Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Hubert Czarnocki
Wiersze

Zgubiony

 

Ty, który znasz wszystkie
gwiazdy po imieniu.
Który każesz rosnąć
w górę łodydze,
a w dół korzeniowi.

Który łączysz sprawy
śpiewających ptaków
ze sprawami
szumiących traw.

Wytęskniłem cię
za wszystkich sił.
Każda kropla mojej
krwi płonęła do ciebie.
Dzwonki na szyjach
owiec wydzwoniły
psalm dla ciebie.

Przedzierałem się za tobą
tysiąc lat. I chociaż
w końcu cię znalazłem,
nie znalazłem cię całego,
bo noc spadła mi na powieki.

Jak mam teraz żyć
z tobą bez ciebie.
Jak mam teraz widzieć
będąc ślepym.

 

 

 

***

 

Przemknęło, przemignęło,
błysnęło i zgasło.
Przesunięto inscenizację,
przewinięto film.
Końcowe napisy wyświetlały się
na czyjejś twarzy i dłoniach.
Ktoś nosił krzesła,
książki, przestawiał stoły,
zbierał rekwizyty,
które trzeba było wyrzucić.
One parowały, dymiły się,
znikały i cofały.

Pewien człowiek zapisał je
kiedyś na wietrze
i teraz wracały do niego.

Wracał też sam człowiek,
pląsały znikome trawy
jego spraw.

On unosił się do góry
i patrzył jak samochody
na ulicach i piloci
w samolotach
ścigają się do śmierci,
wstępują w chmury.

 

 

 

***

 

Za chwilę poranek,
a na blednącym niebie
wyświetlają się końcowe napisy.

Wiatr porywa strzępy
naszych ubrań.
Płoną nasze zapiski,
listy i hipoteki.

Za chwilę, za kilka
milionów lat
będziemy kolejną
warstwą ziemi
o łacińsko brzmiącej nazwie.

Co znaczyły twoje zabiegi
wokół ciała i kilku
okolicznych przedmiotów?
Teraz, kiedy ziewając, pytasz
dobrze grałam?

Niedbale odrzucasz kostium,
zmywasz farbę z twarzy,
wychodzisz i pewnym
gestem odwiązujesz
łódź od przystani.

 

 

 

***

 

A oni potrafią już tylko kochać, kochać.
W dole leżą rzeczy, które nie przestały
za nimi tęsknić.

Ale oni otworzyli dłonie,
puścili i odfrunęli.
Unoszą się między
chmurami jak latawce.

Nie zapisują numerów,
nie zaginają rogów w książkach
i nie chcą sadzić drzew.

Mają wszystko
i wszystko już zrozumieli.
Przenika ich światło,
które jest miłością,
a oni na światło
odpowiadają światłem.

Nawet gdyby potrafili inaczej
nie chcieliby.

 

 

 

***

 

I ten dzień podpali się
na rynku wielkiego miasta.
Ktoś zdmuchnie twoją krzątaninę
wokół twojego ciała
i kilku okolicznych przedmiotów.

Oddasz jeszcze trochę ciepła łyżce, szklance.
Zostawisz ślady na klamce.

Zobacz, kończą już.
Ściemnia się i opada kurtyna,
ludzie kłaniają się na ulicach.
Popatrz jak szumiące samoloty
zabierają ich do nieba.

Było warto? Było,
o ile się świeciło.

 

 

 

***

 

Mgły stały na polach
jak pierwszokomunije dziewczynki.
Nie było słów.

Patrzyłem.

 

 

 

***

 

Błyski ślizgają się po wodzie,
ślą znaczenia.
Szepty świateł,
pomruki wody.

Światło uwięzło
w krtani rzeki.
Przeczuwa, że
jest jeszcze czymś.

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Hubert Czarnocki – urodził się w 1980 roku w Radzyniu Podlaskim. Ukończył polonistykę na KUL-u i Akademię Fotografii. Wiersze publikował m.in. w ,,Toposie”, ,,artPapierze”, ,,Kresach”,  ,,Portrecie”, ,,Cogito”, ,,Czasie Literatury”, ,,Perspektywach”,  ,,Arkadii”, Frazie”, ,,Wyspie”, ,,Elewatorze”, na stronie internetowej ,,Odry” i w ,,Dwutygodniku”. Autor e-booka ,,Jasność” (2008) tomików ,,Wołania” (2009), ,,Opowieść” (2011), ,,Tropy” (2015) i ,,Oddech światła” (2018). Pracował jako nauczyciel, fotograf, dziennikarz radiowy i prezenter. Obecnie wykonuje działalność lektorską.

PODZIEL SIĘ