Odpadłszy od kulki żuk na łopatkach
zwraca się do rekonwalescenta
zdradzając co nieco z własnego światopoglądu
a przy okazji quasi-credo
Może niech każdy ciągnie ten swój wózek, lub pcha,
bez dodatkowych atrakcji, czy swój balkonik, tak jak ty.
Niech każdy trzyma się swojej deski,
surfując na falach matki-grawitacji, tak doskonale obojętnej
na krzywdę naszą, głód uniesień, kaprysy wzniosłości, nasze
głębokie przekonanie o ważkości wybranych problemów.
Jako zależny i ekspert – od gnoju, za jakiego uchodzę, po prostu jestem trochę zły.
Tym bardziej jako ojciec. I nie wyskakujcie więcej, przekaż, proszę, z tym geotrupes.
Ani to trafne, ani śmieszne. Nie wszystko mądre, co brzmi śmiesznie.
A nic co mądre, nie jest mi obce. Obce – decydujące starcie. Zapobiegnij temu
poczuciu obcości – odwróć mnie plecami do siebie. Od tego bym zaczął.
Kultura i wypoczynek
widziano cię na pogrzebie Waltera de Marii
Przeraźliwie przezroczysta doskonałość
laski Profesora Leszka Kołakowskiego
i masz:
kontakt wzrokowy
patrzących w zadumie pod nogi
rozmówców z kamieniami, klombami, żywopłotami Oxfordu. Była niczym
przy braku laski
przy nodze podpierającego się
słupkiem powietrza
Generała
Ziętka, wagi cokolwiek słuszniejszej
po śmierci, jako że ze spiżu ci on, nieopodal
Spodka, Skarbka i Zenitu,
stał
w wianuszku delegatów
z kosmosu i z podziemia, ciężarek
pionu.
Abgewrackten Tabus – etykieta na flaszce.
Monumentum Mori – jest kosa do wyjęcia.
Orgazm w czapce-niewidce.
Something in the way
she moves – o nieobecnej na przejściu.
Na dwóch chwytach – zrymowany – Cobain.
Jakub Strumień (1974 – ) – miłośnik pospolity, z okopowych, żywo reaguje na światło najbliższych, łatwy w pielęgnacji, zasuszony sprawdzi się równie dobrze jako zakładka podręcznika medycyny sądowej, co ekskluzywnego wydania islandzkich sag. Ostatnio ponownie potraktowany My Lonely Sad Eyes Them, seledynową kartką samoprzylepną z nieczytelnym loginem, dość poprawnym winem białym półwytrawnym, zdaniem: „z urny wysypują się głosy”.