audiobook
.
pod ławką esemesy długo szły… tak długo jak azja świecił
aż światło z oczu wyczytaliśmy
żeby uciąć te jego urywane teksty z głowy
wzięte w podpowiedzi jak w kamasze
ciało beznogie szło
podpowiedzi szły długo pod ławką
wzięte do niewoli ściągi pali się lub połyka jak niedopałek
z korytarza słychać cofnijcie się cofnijcie
odtwarzamy ale nie cofniemy
.
.
.
pasaż niepolda dla zakochanych
.
koloseum mieści się w pudełku wielkości paczki papierosów
kochane poletko prozy z uchylonym oknem
czy klasa była produktem defilady generałów ?
podręcznikiem rozdeptanych serc
dla dziewczynek i chłopców siedzących osobno ?
organ tłoczący przemarsze
zalicza worki na ciała do skarpetek budzących grozę
osobna półka na wszystkie wydania quo vadis
długa półka w rozmiarach pasażu niepolda
iść wzdłuż półki
.
.
.
w związku
.
a nam wypada zawsze pierwszy maja obok trzeciego maja
pierwszy maja obok trzeciego maja skoro raz utkwił tak już tkwi
i układa się nam pomiędzy
i dogadujemy się jak jubileusz z jubileuszówką
i wypada nam lektura pomiędzy tysiąclatką a studniówką
doczytana do dna obiegowa obsrajkarta
wołamy z ciągłości drugiego brzegu
pierwsza pensja obok ostatniej pensji
i będziemy długo wołali pali się pali moja panno
jak z podstawówki
.
.
.
stygmatycy
.
kapitaliści od kapitału
każdy na swoim słupku poparcia jak na gospodarczym palu
każdy osiąga stopień odporności
równy mauzoleum z niezamarzającym ciałem lenina
krwawią ciała które się do siebie nawet nie zbliżają
bez bliskości fizycznej dochodzi do przemiany duchowej
.
.
.
. . .
.
ceny mostów idą w górę
mamy pod górkę
dziwnie wyglądamy
clifton suspension bridge
i górka
totemy neurotyków
.
.
.
parka
.
za wszystkie nitki pociąga niewidzialna ręka rynku
ryczą raperzyce z manufaktury na prąd
baba jaga siedzi w czarnym telefonie
baba jaga dokleja niże nad nami głowami
wnętrze kultu rozgrzewa się jak koksownik
spalony płatek rynku
zakopane żywcem koryto rzeki łódki
brutalnie zamordowany przemysł włókienniczy łodzi
koszula przypomina rękawiczkę o dwóch palcach
także spodnie przypominają rękawiczkę o dwóch palcach
.
.
.
malutkie czerwone światełko
.
mój garnitur pachnie deszczem wiatrem i solą
i tapicerką w kolorze rdzewiejącego tytanika
prawdziwy facet powinien pachnieć końskim potem whisky i cygarami
uwielbiamy takie maskarady
cieniutkie czerwone linie
ja będę skupiony a ty mnie będziesz próbowała rozpraszać
następnie ty się skupiasz a ja rozpraszam ciebie
jakim językiem będą mówiły nasze dzieci?
nasze dzieci będą mówiły językiem odziedziczonym po głupcach
chcemy żeby były realistami i widziały nas jako realnych
alchemik pluje nam we włosy
kiedy przeszukają nasz bagaż znajdą wodę
.
,
.
Bartosz Niewart, pojawia się na internetowych, literackich łamach od 2017. Zaistniał z różną częstotliwością w dodatku Odry, Helikopterze, Salonie literackim, Wydawnictwo J, Afroncie, Magazynie Poetycko – społecznym (Zakład Magazyn) i najbliższym wydaniu Tlenu Literackiego . Mieszka we Wrocławiu, przekroczył trzydziestkę.