Karol Maliszewski

Na miarę okoliczności. O „Piosence o przymierzaniu” Karola Maliszewskiego
Rafał Różewicz

 

 

Próby oswojenia nieuniknionego stanowią temat przewodni najnowszej książki poetyckiej Karola Maliszewskiego pt. Piosenka o przymierzaniu (2019), książki ponownie tradycyjne „wierszowanej”, czyli bliższej utworom z Ód odbitych (2012), niż z tomiku [małe zawsze]1 (2017), który był ciekawym pod względem formy (krótkie zapiski przypominające komentarze-przypisy do rzeczywistości na marginesach wierszy) przykładem „skoku w bok” w dorobku noworudzianina. Jak bowiem zauważył Jacek Gutorow w posłowiu do Zdań na wypadek. Wierszy wybranych (2008): „Istnieje kilku Maliszewskich (…) Najpierw spieszny przechodzień pchany nieokreśloną tęsknotą za nowymi, fantastycznymi miejscami (…) Potem niespokojny duch (…) Jest też poeta odnajdujący siebie pośród innych poetów (…)2”. Tym razem jednak dzikość, niepokój, szamotanie się i niezgodę na świat oraz warunki funkcjonowania w środowisku literackim, akademickim i rodzinnym zastąpiło pogodzenie się ze stanem rzeczy. Czas buntu minął, poecie pozostała pokora i wpasowanie się w narzucone przez otoczenie ramy oraz wsłuchanie się – w przeważnie krytyczne –  głosy z zewnątrz („Ludzie mówią, że żyję, / jakbym nie zauważył śmierci / cioci Lali.”, s. 5). Stąd taka, a nie inna forma wierszy, po [małe zawsze] jakby z powrotem celowo „upoetyczniona” i uwypuklona, sugerująca „złożenie broni” oraz świadcząca o chęci jak najlepszego „urządzenia się” w granicach określonych przez czynniki zewnętrzne: z naciskiem na czas, wiek („Ile przeszłości jest w słowie <<ostatnio>>?”, s. 11).

            Kto jednak pomyśli, że Maliszewski (rocznik 1960) zaczął pisać wiersze geriatryczne – ten popełni błąd. To po prostu poeta dojrzalszy, dostrzegający granice („Już poza ten las nie wyjdziesz, nie zbłądzisz.”,  s. 31) dotychczas prezentowanej przez siebie postawy w podróży (Rok w drodze – znamienny tytuł jednego z tomów). Toteż bycie „w drodze” ustąpiło miejsca zamkniętej przestrzeni: namacalnej i na różne sposoby opisywanej. Kiedyś: brudny pociąg, groza i piękno gór, a co za tym idzie: nieokreśloność, instynktowne otwarcie, powiew wolności i przygody. Dziś przede wszystkim: dom, piwnica, ogród („tylko mi, kurwa, / nie uszkodźcie czereśni”, s. 13), czyli stałe, widzialne punkty dające poczucie bezpieczeństwa, czy sugerujący nabranie dystansu do świata i głodu bodźców zewnętrznych: spokojny widok za oknem („Patyczaki na brzegu wielkiej / szyby. Klucz dzwoni i nie trafia. / Kwiaty wychylają głowy / z donic. Na stole niedopita ratafia. / Wszystko jak u starych mistrzów.”, s. 21). Skupienie na tym, co poecie najbliższe. Innymi słowy, skończyło się przemierzanie Polski wzdłuż i wszerz z tomikami „barbarzyńców” pod ręką (Foksa, Śliwki, Świetlickiego, Jaworskiego, Grzebalskiego, Biculewicza), ostało się przemierzanie życia przy pomocy pamięci, słów (i przytaczanie prowadzonego kiedyś „Dziennika podróży”, będącego teraz jedynie ekwiwalentem podróży). Aż do tytułowej, lecz ostatniej w książce „Piosenki o przymierzaniu”, to jest kresu, „czarnej ziemi” („Przyjdzie taka chwila, że już całym ciałem / zapragnę ciebie, każdej z twoich fałd,”, s. 43).

            Ten kres z kolei odbija się w śmierci bliskich, znajomych, czy innego noworudzkiego poety – Zygmunta Krukowskiego; jakby coraz bardziej osaczał bohatera utworów i ograniczał jego pole manewru. Jak więc inaczej czyta się dedykacje z najnowszego tomu, których – notabene – u Maliszewskiego zawsze było sporo. Jako prywatne listy z przeszłości wysłane na pamiątkę chwilowych rozmów, wspólnych dni, które się przeżyło, lecz które mają coraz mniejszą szansę się powtórzyć. Czyżby Maliszewski robił podsumowania i bardziej niż kiedyś – spieszył się z podarowaniem wierszy ludziom, którzy stanęli na jego drodze? Ku takiej interpretacji skłania okładka autorstwa Artura Skowrońskiego, na której widnieje coś na kształt zalakowanej koperty.

            Mocną stroną książki jest jej kompozycja. Ma się wrażenie oszczędności środków wyrazu, przemyślanego konkretu, stronienia od efekciarstwa. Pokory wobec słowa. Zapytany na wrocławskim spotkaniu promującym Piosenkę… o siedmioletnią przerwę w wydawaniu tradycyjnych tomów poetyckich Maliszewski odpowiedział, że owszem, od czasów Ód odbitych sporo napisał, ale wiele wierszy po prostu nie pasowało do najnowszej książki, a jemu i redaktorowi Jackowi Bierutowi zależało właśnie na zachowaniu spójności tomu od początku do końca. I to się udało, bowiem w przypadku autora Inwazji i innych wierszy spójność nie zawsze była regułą i czasem czuło się, że kolejne książki są po prostu zbiorami utworów, które autor napisał w ostatnich latach, po czym zebrał je i postanowił opublikować. Tutaj jest odwrotnie.

            Tradycyjnie pojawiły się elementy liryki lokalnej, choć tym razem miasto poety – Nowa Ruda – pozostało niedookreślone. Nie jest więc wymieniona z nazwy, nie jest też – jak kiedyś – Schulzowskim Drohobyczem, czy „Miasteczkiem górniczym czekającym swego końca”. Nazwy geograficzne ograniczono do minimum, co tylko świadczy o odrębności tego tomu i wspomnianym zatrzymaniu się. Choć poeta nadal potrafi być wyczulony na problemy prowincji (Gutorow zauważa w posłowiu przed laty: „Maliszewski problematyzuje opozycję centrum i peryferii (…) W rezultacie wiersze proponują poezję <<jedynego miejsca>>3”.) i w publicystycznym utworze „Mdłości” daje temu wyraz: „Widziałem (…) Setki radnych podnoszących ręce / zgodnie z ruchami brwi burmistrza. / Taksówkarz głosujący za likwidacją dworca. / Ratownik za likwidacją basenu. /  Nauczycielka za likwidacją szkoły (…) / Wołałem coś do nich / w tym śnie, chciałem zwrócić / honorowe obywatelstwo (…)” (s. 26). Jednak tym razem zniesienie podziału na peryferyjność i centrum, poprzez jeszcze większe skurczenie się przestrzeni w wierszach, w obliczu coraz bliższej „czarnej ziemi”, do której „przymierza się” bohater tekstów – jest wyraźniejsze niż do tej pory.

            W Piosence o przymierzaniu rytm wystukiwany przez koła pociągu został zastąpiony przez rytm piosenek-wierszy. Jakby Maliszewski chciał w ten sposób zakomunikować, że tylko tyle jest w stanie już zrobić. Wykroić odpowiedni, miarowy rytm i poddać się mu – jak upływowi czasu. Jednak najnowszy tom poety, prozaika i krytyka z Nowej Rudy dowodzi, że wciąż ma on sporo do zaoferowania czytelnikom. A „inne” wcale nie musi oznaczać gorsze. Przeciwnie.

Karol Maliszewski, Piosenka o przymierzaniu, Wydawnictwoj, Wrocław 2019, s. 48.

1     Autor recenzji nie bierze pod uwagę książki Przypadki pantareja. Wiersze dla małych i dużych (2017), która była książką dla dzieci i powstała niejako „na uboczu” poważnej twórczości K. Maliszewskiego omawianej
w powyższym tekście.

2     „Być pędem wiersza” [w:] Maliszewski K., Zdania na wypadek. Wiersze wybrane, K.I.T Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2007.

3     „Być pędem wiersza” [w:] Maliszewski K., Zdania na wypadek. Wiersze wybrane, K.I.T Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2007.

 

 

Książka dostępna tu: https://allegro.pl/oferta/karol-maliszewski-piosenka-o-przymierzaniu-9251814210

 

A „Szpok” tu: https://allegro.pl/oferta/karol-maliszewski-szpok-proby-proza-polska-9723067791

 

PODZIEL SIĘ