Szkoci Dół, róg Iwaszkiewicza.
Nie mam siły już tędy chodzić.
Domy z klocków i zwykłe życie.
Kogo miałbym tutaj obchodzić.
Ten sam balkon i cerkiew ta sama,
i remiza, prawie jak wtedy.
Tylko bloki odmalowane
i ból z innej bierze się biedy.
Tiry suną przez rondo po nocy
siedemnastką do Hrebennego.
Jakiś pijak woła pomocy,
suki trąbią mu wsiadanego.
Stałem tutaj w słońcu i w śniegu
– i nic więcej nie umiem powiedzieć.
Tak blisko, tak daleko od brzegu.
Nic już więcej nie chcę powiedzieć.