Wychodzą na balkon
Ćmy padają nie zapowiadali
deszczu jedna po drugiej
kropli na twarzy
blizny ocierają
spuchnięte
niemyte okna
pod słońcem wybijają
szyby w papieskiej chatce.
Strzelają piastowskie kolana
syn Chościska woła żonę: Rzepka!
kobieta klęczy
obraca się
pozłacaną sukienką
wokół własnej broni
rozładowanej falbance
padają baterie.
Ulice zdejmują kapelusze
chylą się nisko
grają na ziemi
rzuconą kostką brukową
spłukani
przecierają powieki
wywrócone
na szkodę zachodu.
Wychodzą z domu odmienieni
przez siedem pobici
z rytmu
przypadkowy paraliż
sama obrona nic
nie pomoże zegar
odbija godzinę
kwaśnej szarlotki.
Służbowe maliny
O poranku zasuwamy
do rany przyłóż puste
opakowanie po dezodorancie
starego człowieka spotkały
kratki w pustej klatce
słyszę pukanie po schodach
wchodzę do góry
nogami przebieram
niemowlęcy okres obejmuję
kciukiem.
Melodia na żywca wyrwana
kołysanka o trzech wiedźmach spalonych
w cieniu jabłonki dziury
marsz do dentysty gospodarzu malutki
ele mele militari
virtuti baby jagi
naklejka dla dzielnego lekarza
zapłata za znalezione
ubytki
próchniczne dąsy
tańcowały michały
wydane za morze
ostatnie pieniądze wpuszczone
w koszyk Balladyny.
Szampon z oliwek
Siedzenie w nocniku świata idei
mocznik łatwo rozpuszcza się
w społeczeństwie
zakola, puste popielniczki
odrastamy, świeżo mielone brody
składamy w ofierze, no cóż
że w Szwecji salony otwarte
szukają brudu za rozgrzewką
węgla aktywnego.
Roztopione masło nakładamy
warstwami wcieramy
ostatnią kremację,
wyszlifowane na pazurkach wzorki
to be na małym paluszku.
Motyle trzepoczą rzęsami
protesty skrzydłami pod osiedlowym
kamuflażem futerkowe kameleony
skradają się na włosach
lakier cichosza, szeptem
skrzynkę z narzędziami postaw
przy nodze.
Czekamy na nalot
naleciałości językowe, do czego doszło
psy ogonem nakładają puder, człowiek to
brzmi dumnie wypina pięść, nie ma tego
złego w piance do golenia, zarośnięty Platon
czeka w jaskini
na przymusowe oczyszczenie
poglądów na ciało rzucona
paczka pilniczków.
Poradnia
Powypadały mleczne zęby, dorastamy
karetką po dziurawej drodze, w pieleszach
leżymy na skrzyżowaniu pomarańczowych kombinezonów
kolorowe trumny, wygadujemy trupy po pijaku
ale to nie tak jak myślisz, w stajence
dezynfekcja, osiołkom słoma wystaje
mówimy na to linijka, trudno zmierzyć
centymetry pędzimy –
statystyczny bimber.
Powiesiliśmy na stetoskopie nakrycie
stołu operacyjnego, obrus pokaż
rogi obfitości, bozia leczy rany o kant
rozbić wszystkie nieważne recepty
na samotne starcie z bohaterami
obrazek przedstawia martwą naturę
rozebraną na krwinki pierwsze
w kolejce.
Alicja Regiewicz (ur.1997) – absolwentka Dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. Studiuje Kulturoznawstwo na Uniwersytecie Wrocławskim. Współpracuje z agencją Frame Media. Publikowana w magazynie „Fabularie” i na portalu literackim Wydawnictwo J.