lofi/chill beats to relax/study to
wszystkie słowa rymują się ze sobą
miłość śmierć bóg zbilansowana dieta
życie towarzyskie kreatywne hobby
lokalny wietnamczyk herbata w duszanbe
mgliste spacery na kopiec wandy
indeks giniego podatek od kapitału
tarcze z parasoli na ulicach hongkongu
tamy na rzece mekong i brahmaputra
koala której nie udało się uratować
w pożarach buszu we wschodniej Australii
czy po upływie tysięcy kalp
na którymś z miliardów światów
będą koale
czy uda się ocalić je z pożaru
obecność i nieobecność boga są tym samym
skoro go nie ma żyję jakby był
ponieważ jest – żyję jakby go nie było
nie wierzę w śmierć życie po śmierci
życie przed śmiercią to co jest mną
jest moim zaprzeczeniem świadomość
patrzy na siebie samą pustym oczodołem
wędrujemy do wnętrza momentu
równie bliscy i dalecy w nieskończoności
każdy krok jest pocałunkiem świat jest
twoim wdechem moim wydechem
down by the nanjing road
to jedna z ostatnich buddyjskich wiosek w centralnej jawie mówi jeden z mieszkańców
pewnie najlepszy z angielskiego zawołali go gdy rozniosły się wieści
o bule którzy najwyraźniej zbłądziwszy utknęli tu na wąskiej drodze
ostatnie przestępstwo było tutaj w XVIII wieku dodaje
25 lat temu nie używano pieniędzy
w motocyklu zostawiam kluczyk czasem ktoś korzysta zawsze odstawia
uzupełniwszy paliwo
widzę jak z każdą mijaną osobą wymienia parę słów
prowadzi do lasu pokazuje wodospad mówi że często pod nim medytuje
ha naprawdę!
tak też tam siadłem mam zdjęcie
nie nie wierzę że to szambala
młodzi pewnie marzą by stamtąd wyjechać
internet jest w jednym sklepie
ciężko coś robić poza hodowlą i rolnictwem
pola ryżowe ze swoim systemem nawadniania to świadectwo triumfu społeczeństwa
ale ciężka praca
mijałem je przez długie godziny jadąc klimatyzowanym pociągiem
zgarbione sylwetki po kolana w błocie i nędza blaszanych schronień
na przedmieściach dżakarty
ta siła która przez zielony lont prze kwiaty jednych popycha by osiąść w górach
wyjechać do miasta otworzyć startap lecieć na drugi koniec świata
trując planetę śladem węglowym
formy realizacji zależą od społecznej bazy
musisz odnaleźć siebie słysząc to
widzę zdjęcie znajomej na kursie mindfulness z zasuszonym staruszkiem
z obsługi ośrodka na bali fakt uśmiechał się szerzej
czy myślała o tym czym jest żyć prawdziwie? może jednak doceniała
przywilej różnicy charakteru w jakim się spotkali
oczywiście nie jestem lepszy podróżując karmię wewnętrzną pustkę
(są takie pragnienia których zaspokojenie pomniejsza nie powiększa
gasisz kolejną obsesyjną myśl o życiu które toczy się gdzie indziej)
jasne nie wystarczy wierzyć w siebie i zapieprzać sukcesu nie starczy dla wszystkich
lokalna żywność i odzież z tkanin konopnych nie zmienią świata bez zmiany systemu
indywidualna konsumpcja odpowiada za 10% zużycia wody 90% to przemysł i rolnictwo
podobnie z emisją dwutlenku węgla ale jednak jeśli nic nie zrobisz ze swoim życiem
życie zrobi to za ciebie z reguły gorzej
tyle
nocą grają cykady
o czwartej nad ranem słucham śpiewu muezzinów
trwa ramadan
„jak odróżnić objawy koronawirusa od objawów kapitalistycznych stosunków pracy?”
bogaci umierają ostatni
miliarder
alternatywka
nienarodzone dziecko
ekscentryczny przeciwnik związków zawodowych
geniusz podkradania pomysłów i eksploatacji pracowników
księżniczka art-popu socjalistka która wierzy w wolny rynek
uważa że katastrofy są fun
przyszły obywatel Marsa
bohaterzy których nie potrzebujemy ale na których zasługujemy
kiedy przyjdzie sars ebola ptasia grypa choroba wściekłych krów koronawirus
pożary australii amazonii syberyjskiej tajgi
wojny susze miliony uchodźców
relacja z końca świata live 24 godziny na dobę
najpierw home office jointy chińczyk na dowóz
najlepsze historie piszą memy i fanpeje
potem odlecą ostatnie statki
będziemy się całować
a w tle wybuchy
zapętlona scena po napisach
doomer music vol.
czy jan ove valdner wygrałby z xiu xinem
czy młodzi muszą się buntować czy młodym się nie chce
kiedyś to kokaina w coli teraz cukier
i tylko opium z syropów na kaszel żal
wolny rynek? skończył się w 1819 gdy w UK zakazano pracy dzieciom do lat dziewięciu a przecież pracodawca chciał pracownika pracownik płacy państwo które się wtrąca zakłóca naturalny przepływ kapitału
pieprz mnie jak kapitalizm
zliż resztki bliskości
przelewu
czy metafora pracuje dostatecznie głęboko?
a mury runą
pogrzebią stary świat
reszta dla ciebie
dopowiedz kursywą.
***
latem 2k19 w cieniu zapowiedzianej katastrofy
znalazłem w końcu pracę nowi znajomi
na przerwie na papierosa mówili te dane są przesadzone
podobno nie uwzględniają geoinżynierii
kosmiczne żaluzje rozpylanie aerozolu w stratosferze
a jednak coś wisi w powietrzu
kobiety nie chcą rodzić dzieci
dwugłowe cielaki topniejące lody
oglądamy mad maxa czekamy na barbarzyńców
łatwiej wyobrazić sobie koniec świata niż kapitalizmu
***
ponieważ ciebie nie ma jest wiersz w zamyśle jak najdłuższy zapełni czas nim będziesz; było tak – tydzień się zaczął świat stwarzał się na nowo. dni w pracy coraz krótsze nauczyłem się znikać zostawać palcami. potem pijemy w knajpie Korpo
jest wypłata zostaję do późna muszę wstać o szóstej –
pociąg kawa z whisky bruce springsteen wspomnienie odcinku czasu który się skończył wspomnienie cudze odziedziczone
(bilet na pociąg cztery lata temu u ciebie w ramce 09/08/2015 UA13487687)
nie ja przeżywam swoje życie to bóg poprzez mnie
na tym dworcu ta sama linia po dawnych śladach
ponownie tutaj: kilka lat temu patrzyłem jak w strumieniach deszczu tańczyli ludzie myśląc
/za kilka lat będą marzyć tylko o pracy umowie na czas nieokreślony z dobrym dojazdem/
mam już jedno i drugie marzę dalej sam kolejny raz w strumieniach deszczu tańczę
/widziałem najlepsze umysły swojego pokolenia kończące w outscorsingu/ nie szkodzi;
chwała przegranym; czerwonym brwiom spartakusowi żółtym turbanom anabaptystom pięciu miarom ryżu powstańcom w getcie
ale tutaj
piękna wytatuowana młodzież tybetańskie pierożki wegańskie padthaje rameny curry barbershopy stoiska z winylami torbami z sierści wolnowybiegowych alpak
mazurki oberki birmański death metal acid techno z tel avivu lower class brexit rap
muzyka singeli z gett dar es salaam
w powietrzu bardziej czuć skuny niż papierosy
zrywam chwilę dojrzały owoc sekunda po sekundzie świat się odnawia nie myślę jestem myślami boga myślą której nikt nie myśli
nim przyjdzie kac; cały świat w ziarnku piasku w toi toiu
/nic nie istnieje jednak wszystko cierpi/ właśnie tu zacznie się kiedyś apokalipsa
lecz nie dziś; wracamy do namiotu sierp księżyca las gdzie…
– o tym nie tutaj lecz zimne noce zbliżają do siebie
w nocy burza /byle namiot wytrzymał/ nad głową tłuste krople deszczu
i sen i przebudzenia w namiocie gdy o czwartej nad ranem budzi żar nie do zniesienia
w drugą w pojedynkę; znów mam dwadzieścia osiem lat i czuję się starcem gdy wspominam tych kilka/naście/dziesiąt? imprezdarzeń gdy życie przelewało się przez palce w każdej chwili przyszłość zmieniała kształty
jeśli to już komplet teraz pozostanie dopisywanie/uświadamianie sobie znaczeń
jak sztuka po duchampie; próba zrozumienia konsekwencji jednego gestu
i od nowa; praca powrót do mieszkania
w którym ciebie nie ma
jak pies w pustym mieszkaniu sprawdzam czy w drugim pokoju świat nadal istnieje
otwieram trzecie asahi super dry wiersz pisze się sam
w końcu
siadam pod ścianą krzyżuję nogi
nie ma nikogo kto mógłby się obudzić
Michał Andrzej Sokołowski, pracował w różnych miejscach, zrobił doktorat, bujał się tu i ówdzie. Publikowany (czasopisma, antologie, dwa tomiki), coś tam kmini, kombinuje. Lubi sport (czynnie: tenis stołowy, biernie: sumo), muzykę (jakieś lofi/chill beats to relax/study to, doomer music vol., etc.), książki, podróże, ogólnie różne takie (takie).