Znaki
Te wszystkie znaki na niebie
i ziemi. Na korze i kamieniu.
W dendrytach, aksonach
i neuronach. Nie wiadomo
gdzie. Spadające gwiazdy,
wirujące sny. Każda piędź
ziemi jest jak pięć albo pięść
(czy ja już to kiedyś czytałem?).
Poszedłem na Końskie Łby,
i właśnie wróciłem.
A teraz piszę to zdanie
niemożliwe do rozszyfrowania,
bo nieszyfrowane: „Jesteś mi
do zbawienia koniecznie potrzebna.
Przyjdź”.
Kropelka
Ile to się trzeba nachodzić,
żeby Panu Bogu przeszkodzić
w jego planach na przyszłość
i przeszłość z widokiem
na teraźniejszość. Miało mnie
tutaj nie być, a jestem
i ciągnę z buta na łeb
na Kozią Szyję. Po drodze daremnie
poiłem duszę przy wodospadzie
na Małej Kamiennej,
co się nazywa Kropelka.
Mała Kamienna,
nieduża Kropelka,
a człowiek choć ledwie żywy,
pragnienie ma wielkie.
Zamek Karpniki
Na zamek w Karpnikach zachodzę
tylko po to, aby napoić się i pożywić,
bo mam akurat po drodze. To znaczy
wszyscy zachodzą na zamek,
ja zaś siadam na ławce nad stawem
po stronie przeciwnej, gdzie cień.
Może lubię sobie pomyśleć,
a może nie. Może woda
w stawie jest dziś brązowa
nie dlatego, że brudna,
ale że zachodzą w niej głębinowe
procesy myślowe,
co zresztą na jedno wychodzi.
Koziniec
Są takie góry, które nie tyle
czynią człowieka małym,
co pozwalają mu takim pozostać.
Na ten piździelec Koziniec
drapałem się najpierw rowerem,
a potem szedłem po schodach
donikąd, to znaczy do bani
ciepłego powietrza na szczycie.
Podobno niżej stał kiedyś zamek,
a tutaj wieża na Dąbrowicę.
Z tą wieżą jest tak,
że chociaż jej nie ma,
to mógłbym z niej
nie wychodzić. Nigdy za niczym
do padołów nie schodzić.
Słup
Nie wiem, gdzie podziewa się Szymon,
ale Słup stoi tam, gdzie stał. To znaczy
w jagodach pod Zamczyskiem. Wysoko,
głęboko w lesie. Nie przyszedłem tu po to,
aby o czymś zapomnieć ani tym bardziej
próbować zrozumieć. Żadnych
magicznych sztuczek. Uprawiam raczej
coś w rodzaju poznawczej ascezy.
Czyli najczęściej poprzestaję
na grze wolnych skojarzeń.
Na przykład słowo „słup” jest jak „grób”.
Stąd moje niesławne milczenie.
A może stąd, że kończy się na „nie”.
Grzegorz Tomicki
Grzegorz Tomicki, elektromechanik urządzeń przemysłowych. Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Stale współpracuje z miesięcznikami „Twórczość”, „Odra” i „Nowe Książki”. Opublikował tomy wierszy: Miasta aniołów (Bydgoszcz 1998), Zajęcia (Kraków 2001), Pocztówki legnickie (Katowice 2015), Być jak John Irving (Łódź 2017) oraz monografię naukową Po obu stronach lustra. O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (Szczecin-Bezrzecze 2015). Mieszka w Cieplicach, czyli w Jeleniej Górze.