Podarunek
.
Zamiast pereł — kuta klamra z
bransoletą – czy przyjmiesz ją?
Znasz scenariusz —
zaczniesz się zastanawiać:
jakie zdanie pozostało
po ostatniej nocy? Takie:
Dla ciebie świat jest wciąż nieskażony,
czekasz z uporem
będąc jak dzieci
które śledzą własne kroki
szukając cienia pozostałości – grzebienia,
który mógł się wyślizgnąć,
złotego frędzla, który został rozwiązany
i wyrwany z twego szala
twe drobne palce wyrzuciły go
na ulicę
niczym zwiędły kwiat
Nie myśl sobie, że jestem nieświadoma,
Ja, uczepiona ciebie
niczym sierota chwytająca
te drobne perły, rozrzucone przez ciebie
tamtego letniego dnia
gdy rozerwał się twój naszyjnik
Nie śnij o tym, że przemawiam
będąc oszukaną przez rozkosz
będąc chorą i przejętą każdym biciem serca
lub wyczerpaną do granic możliwości
te dojrzałe gruszki
są gorzkie w smaku
to korzenne wino jest pełne trucizny i zepsucia
nie mogę się poruszać –
kto mógłby?
życie jest jamą drapieżnika, z której uciekłam
porzucając je
gdy spoczywam na tej kanapie
Twój ogród zboczył w stronę plaży
mirt zdominował ścieżki
miód i bursztyn pokryły każdy liść
korona żółtego liliowca
unosiła się, przepełniona słodyczą
będąc jedną z wielu
mirt w hiacyncie
porasta niskie zbocza
fiołki pokryły czarne stoki
przecinając trawę.
Dom był taki sam
pełen barw i piękna,
świat też jest taki sam.
Z bezsennych nocy
zapamiętałam nowicjuszy,
ich gesty, ich błogie spojrzenia,
jak zatopieni w myślach i transie
zwracali się do innej rasy
piękniejszej i głębszej niż nasza,
piękniejszej i głębszej niż nasza?
jakie to zabawne
Być może to inne życie
jest wciąż odmienne od naszego:
rozmyślam:
żyłam tak jak oni
ich najskrytszymi zwyczajami
w momencie obrzędu
trzymają nerwy na wodzy
cierpię z minuty na minutę
wszystkie dni są identyczne
tak samo pełne udręki i powagi
O tym zapomniałam ostatniej nocy:
nie możesz siebie obwiniać,
to nie twoja wina;
kiedy byłam dzieckiem, każdy z kwiatów
rozrywał mi pierś –
cykoria łąkowa, zwykłe źdźbło trawy,
cień liścia, pączek kwiatu
wyrastający niespodziewanie z gałęzi w środku zimy.
Rozmyślam:
Inne życie posiada wszystko to czego brakuje temu,
morze pełne spokoju i ciszy,
które nie zmusza nas
do wznoszenia się i uderzania,
pasmo piasku,
po drugiej stronie nie ma ogrodu,
zmagającego się z liliami w mircie,
wzgórze nie jest pokryte fiołkami w czerni,
lecz głazami, kamieniami oraz nagimi skałami,
karłowatość wykrzywionych drzew nie ma w sobie piękna,
które przeszywa lecz otacza się szaleństwem.
Tylko spokojne miejsce
i być może jakiś zewnętrzny horror
ma napiętnować piękno przez ohydę,
znacząc nasze serca znakiem,
którego nie można zmyć.
Nie wyślę sznura pereł
ani bransolety – zaakceptuj to wszystko.
.
.
.
Księżyc wschodzi
.
Czy rozbłyśniesz na morzu?
czy porzucisz swą włócznię na wybrzeżu?
jaką nutę mamy wznieść?
mamy pieśń,
na brzegu dzielimy się strzałami;
niedbała struna wygrywa naszą nutę;
och, ptaki,
sprowadźcie ją prędko do naszej pieśni.
Jest wspaniała,
przygrywamy jej takt pośród sosen.
.
.
.
Evadne
.
To z warg Apolla
zaznałam słodyczy miłości po raz pierwszy
Ja, Evadne:
me włosy w kruchych fiołkach
i hiacyntach, zaczesywane przez wiatr
wśród skalnych grani.
Ja, Evadne:
towarzyszka świetlistego boga
Jego włosy rozpadały się w moich ustach,
niczym kwiat krokusa,
jego usta sunęły tu i tam
po moim policzku
między brodą a gardłem
zimne niczym srebrna trzcina
na brzegu Erotos;
I wciąż czuję dotyk jego włosów
między moją ręką a ramieniem
moje ręce zatrzymały skradzione przez siebie złoto
gdy wędrowały bez ustanku
po boskim ramieniu, pełnym żółtych kwiatów.
.
.
.
W złotym czasie
.
Teraz, gdy złote refleksy odbijają się na wodzie,
ile lat mam i ile czasu upłynęło?
Nie wiem, ile masz lat ani ile ja mam, ani kiedy odszedłeś,
wiem, że twoje szare, hipnotyzujące oczy
są odmienne, a inne oczy spotykają się z moimi, bursztyn i ogień,
w zmiennym wnętrzu szklanej kuli.
Och, jestem stara, stara, tak stara a moje zimne dłonie
zarzucają szal na drżące ramiona
Nie mam siły, żeby uciec przed tym gorzkim chłodem
ani słabością, ani drżeniem, jestem stara.
Kim jestem, na co tu czekam, co utraciłam?
wszystko lub nic, lecz zyskałam
odbicie w jeziorze uświęconego lotosu
dłoń, wzbraniającą się przed zerwaniem
lilii z klombu i łup
mogący być wizją twarzy Faraona.
.
.
.
Hilda Doolittle
Ur. 10 września 1886, zm. 27 września 1961.
Amerykańska poetka, tłumaczka oraz pisarka. Jedna z czołowych postaci ruchu modernistycznego, współtworząca poetycką grupę Imażystów wraz z Ezrą Poundem, Marianne Moore czy Williamem Carlosem Williamsem. Jej twórczość poetycką oraz prozatorską charakteryzują odwołania do motywów pochodzących z mitologii greckiej lub Biblii oraz posługiwanie się techniką strumienia świadomości. Znana także z odnoszenia się do japońskich form poetyckich, takich jak tamka lub haiku.
.
.