DSC_0106

Ewa Frączek
Poemat dla twórców świata

I.

lata trzydzieste czterdzieste. z niepotrzebnym
zrób co chcesz

opowiadają żarty tłumaczą puentę. palec
chwieje się nad smartfonem jeszcze potrafią
celować w prawnuka pokazywać rozmazaną plamę
nudzić dolewać, a jeśli dokładać to rękami
żon, zosiu kupiłem udko kurczaka
na ulicy tej, wiesz której, podgrzej. hitler przytulił ich
ramionami pełnymi arszeniku i octu, ale
trochę na niby. mała żydówka z pierwszej be nigdy
się nie pojawiła w ponownym życiu. kwitują fakt
wzruszeniem ramion, tak było i już, po co gadać.
msza z radia i litwin na banknocie lepkim od ulanej
kawy, taki prezent dla trzydziestoletnich wnuczek po tym jak
podgrzały kurczaka same a zosia oczami przypominającymi
kropki, wgłębienia w chlebie, oddalała się
od tu i teraz. ach jacy byli
szarmanccy tańczyli na deskach ustawionych
naprędce w małomiasteczkowym błocie i cała sala śpiewa
z nami. i dobrzy byli wszyscy jeśli nie bili i źli byli
jeśli robili to często. oto definicja
szczęścia.

II.

lata pięćdziesiąte sześćdziesiąte. jak wyżej

jeszcze znają zasady godowego tańca. idzie im dobrze
oto moje skromne zdanie. choć wierzą że na doorsach
skończyła się muzyka mogą jeszcze wsuwać rękę w majtki
sekretarki, na serio za jej przyzwoleniem. mogą zacząć od nowa
dajmy sobie szansę na drugie życie i nie widzieć, że trochę to głupie
tak wciągać brzuch, pakować walizki
kupione ze wspólnego. swoje dzieci lubią
starają się przy nich nie mówić że ekspresso nie pytać
co to podcast. piją wino. wódą z barku ojca gardzą
tak bardzo że gdy nikt nie widzi czerpią z niej garściami, święte źródło
ułudy i rozkroku, chwila słabości tajemnicy. jak to
że szli w białym marszu po postrzale papieża jedynego polaka
i śpiewali że chcemy boga w książkach szkołach milicyjna pało. dziś
gumkują zawzięcie wszystkie czarno-białe fotografie stamtąd
myśli stamtąd, fryzury stamtąd, szerokie nogawki i plamy
potu pod pachami. i jeszcze nogi nieogolone przyszłych
teraz przeszłych żon.

III.

lata siedemdziesiąte osiemdziesiąte.
więcej nie pamiętam

wiedzą że na doorsach nie skończyła się muzyka
a mimo to różnią się nadto
między sobą. wspólny mianownik jak jednorożec
socjologowie szukają haseł i są zbyt śmieszni by mogli coś o nich
powiedzieć na serio. o ich korpokarierach inteligencji sztucznej
a prawdziwej. z trunków powszednich tylko trawa. umór wyłącznie
w weekendy, to ci bogatsi. biedniejsi żyją presją lub udają
artystów i piją co dzień. ich samiec alfa gotuje płodzi
i przewija. ich samiec beta nie daje rady gdy ona mu mówi
że jeszcze kibel jest brudny. przed dziećmi klęczą seplenią
ciaciapacia buzi buzi a dziecko go jeb łyżeczką w oko.
i tak to wszystko na kredyt, a jeśli ktoś kogoś zostawia
w tym bajzlu nie dość patriarchalnym
to jednak ona. cuda się zdarzają podobno
co trzy pokolenia.

IV.

i później

nie wiem, a bym chciała spróbować, razem z ich weganizmem.
ale nie ta kolejność, nie ten wektor, jak macron
to tylko we francji. dotykam kijem na odległość i słyszę
fajerwerki, kuba wojewódzki szoł, słowa jako aparat do robienia
puent a przecież przyjaciele to nie wasza bajka, synku
od komiksów avengersów seriali netflixa,
jeszcze (może na szczęście)
samotny czytaj wolny.

 

 

Ewa Frączek – autorka dwóch tomów wierszy, z czego jeden, Reorientacja (2017) to wynik konkursu o Złoty Syfon im. Scherfera. Publikuje także felietony i – jako filozof i historyk – artykuły popularnonaukowe. Zainteresowana głównie edukacją, na co dzień uczy i wykłada w różnych okolicznościach i konfiguracjach.

PODZIEL SIĘ

Do góry