Przyrost
Uwielbiam przyrost naturalny.
W poezji jest go katastrofalnie mało!
Przyrost naturalny.
Obserwuję was teraz z mojego lekko
poluzowanego siodła i na horyzoncie
widzę też dzień, kiedy jedno z
was w końcu ze zdumieniem
spojrzy na swoje
rozcapierzone palce,
a drugie wymyśli synkopę.
FOMO
Przecież pieniądze to zwierzyna łowna, dlaczego ja
to zrozumiałem tak późno! Ich praca, chów, przyjemność
doglądania, jak rosną i zmieniają świat… to z powodzeniem
zastąpi brak potomstwa. Stanowią też wartościowe źródło
endorfin i kortyzolu. Pozwalam im dosłownie na wszystko.
Nie chodzi przy tym o archetypiczny widok wypchanego portfela
– portfel po raz ostatni widziałem bodaj w zoo – lecz by
wyobrazić sobie np. takiego Bitcoina jako króla jeleni.
Przystaje nad wodą drżącą nieznacznie
jak boczny kurs. Z dna łypie na niego ciekawskie oko
trylobita. I wszędzie nic, tylko brachiczna woda
życia i śmierci, niepodzielna i niepijalna. Wiem,
że tej nocy, gdy umarłam, twoje myśli bardziej
niż przy mnie były przy górce. To prawda,
i poprzedniej, i następnej też.
I przy tym, co za nią.
(I że chyba nigdy nie widziałem cię w spodniach).
Ślad
Formy, które nas imitują, są coraz doskonalsze.
Obserwuję ojców, jak gromadzą się pod blokiem, śpiewają
ehej, żyćko, jużeś ty nie jest milusim kącikiem!
Takoż i ciało. U wielu nie wykształciła się nawet twarz,
same usta tylko, ale to i tak wystarczy.
Udeptują śnieg, palą papierosy.
Kiedy dzwoni domofon, zaciągam się po horyzont i to wszystko gaśnie.
Mam tu, wołam z okna, coś jeszcze do zrobienia.
Mam tu do podlania paproć.
Mieliśmy też tytuł, ale okazał się łodzią
z równoległego świata i teraz jest już tylko tam
Robimy niezły szum (jako gatunek i maszyny
z mięśni i ścięgien, szyszynki, istoty szarej, wodociągu
Sylwiusza i całej tej reszty, która brzmi jak nazwy delegatur
zachodnich korpo otwierających właśnie u nas kolejną taśmę produkcyjną),
niemniej wciąż może – może – się okazać, że mimo zawiłości spraw,
o których nie mamy bladego pojęcia, ostatecznie sprawy
mają się właśnie tak, jak niektórzy z nas sobie jednak (co
wy macie w głowach?! bo przecież nie w sercach!) (oraz – poezjo,
jak ty cienko tniesz!) wyobrażali.
Bolzga (3)
And you may find yourself
D. Byrne
Ojciec pracował dla dużego biznesu
W prowincjonalnym wydaniu
Na poziomie garnituru nie dało się
Właściwie dostrzec różnicy
Klik pilota zwiastował powrót ojca
Od progu zrzucał karapaks i zakładał spodnie
Od dresu Nie szukał pożywienia
Do nikogo nie przemawiał Nie pytał
Co na świecie Wciąż pod krawatem
I w białej koszuli z wdrukowaną
W kieszonkę nazwą firmy kładł się
Na podłodze salonu (wtedy
Mówiło się na to duży pokój) wraz z psem
(Patrz: Putzlaga i inne wiersze, s. 17)
Który tylko na to czekał – jeden
Obok drugiego na plecach ‒ i wyli
Niekiedy układało się to
W całkiem udany dwugłos
Symbol zbyt oczywiście oczywisty
Żeby się nad nim dziś pastwić
Zwłaszcza w kraju który świetnie sobie radzi
Z dystrybucją memów i symboli
Grzegorz Hetman. Urodzony w 1978, autor książek Putzlaga i inne wiersze (2016) i Pół ciastka (2020). Lubinian, wrocławianin, mieszka i pracuje w Luksemburgu.