Niebanalna, komplikująca, niemanieryczna, treściwa i atrakcyjna.
Kategoria: krytyka
Czytelnik może na tym poprzestać, czytać jednym tchem z krótkimi przerwami na posiłki i sen.
Mężczyzna czuje potrzebę wyrażania pewnych spraw
Lektura tekstów opisujących Holocaust z perspektywy kogoś, kto go doświadczył, nie jest na moje nerwy
I zaczynasz traktować tekst jako ciało
jak te wiersze są zrobione metrycznie
Zwyczajna spowiedź powinna się przeto zamienić w zapowiedź.
Jednocześnie definiuje źródła antydemokratycznej grozy: kryzys nowoczesności, samotność, niewiedza, bezradność.
Czy zatem pozostaje nam pogodna rezygnacja?
(…) poezja Alana Migonia jest buntownicza.
W ogóle postać Aleksa przypomina głównego bohatera „Idioty” Dostojewskiego, czyli księcia Myszkina.
Podejmuje to wielkie ryzyko tamowania obficie krwawiących ran świata i od razu zaczyna z wysokiego „C”
wchodzi się do czyjego intymnego świata, towarzyszy się odkrywczemu językowi i oryginalnej wrażliwości
to tekst o piłce nożnej, zatem można nie czytać bez wyrzutów sumienia
Na tym właśnie polega piękno tej książki, że na każdej kolejnej stronie mamy do czynienia z zaklęciami, które otwierają tajemnicze komnaty znaczeń, przesłań, metafor i point tak dzisiaj potrzebnych
Wykroić odpowiedni, miarowy rytm i poddać się mu – jak upływowi czasu.
Zasada jest taka, że jeden wilk może zmienić hierarchię panującą w grupie, ale przedtem musi zmierzyć się z wilkiem przewodzącym stado.
W prozie Gaugera nijakość autochtonów zachowuje osobliwą ciągłość z nijakością ludzi Zachodu.
Czy proroctwo Lianke jednak wypełni się?
Co do szans wykroczenia poza „prozę życia”, anonsowanych w wierszu Perspektywy otwierającym rozdział Po mroku Rafała Różewicza, to nie są one optymistyczne
wiersz staje się owocem spotkania
Zastanawiam się, czy Ryst w tej książce nie próbuje odnaleźć właśnie tego, czego zabrakło.
O książce Sylwestra Gołębia „Nomada”.
Szychowiak przede wszystkim zwraca uwagę na odbiorcę komunikatu.
szczerze polecam wejście na tę ścieżkę
Na początku jest śmiesznie, potem mniej. Później wcale.
Przekonani mieszkańcy wpadają w obłęd oddawania krwi, na której pozbawiony skrupułów syn dziadka, Ding Hui, dorabia się ogromnej fortuny.
A więc o miłość tutaj chodzi, bo tak odczytuję frazy autora
Dla jednych stała się ekopoetką, dla innych tylko reżyserką przeciętnego horroru, a dla kolejnych synonimem pejoratywnego pojęcia kiczu.
Bielicki odzyskuje sztuczny, konstrukcyjny charakter narratywizacji, bo w Pawilonach nie służy ona legitymizacji silnego podmiotu stojącego za wypowiedzią ani zasypaniu przepaści między językową reprezentacją i rzeczywistym przeżyciem.
Jest to utwór niezwykły, a niezwykłość tego lirycznego poematu polega przede wszystkim na podwójnym autorstwie.
W rezultacie autorstwo (podmiotowość) bardzo się komplikuje, nie tyle zacierając się, co wzajemnie wchłaniając.
macham obiema rękami i mam wrażenie, że się unoszę
Akt zniewalania dokonuje się przede wszystkim za pomocą słowa.
Nawet czytając tak piękne wiersze, bierzemy udział w jakimś rozrachunku. Społecznym, politycznym, historycznym. Tym bardziej bierzemy.
Atmosfera państwa totalitarnego potęguje kafkowską sytuację bohatera, stylistycznie lokuje się jednak Selimović z dala od praskiego pisarza, operując językiem złożonym, ciężkim i niekiedy wręcz poetyckim.
Urodzony w Jeleniej Górze niemiecki prozaik.
Wiązania są jednak tomem znacznie lepszym, i formalnie, i – powiedzmy – treściowo, zwłaszcza w lekkości, z jaką przychodzi im łączyć sprawy błahe z medytacją, fenomenologią percepcji i całym ciężarem długiego życia.
Schnabel proponuje nowe spojrzenie na wizytę Odyseusza u Feaków.
Trzeci odcinek wyimków dokonanych cudzą ręką.
Gdy pochował dwie żony i zdecydował się wstąpić do stanu duchownego, sposobił się już jedynie do żywota kontemplacyjnego.
Miałem też swoją skromną i osobistą nadzieję – muszę wyznać, że bardzo lubię happy endy i nieodmiennie płaczę, gdy główny bohater ginie na końcu.
Ulicą prosto
póki krąży
krew
spotkania sportowe, w szczególności mecze piłki nożnej, nie są chronione prawem autorskim, ponieważ podlegają regułom gry niepozostawiającym swobody twórczej
W ten sposób sztuka wysoka i ważkie problemy ogólnonarodowe stapiają się w jedno pod piórem literata
Wywołać skandal obyczajowy jest dziś wprawdzie niemal niemożliwym, chyba żeby zamachnąć się na symbole religijne; ale wypuszczenie nowego nazwiska na mocno już ustalony rynek literackiej erotyki niesie ze sobą spore ryzyko.
Coś jest w niej tak wspaniałego i nie chodzi o to, że się dobrze trzyma
Prawda orgazmu i czytania gazety, wychodzenia ze śmieciami, stania w kolejce, drapania się po tyłku. Przy okazji miało wypłynąć i znaleźć miejsce w poezji coś wstydliwego, trywialnego, podobno nieważnego, odkładanego na bok. Na przykład coś takiego jak oglądanie pornola.
W knajpie położyłem na dłoni muzyka swoją
Żeby jednak nie było tak różowo, wyznam również, że autorowi być może udało się na dobre obrzydzić mi obcowanie cielesne.
Dech w piersiach zapiera przeczucie, że takie podanie nie jest częścią nieskończonego ruchu, że gitara Fritha przestaje mówić, że napar z rumianku tylko pięciu głuchym przywraca słuch.
Mówię poważnie.
Czy zechcemy oglądać mecz z Japonią?
to był dobrze pomyślany rozkład
bardzo długo rozkładano ręce
Ale za chwilę oddamy
Peruwiańczycy też się już żegnają.
Doliczonego czasu nie będzie (naprawdę przyszły dokonany!).
Nie wiem, czy warto wierzyć, że potrafimy zagrać tak, jak graliśmy wyjazdowy mecz z Rumunią w eliminacjach, bo ostatnie takie mecze graliśmy rok temu
Co dalej? Nie ma co kombinować. Wojna z Kolumbią i wojna z Japonią (pod warunkiem, że tę pierwszą wygramy). Polska może jeszcze z tej grupy wyjść, jak Niemcy ze swojej. Ale czy mamy piłkarzy, którzy zechcą na tę wojnę pójść?
Sytuacja w grupie już robi się gęsta.
Senegalczyków na razie nie widać. Nasi się zjeżdżają i chętnie pozują, q.e.d.
Nasz specjalny korespondent nadaje
Coś czujemy, że będzie to klasyczne 1-4-4-1-1. A także to, że jeśli będzie inaczej, nasi zagrają na takiej żyle, że i tak w drugiej połowie zrobi się bałagan, ale wyjdziemy z tego z dobrym wynikiem.
Bez skrzydłowych, bez rozgrywającego, w przedziwnym systemie z trzema napastnikami i dwoma lewymi obrońcami, a jednak możemy spokojnie czekać na Senegal. Panowie piłkarze dadzą radę. Dziś w tym bałaganie było dużo czegoś, co daje radość i nadzieję.
Glik po rzucie rożnym, egzekwowanym prawą nogą z lewego narożnika przez Kamila Grosickiego (piłka dochodząca) walnie głową Japonii okienko.
Marcin Świetlicki. Spuchnięty, utyty i posiwiały – ale ciągle skuteczny. Nie absorbuje obrońców – ale zwykle jest tam, gdzie nikt go się nie spodziewa. Nie walczy o piłkę – ale ta znajduje go sama.
Jest w porządku. Mecz o nic, a chyba wszyscy wygrani, nikt nie pękł, nawet Cionek nie wzbudza już kontrowersji. Niech ta Rosja już się zacznie.
Może nie wszystko jest piłką, ale piłka jest wszystkim, jak się zaraz przekonamy.
Tu już nie dyskutuje się, popijając alkohol, tu staje się w obronie racji, świadcząc własnym ciałem, pełnym zaangażowaniem fizycznym. Niczym Zaratustra, który wybrał góry, lasy, odludzie, bohater bije się za miastem.
Cały kunszt Sendeckiego, jako kogoś świetnie panującego nad brzmieniową, estetyczną, konstrukcyjną warstwą wiersza, kunszt autora zmyślnie wykorzystującego tradycje i własne „wynalazki” jako tworzywo, wszystkie te wyszukane gry literackie, intertekstualność, podprogowe wyczucie języka, umiejętność poruszania się po niemal całej jego skali, to jest nic w porównaniu z poziomem znaczeń.
Kohelet jest dość bystry w wydaniu Koheleta, ale nie tak odważny i uważny jak w wykonaniu Julii Fiedorczuk. Celanowski błogosławiony niemand i życie jako pytanie, które jest „zaczepione o nic” to dwie strony tego samego wglądu, tej samej praktyki uważności.
„Paragon” to jednak nie tylko młodziaki i subkultury, ponieważ wałbrzyska autorka zachowuje się jak wytrawny obserwator czy antropolog kultury, wchodząc w różne przejawy życia
Najważniejsza jest chyba pozycja, z której się mówi w tych wierszach („Ulicą prosto/ póki krąży/ krew”). Mnie to porusza. Nie wolno mi tu napisać, że książka jest pożegnaniem, świadomym i pewnym, ale jednak nim jest, choć wierzę, że kolejnych książek Marcina Sendeckiego przed nami sporo i czekam na nie. Chyba przede wszystkim dlatego, że Sendecki nigdy nie kłamie. A kiedy mówi prawdę, robi to w dobrym rytmie i bez niepotrzebnych naddatków.