W PUSTYNI PUSZCZY
.
nocny spacer przez miasto o tej porze roku
śluz cieknie, nos szczypie, parują okulary
echo podwórzy odbija ślad twoich kroków
koło zatęchłych bram poszła guma w kole samsary
dachy kamienic jak drapacze mgły
puściły w nią farbę żółte lampy sodowe
z lufcików parują ciche dziecięce sny
pisk ciszy – parowóz bieżący w oddali
klucząc labiryntem ulic z pewnością bywalca
zgubiłeś gonitwę myśli i pościg sumienia
nocnych stróżów, gończe psy obszedłeś na palcach
ostatnią jurysdykcją już tylko prawo ciążenia
trzecia rano od zawsze godziną samotnych mężczyzn
ten idzie z wędką do dziczy, od żony odpocznie
tamten maluje na murze, tam psiarnia coś węszy
reset łba nieprędko – szczurzy pęd pojutrze się rozpocznie
.
.
.
MASZCI LOS
.
stoisz na fundamencie dzielnie
maszcie radiowy
lub telefonii komórkowej
odciążony poziomo linami
twój trzon jest belką ciągłą
na sprężystej podporze
w której występuje siła podłużna ściskająca
oraz siły poprzeczne i momenty
zginające oraz skręcające
smagany wiatrem
stawiający opór grawitacji
stoisz wzwiedziony wiecznie na baczność
przesyłasz nam durne memy, obrazki
prognozy pogody
lub wiadomości informujące o rozstaniu
a także wiadomości na zgodę
falliczny symbolu naszego postępu
immanentny elemencie naszych krajobrazów
do sosny i świerku zwracasz się
per „ty śmiertelniku”
dumny masz ci los
.
.
.
ZEITGEIST
.
archetyp opiekuńczej kochającej matki
i archetyp surowego silnego ojca
nie pociągają mnie na tyle
by w tęsknocie za którymś z nich
złożyć swe serce u stóp
jednego z ołtarzy
(lub kilku jednocześnie)
postmodernistycznego
czy tradycyjnego
kościelnego
czy politycznego
a ostatnio nawet związanego z tym
co kto ma w spodniach lub na talerzu
i namawiam ciebie do tego samego
życie bierze nas za dziób ostatnio
i z miłości usiłuje wyrzucić z gniazda
abyśmy się nauczyli przestworzy
które mają w sobie posmak grozy przecież
o nic nikogo nie prosić
lecz wyrażać wolę
jak jednostka która rozumie
że nie ma wolności bez odpowiedzialności
i nie dostaje się jej za darmo
a co więcej
zazwyczaj kończy się ona wtedy
gdy kończy ci się amunicja.
.
.
.
BOSĘGA
.
postaw bosą stopę na leśnym runie
które kłuje i uwiera niewprawioną skórę
postaw drugą stopę i weź wdech głęboki
wszystkimi zmysłami doświadczasz natury
zzuwszy te przeklęte gumowe podeszwy
ukój aparat wzrokowy zielonym kolorem
jeśliś w mieście zmarniał od zmysłów odszedłszy
od szumu aut i komórki którą musisz wyłączać
by poznać co to chwila wytchnienia
idź głęboko w las
idź w dzikie
gdzie nikt nie patrzy i nie ocenia
wycharknij krzykiem bólu skrzepy
mając pod stopami sam środek planety
smakuj cudowną moc uziemienia
.
.
.
POMOC OD RZĄDU
.
po moc
zwracaj się do samego siebie
do mocnej rodziny
sąsiedztwa
parafii
pomoc od rządu
to rozwiązanie na problem
przez nich samych stworzony
zestaw małego tyrana:
podziały problemy
i gotowe rozwiązania
powolne gotowanie żaby
pazerne szpony gada
.
.
.
Jakub Skaza urodzony we Wrocławiu roku pańskiego 1985. Całożyciowy romans z tworzeniem zaczął malując graffiti, w którym bardzo szybko zafascynowały go językowe gry, z którymi można wchodzić w interakcje z przechodniami, poprzez aforyzmy na tkance miejskiej. Programowany od dzieciństwa na to, by zostać poetą, przez matkę polonistkę. Wyboisty życiorys, którym trudno się chwalić. Fan współczesnej muzyki klasycznej i sztuki awangardowej. Nawrócony buntownik, który opiewa normalnych ludzi i ich normalny, piękny świat. Wszędzie Będzie Zakas!