz i wymieni. Już powinno być otwarte.

– Dzień dobry. Chciałabym wymienić na większy rozmiar. Wnuk ma 8 lat, ale zwykle kupuję na 10. Ma dużą głowę – mądry chłopiec. Ten rozmiar się już sprzedał? Ale coś Pani znajdzie, tylko że nie pilotkę?

Zjechał z nartostrady na parking i wypiął się z nart. Znalazł zgubę i później jeździło się już świetnie. Nawet telefon odżył. Teraz tylko zapakuje wszystko do samochodu i obiadek. Włożył rękę do prawej kieszeni spodni, gdzie miał kluczyki. Zwykle. Tym razem nie. Spokojnie, może schował je w innej. Jedna, druga, trzecia, nawet czwarta na plecach, nic. Wyjął wszystko z wszystkich. Nie ma. Powoli do niego dochodziło. Pod jodełką. Kurwa, tylko nie tam. Co robić? Dzwonić do Klaudii? Wracać pod jodełkę? I tak nie znajdzie. Odruchowo pociągnął za klamkę.

– Żeby tylko uszy były zakryte! Znalazła Pani? Jest uszanka!

Drzwi otwarte. Kluczyki w środku. Odetchnął.

Bogu niech będą dzięki.

 

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Agata Puwalska – pochodzi z Olkusza, mieszka w Krakowie. Ukończyła studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jest na II roku podyplomowych Studiów Literacko Artystycznych na UJ. Interesuje się wszystkim, ale pobieżnie. Pisze znów od niedawna. Nie wydała jeszcze żadnej książki.

PODZIEL SIĘ