Niektórzy nowo poznani ludzie
Znalazłem we śnie jego skórzane rękawiczki.
Śmierdziały złem.
Podobnym do tego,
które rozeszło się potem w barze,
gdy wszedł. Czułem: nie podawać
mu ręki. Wyszedłem.
Nazajutrz dowiedziałem się,
że to koleś z miejscowej mafii,
o ksywie pająk, morderca,
od kilku miesięcy poszukiwany.
2020
Pięć pejzaży Śnionu
1.
zachód
drzewo
ale wysłannikiem
jest cień drzewa
na mocno
oświetlonej ścianie
który znika na chwilę
i się pojawia
znika pojawia – zamykamy
oczy – już
tu jest
przeniknął
w wiersz – nim Noc
królowa Śnionu
wymiesza wszystko
pochłonie
2.
w Śnionie
rzeczy istnieją podwójnie
gdy nikt nie patrzy daleko
za samotnością
otwierają się na drugą przestrzeń
i w niej się jednoczą
rozmawiają gazeta
szeleści na pustej
ławce w świetle
ulicznej lampy z kranu
kapie dioda
na radioodtwarzaczu dyskutuje
z diodami elektrowni wiatrowej
co za oknem równo rytmicznie krzesła
przed restauracją ciepłe
od śmiechu naśladują śmiech gdy
dobrze się wsłuchasz usłyszysz mrowisko
głosów zmieszanych gdzieś
pod spodem za zerem
absolutnym solo
unisono i dalej
w umyśle
3.
milion świerszczy
na mokrym wrzosowisku
– częstotliwość godów
prosto w gamy sfer
przez czarną plazmę idziemy
z opiłkami miedzi platyny
komarzyce
zabierają krew
w otwartą
pierś olbrzyma nad nami
4.
o świcie
zamieniamy się w wodę: moje
i twoje przezroczyste ciało
rozdeszczone jeszcze
pijemy tę senną
wodną świadomość jeszcze
wsiąkamy w pamięć
w chaos – i biegniemy
wchłaniamy
pamiętam
rafy
głębiny – braliśmy w dłonie duże
elektryczne ryby
5.
ręce Chuchanny Anny
de Stars i ręce Marianny
Maro Dream głaszczące
nocą myśli nad planetą
aż jaśnieje język
i oczy
i dzwon – czyżby właśnie
stwarzał dzień? gdy zakrywa
nas płaszcz – jak lawa
albo beton – nazywanych
twardniejących wrażeń
i wyobrażeń
2020
Z ziarenka
wyłania się głos
i płomień świecy
wchodzą razem
w ogromną noc
jak w spojrzenie
rosnące w tobie
rosnące nagle
kosmicznym
drzewem
po drugiej stronie czasu
po drugiej stronie kartki
rozjaśnione niemowlę
wdrapuje się patrzy
zdziwione
w czerń
nad drzewem to senne
otwarte gardło wdech
i wydech wdech
i wydech nagle
niemowlę jak ptasi
bóg śpiewa deszcz
bije o szybę drży
ziemia
otwierasz oczy ptaki
one znają tajemnicę
śpiewając w gałęziach
rosnącego w tobie
jak dąb
dnia
2021
Spokój zielonych oczu
Dla Piotra Matywieckiego
Słońce piszczy w czarnej wodzie,
co przepływa przez las, korę, słoje,
fraktale. Czy w drzewach spowalnia czas?
Myślenie? Gdyby tam było, szumiałoby
we śnie głębszym niż sen człowieka,
a płytszym niż sen kamienia. Po prostu,
być i tę jedną myśl: żyć, rozgałęziać się
ku gwiazdom – kontemplować przez dziesięciolecia.
Wyobrażam sobie: trwać,
trwać tak po wojnach, chorobach,
dusznej niewoli, obozach zagłady
– to oddech. Odpoczynek
może
tam, w połączeniu z ziemią,
deszczem, powietrzem
– rozumieją, dlaczego.
Rozumieją niebo.
2019
Czyściej 3
a jeśli ten legendarny Duch
spadł z nieba
które jest
w nas
po prostu
od tysiącleci Duch
wyłania się z nas powoli
tak
jak powoli
rosną kwiaty
w swoim kwiatowym czasie
rozwijaj
rozwijaj się
homo sapiens
niedojrzały jest teraz twój bóg
albowiem dojrzewa
w naszych zagubionych
głowach
pewne:
zostanie po ludziach
zmieniony świat
mosty
budynki
kosmiczne śmieci
jak po wyjątkowo
bałaganiarskich zwierzętach
pewne:
zostanie po pokoleniu
przestrzeń zmieniona
historia
pamięć
i sztuka
która dalej świat otwiera
na poszukiwania
2020
Dominik Żyburtowicz (ur. w 1983 r. w Drawsku Pomorskim), poeta. Wydał tomy Żaglowce (WBPiCAK, Poznań 2015), Spaceboy (Instytut Mikołowski, Mikołów 2017), Klucze uniwersalne (WBPiCAK, Poznań 2019), Remedorium (Fundacja Kultury AFRONT, Bukowno 2019), Przez sen i gwiazdę (Wydawnictwo CONVIVO, Warszawa 2021). Tłumaczony na języki angielski, włoski, rosyjski.