Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Czego nauczyłem się od dziewczyn?
Piotr Jemioło

CZEGO NAUCZYŁEM SIĘ OD DZIEWCZYN?

 

Jeśli się tak stanie, że mnie zdradzisz i odkryję, to przysięgam,
że znajdę kurwa mać cię i zabiję.
(Kukon)

 

[loading image]

 

tablicę snellena czytam jako konkretysta.
gdy obraz się rozmazuj
eee ,
nie widać potencjalnych niewidzialności.
odwrócony frontem do ściany,
obraz staje się
w-y-r-a-ź-n-y
(potencjalnie).
linie papilarne percypuję haptycznie
sam siebie dotykam. sobą wycofuję dłoń wsobnie.
odrąbana, niech żyje; żyje – komuś.

 

 

 

od początku wiedziałem, kto zabił

 

czemu filmy pornograficzne są
tak żałosne?
zamiast połechtać, śmieszą od lat do łez.
ich główny walor wynika z histrionizmu,
a nie z ukazania frapujących pary
pozycji DIY.

pospieszne ruchy frykcyjne,
jak gdyby nad łóżkiem zawisła niewidzialna
meta, którą trzeba przekroczyć tu i teraz.
drętwa linia dialogowa lub jej brak.
close-upy na narządy płciowe.

i to, co w nich najgorsze: wiadomo,
bez przewijania, jaki będzie koniec.

 

 

 

one night sad

 

ani
(tej od maserati)

nie prostytuuję się.
chodzę nago po mieszkaniu
jak somnambuliczka,
bo tak zdrowiej.

bilon układam w słupki:
wysokie, wyższe i najwyższe
jak bliźniacze wieże WTC.
strąć je, a padnie kapitalizm.

po prostu prasuję banknoty.
pani testerem UV sprawdza
w sklepie ich autentyczność,
muska je zmysłowo opuszkami.

pytasz, co robię po nocach,
zamiast samemu spać.
a ja odpowiadam,

choć muszę
snuć się po mieszkaniu naga,
prasować banknoty,
układać bilon w niebotyczne
i niezniszczalne
słupki i słupki i –

 

 

 

dla ani (2)

 

lepiej srać w mercedesie
niż na białym sedesie.

 

 

 

historia ONS

 

dzisiaj nie mogę.
()

ilekroć zapraszam dziewczyny do siebie na noc,
mam wrażenie, że te chętki jednonocne
chcą mnie oskubać z tzw.
mieszczańskiego dorobku życia.

już na samym progu oznajmiam:
jeśli masz ochotę mnie okraść, spieprzaj.
najczęściej odwracają się na pięcie i
potulnie odchodzą w stronę windy.

nie wiem, czy rzeczywiście fakt ich odejścia
potwierdza teorię o kradzieży, ale dzięki tej
metodzie z nikim się nie przespałem (i nikt
jeszcze mnie nie okradł).

 

 

 

beep pop

 

zuzi
(tej, która okazała się prostytutką)

gdy nie masz z kim rozmawiać,
rozmawiasz sama ze sobą.
sama siebie zaskakujesz punchline’ami
i robaczywym pacierzem:

ty […..]                        i ty [….]
i ty [zamazane].

pomaga ci kreślenie bazgrołów
na chusteczce, w której chroni się łzę
za łzą: smętną, nieistotną jak oko rosołu.
nigdy do końca nie schną:

mógłby to być refren popowego bangera
mógłby to być wstęp do small talku
(o tyle, o ile całun z manoppello
można nazwać lustrem).

 

 

 

whazzup (2)

 

pogody może nie być? chyba nie.
z nastrojem podobnie:
zawsze jakiś nam towarzyszy.
pod wpływem dobrego nastroju,
przykładowo, jestem w stanie przystać na to,
że seks jednak istnieje,
a nawet ma się dobrze.
podobnie rzecz się ma
z przecenianą gremialnie rzeczywistością.

niestety istnieją też amplitudy nastrojów.
rzeczy, których nie widać, zajmują często przestrzeń
większą niż xīnghǎi guǎngchǎng (weź TO
wymów, czytelniku).
proces twórczy trwa, a nie widać efektów.
i tłucze się o ścianki osierdzia moje serce,
które, jak bóg, mieszka wszędzie. dlatego tak trudno
dotrzeć krwi, jak bogu, we wskazane miejsca.

 

 

 

CV (2)

 

sprzedałam dupę. DOSŁOWNIE.
(M., ta od tatuaży)

dzień, w którym podano mi domięśniowo morfinę,
był taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaki przecudowny,
ŻE

a. orgazmy i asmr i (…)
wyjęte z kalendarza równać się
z tym uczuciem nie mogą.
b. zaraz odpadnie mi żuchwa.
c. #okurwa #japierdole.

przyjmujesz codziennie minimum 10 mg opioidów,
niezależnie od natężenia bólu,
i płacą ci za to kolejną dawką!
i ta nieświadomość, że pracuje się na cześć
bez reszty świadomych podmiotów!

na tym polegałby zawód morfinisty,
gdyby nie wymyślono mniej miłych, zawsze
mniej więcej bardziej UPOKARZAJĄCYCH.

 

 

 

only lovers left alive

 

M.

powiedziała: znam takie miejsce,
gdzie koty dożywają setek lat jak dąb szypułkowy.
ale zawsze musi być to
jedno magiczne ale:
będziemy tam żyć od zmierzchu do świtu.
później nauczą nas chadzać w inne
miejsca zaobrączkowani nudziarze.

nie spytała, czy chcę je zobaczyć.
było oczywiste, że chcę.

z nagich ciał ułożymy coś na wzór ciepłego okrycia.
przez młodą, o jednolitym kolorycie, skórę,
korytarzem tatuaży, będę szukał
tego miejsca. aż powiesz:
tędy wejście.

 

 

 

TRZY KRÓTKIE TYLKO DLA M.

 

połączyło nas silne uczucie

 

do alkoholu, imprez i smutków nad ranem.

 

 

 

blady tydzień

 

M. co niedzielę chodzi do kościoła.
niestety od poniedziałku do soboty
zagląda także w inne, mniej święte miejsca.

 

 

 

jak rozwiązałem problem niskiej frekwencji

 

za jej sprawą nie muszę już martwić się o frekwencję
na moim kolejnym spotkaniu autorskim.
przyjdzie dodatkowe sto osób:
mężczyzn. i nikt nie będzie mnie słuchał,
tylko patrzył na nią.

 

 

 

jak nie założyłem haremu

 

chciałbym mieć nonet złożony z ośmiu
kobiet
i mnie. nie licz na siedemdziesiąt dwie
trzydziestotrzyletnie hurysy,

bo to wiek tanatyczny,
chrystus rozmnożony, schizofreniczny,
obwieszony żeńskimi
genitaliami.

chciałbym i ciebie, choć nie znasz mnie,
choć nie znam nikogo, kto by chciał być tobą
na twoim miejscu, kto by mógł być tobą.
żadna liczba nie obejmie tak jak ja.
nie odbierze ci siłą oddechu.

 

 

 

[na imię ma Aborcja]

 

1 kwietnia urodziłem
niesamowicie piękną córkę,
mówiąc jej na ucho:

prima aprilis, córko –

nie urodziłaś się 1 kwietnia,
nie urodziłaś się
29 lutego, wcale

się nie urodziłaś.

a ona nie zrozumiała żartu
i
przeżyła całe życie.

 

 

 

feminatywy

 

człowiekiem nie chce być już
osoba kobieca – człowieczka.

rewolucja na miarę czasu,
bo język wygina się w łuk
przy końcówce -ka?

wolę magiczny ruch,
gdy mam ochotę mówić na nią:

lo-
li-
ta

… tymczasem
dyskryminacja kobiet
płynnie przechodzi w równość
dyskryminacji kobiet i mężczyzn.

 

 

 

na wsi brak miejsca na miłość

 

tosi małgosi tosiek ¬– poetce, badaczce
ludowości – sklecę tę klechdę
i ułożę żołtarzyk

kiedyś było niewesoło,

a i tak lepiej niż teraz.
ni to smutno, ni jakoś tak nijako.
kryliśmy się po kurnych chatach, dołach
kloacznych jak w schronach atomowych.
zza błon baba, inną babę
kroczącą gościńcem, lustrowała.
kto tam słyszał o zwierciadle stendhala.
a i o samym stendhalu chyba nikt
poza bogiem państwem ze dworu,
co na jedno. i było wiadomo, kto kiedy na co.
draństwa zasiedlały ziemię w ilościach,
owszem, znacznych, ale znośnych.

kiedyś to było. teraz jest jak jest.
za oknem trupio rozkwitł czarny bez.

 

 

 

pro

 

codziennie przechodzę na celibat.
do dzisiaj nie przeszedłem.
codziennie mówię: dziś opowiem sobie dzieje
prokrastynacji i promiskuityzmu.
nic z tej historii nie chce wynikać.

z pięknych słów ułóż zdanie
piękniejsze od nich samych –
nie rozpoznasz się w żadnym ze starych lustr.
schemat kopulacji bonobo sprawdzałby się u
ludzi, gdyby byli szympansami bonobo.

a gdyby tak jutro powiedziało jutro,
że nadejdzie jutro, to by jutra
już nigdy nigdy nie było.

 

 

 

* * *

 

nie byłeś sam. za towarzyszkę miałeś
myśl o miłości; jej córce –
ciele:

przypadkowo uszeregowana
konfiguracja atomów, której musisz nadawać
rys konieczności, raz jeszcze
obrócić w przypadek.

wreszcie zrozumiesz,
że myśl za właściciela ma siebie samą.
zajrzy ci w oczy – piorunem kulistym,
sczerniałą tęczówką, krążąc

bez orbit i centrum – i
znów nie będziesz sam, nie będąc już żadnym
z możliwych uroszczeń

rozumu i rzeczy i osób.

 

 

 

§

 

za cholerę nie dało się upić szmaty,
więc musiałem wrzucić do tej jebanej szklanki
tabletkę gwałtu. oto są okoliczności łagodzące.
zaraz poszukam alibi, którego brak doskwiera jak skwar
pod skórą (zimny pot na skórze).

ławę przysięgłych proszę o wyrozumiałość,
nie o łaskę. słynący łaskami są tylko istoty boskie.
dobrze wiecie, że szatana tworzy człowiek
na własne podobieństwo. i tylko
człowiek może go z map zmazać.

rozżarzone żelazo.
znakowanie bydła piętnem wyroku i kary.
hańba. hańba na najniższych niskościach.
jak nigdy nie mogłem się wtedy spić,
przestać wybrzydzać w towarze.

 

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Piotr Jemioło – „nocą rusza szukać zła jak Batman, jutro znowu będzie jak Mahatma. Sam się zastanawia, ile lat ma”. W wolnych chwilach podkochuje się w Marcie Podgórnik, Eugeniuszu Tkaczyszynie-Dyckim i dwudziestoparoletnim Krzysztofie Siwczyku. W parzyste dni tygodnia lubi też pofantazjować o Annie Kałuży, zaś w nieparzyste – o Joannie Orskiej.

PODZIEL SIĘ

Do góry