Kwieciarz
Większy od siebie wózek
z trudem wciąga na chodnik
przystanku „Dworzec Centralny 07”.
W poplamionym ubraniu, z dziurawymi butami,
ze zmęczonymi rękami, z opuszczonym wzrokiem.
Bukiety mienią się kolorami tęczy,
nie mogę oderwać oczu
od błękitnych…
(Nie znam się na kwiatach).
Kupiłabym pozostałe
dziś wieczorem bukiety,
gdybym…
była mniej ludzka?
bardziej ludzka?
nie spieszyła się?
To banalne usprawiedliwienie
napawa mnie wstydem.
Niczego nie wyjaśnia.
Może kupiłabym,
gdyby nie tramwajowa szyba
oddzielająca mnie od codziennego dramatu niesprzedanych kwiatów.
jej przekonanie o niesprawiedliwości
niesłusznie posądzona
w swoim przekonaniu
a przekonanie ważniejsze niż rzeczywistość
bo jedyne
subiektywnie rzeczywiste
trudne do przełknięcia
ściska w piersi
uwiera pod żebrami
wychodzi z niej westchnieniem
czasem bezsennością
jedynym pocieszeniem
jest jego krótka długość życia
na razie jeszcze abstrakcyjna
bo rana wciąż otwarta
ale z każdą godziną
coraz bardziej realna
po trzech dniach
znika
a ona
której tak trudno
było oddalić je od siebie
nie może się nadziwić
że coś, co dławiło ją
ściskało,
uwierało
może odejść bez pożegnania
jakby w ogóle się dla niego nie liczyła
a ich trzydniowa historia
pełna namiętnej szarpaniny
bezlitosnej obecności
i skurczy w żołądku
okazała się bez znaczenia
niesprawiedliwa niewdzięczność
niewdzięczna niesprawiedliwość
Nostalgia w kamiennej sukni
moja nostalgia jest inna od Waszej
potężna pani w kamiennej sukni,
i głuchym odgłosem drewnianych chodaków
przygniata z dwukrotnie większą siłą
kiedy nostalgia związana jest z czasem
mamy do niej dostęp dzięki miejscom, które przywołuje
pomimo lat wciąż istnieją, o ile nie zniszczył ich potop
stawiamy więc pomniki i pielęgnujemy przeszłość na cmentarzysku wspomnień
kiedy nostalgia związana jest z miejscem
każde odwiedziny przynoszą ukojenie
czas nie gra roli poza tą, która przybliża nas do kolejnej wizyty
jej perspektywa pomaga wytrwać i doczekać celu
kiedy nostalgia związana jest i z czasem, i z miejscem,
podwójny dystans okazuje się nie do pokonania
pozostaje rozpacz albo zapomnienie,
jedno boleśniejsze od drugiego
rozpacz pozwala przeszłości żyć
zawładnąć nami i spokojnie pożerać nas od środka
zapomnienie zabija ją w samoobronie
według logiki: zniszczę cię, żebyś to ty mnie nie zniszczyła
jest jeszcze trzecia droga, jedynie dla wybranych,
bo nieosiągalna zwykłym śmiertelnikom – Jaśnie Pani Akceptacja:
nie pragnę niczego, czego nie posiadam
żyję jedynie tym, co jest dzisiaj
Kiedy odchodzą…
Erwin Axer, Ewa Demarczyk, Jacek Kaczmarski
Irena Kwiatkowska, Czesław Miłosz, Anna Szałapak
Wisława Szymborska, Jan Twardowski, Zbigniew Zapasiewicz
lista regularnie i metodycznie wydłuża się
pojawia się kolejne znajome nazwisko
a wraz z nim ostre ukłucie w serce
każde boleśniejsze od poprzedniego
następna historia zamyka się raptownie
radykalnie i bezpowrotnie
zostawia jedynie wspomnienia
żywsze niż kiedykolwiek
informację o ostatnim odejściu
znajduję przypadkowo w Internecie
ozdobiona licznymi emotikonami
skłania do zadumy ku pamięci zmarłego
każdy z nich ma prawo do dawki mojego smutku
kilka myśli specjalnie dla niego
ekskluzywna żałoba przed ekranem komputera
zanim nie przysłoni jej kolejna śmierć
z każdym z nich przeżyłam osobistą historię
znaną w większości jedynie mnie
co wcale nie umniejsza ich znaczeniu
wprost przeciwnie: dodaje im wartości
wieczór poetycki Czesława Miłosza w Teatrze Narodowym
odwiedziny u księdza Twardowskiego w kościele Wizytek
spotkanie ze Zbigniewem Zapasiewiczem w Parku Krasińskich
korespondencja z Erwinem Axerem…
odchodzą powoli, mimo woli, mimo mnie
za każdym razem jest o jeden wspaniały umysł mniej
o wzruszenia, których więcej nie wywoła
o pytania, do których zadania nie zachęci
a ja obserwuję z daleka
z poczuciem pogłębiającej się pustki
przegapiłam przecież ostatnie lata ich twórczości
pozbawiając się doświadczeń, które byłyby moimi, gdybym została
na moich oczach kończy się świat, który znałam
który dawał mi poczucie bezpieczeństwa
i pewność, że zawsze mogę do niego wrócić
bo będzie na mnie czekał w swojej niezmienności
pomału zastępuje go inny, nieznany i mniej przystępny
kierujący się nowymi zasadami i konwencjami
w którym nie jestem pewna, czy się odnajdę
a może raczej: czy będę miała ochotę się odnaleźć
podobnie jak w nowych relacjach
potrzeba czasu, żeby się poznać, sprawdzić, dopasować
potrzeba czasu i zaangażowania, na które wiek odbiera cierpliwość
lepiej już pozostać przy tych, których znam i którzy mnie nie zawiodą
a kiedy odchodzą…
zanikają kolejne punkty odniesienia
a mój świat stopniowo wykrusza się
Nocne spotkania
żyć chwilą obecną
odważnie patrzeć w przyszłość
nie oglądać się za siebie
podobne złote myśli z receptą na spokój ducha
(chciałam napisać „na szczęście”
ale zawahałam się…)
cieszą się dzisiaj uznaniem
tylko co robić
kiedy przeszłość daje o sobie znać
nie pytając nas o zdanie?
pytanie nie jest retoryczne
moja przeszłość powraca
regularnie i uparcie
w najbardziej wysublimowanej formie
co jakiś czas odwiedza mnie w nocy
wiedząc, że nie mogę się bronić
za każdym razem z podobnym scenariuszem
telefonuję do niej, jakby wciąż jeszcze była
wybieram numer, którego nigdy nie zapomnę
długo wsłuchuję się w miarowy sygnał
bezskutecznie czekam na jej głos
czasem nawet podchodzę bliżej
dzwonię do bloku, w którym mieszkała
stoję z nadzieją, lecz nikt nie odbiera
po jej odejściu została pustka
czyżby ktoś starał się ją zapełnić
nieudolnymi próbami nawiązania kontaktu?
kto kogo szuka? ja jej, czy ona mnie?
po dwudziestu sześciu latach
wciąż nie mogę się z pogodzić z rozstaniem
które gwałtownie zakończyło moje dzieciństwo
błądzę we śnie, podążając jej śladami
pragnę za wszelką cenę powrócić
do chwili, kiedy jeszcze była
zanim znowu odejdzie bezpowrotnie
kilka lat temu pojawił się nowy rodzaj snów
druga babcia przystąpiła do kolekcji niepokojów
ze swoją osobistą historią ze mną
tym razem jest jednak inaczej
ta babcia pojawia się we śnie
widzę ją, rozmawiam z nią, dotykam jej
mogę na nowo przeżywać naszą relację
spacerujemy po mieście
jeździmy pociągiem
dyskutujemy o wszystkim i o niczym
zamiast tak dobrzej znajomej pustki
pojawiają się nowe doświadczenia
nasza wzajemna więź wzbogaca się
mam wrażenie, że poznaję ją na nowo
chciałabym zrozumieć, skąd ta różnica
w jaki sposób zbliżyć się do tamtej babci
odnaleźć to, czego nie dane nam było razem przeżyć
czyżby różny poziom relacji?
inne poczucie bliskości?
odmienna intensywność doznań?
albo po prostu kwestia czasu
każda z babć jest (w mojej pamięci) inna
ja też jestem inna teraz i kiedyś
podobnie jak w momencie rozstań
siedemnaście lat różnicy to całe życie
Jakie to szczęście, że niebo jest niebieskie!
Jakie to szczęście, że niebo jest niebieskie,
pomyślałam patrząc przez okno
w słoneczny grudniowy poranek.
Według pewnych źródeł niektóre antyczne cywilizacje
nie dostrzegały niebieskiego:
Grecy, Chińczycy, Hebrajczycy…
Nie ma niebieskiego w Iliadzie ani w Odysei,
a przecież żółty, czerwony, czarny
są obecnie w opisach Homera.
Jak to możliwe?
Punkt widzenia nie do przyjęcia
dla mieszkańca Europy
początku dwudziestego pierwszego wieku.
Świat bez niebieskiego?
Bez błękitu nieba?
Bez turkusu morza?
Modrych oczu przyjaciół?
Hortensji, niezapominajek, krokusów, hiacyntów?
Zimorodków, pawi, krasek?
Lazuru, kobaltu, indygo…
Co widziały oczy starożytnych Greków?
Jakimi filtrami przyswajały świat?
Niebo w kolorze wina?
Morze przypominające brąz?
Albo powietrze? Ziemię? Wodę?
I nieskończenie innych
zapomnianych już dzisiaj
perspektyw porównań…
Barwy nie do opisania,
ani jasne, ani ciemne,
zawieszone między możnością
i niemożnością określenia
na skali znajomości.
Przede mną niepokojąca hipoteza
świata pozbawionego błękitu:
bez luksusu odkrycia
chabrowej melancholii,
niebieskiego okresu Picassa,
ultramaryny Kleina,
burzowego nieba Van Gogha,
głębokiej nieskończoności Kandinsky’ego…
Na szczęście cywilizacje rozwijają się
nie tylko dzięki własnym osiągnięciom,
ale także wzbogacając się wpływami innych.
Niebieski przybył do nas z antycznej Azji,
ze szlachetną intencją
otworzenia europejskich oczu
na błękitne horyzonty.
Zesłany z nieba,
żebyśmy mogli podziwiać
jego prawdziwą barwę.
Zamykam w dłoni mój własny skrawek nieba,
do którego uśmiecham się rano,
nabierając energii na rozpoczynający się dzień.
Anna Jachim (ur. 1981): Warszawianka z urodzenia, Paryżanka z wyboru.
Chęć zrozumienia praw rządzących współczesnym światem starała się zaspokoić studiami nauk politycznych, a potrzebie wyrażenia siebie odpowiada pisaniem.
Na co dzień wspiera wielojęzyczne rodziny w przekazywaniu dzieciom ich drugiego języka i kultury mniejszościowej. Uważa bowiem, że wielokulturowość to droga do lepszego, bardziej otwartego na różnice świata, a kultura to klucz do skonstruowania własnej tożsamości.
Od ponad dwudziestu lat mieszka we Francji.
Autorka bloga: https://bilingual-kid.com