Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Jolanta Nawrot
Wiersze

***

Mogą za nas mówić tylko nasze obrazy. /
Tak naprawdę potrafimy mówić tylko przez nasze obrazy.
Van Gogh

Wchodzę w ciebie jak w płótno
i zaczynam tworzyć, żeby zrozumieć

walkę światłości z ciemnością, która rozgrywa się
na gładkiej jak lustro powierzchni twojej skóry,

żeby poczuć wszystkie twoje kolory
– te intensywne i te wyblakłe, te zmieszane i te czyste,

żeby zacząć mówić twoim językiem,
który jest pędzlem tańczącym w ogniu.

Spójrz na swoje oczy. Czy udały mi się?
Czy widać, że w środku nich jest studnia?

Czerpię z niej wodę do malowania tego obrazu.
Nie ma on ani początku, ani końca.

 

 

 

Zabawa w pokój

 

Przerwa na wiersz, wychodzę, palę
Paryż i inne miasta, w których nie byłam,
ludzi, których nie spotkałam, słyszę
ich krzyki we mnie. Trochę się duszę,

ale to przejdzie mi wreszcie przez gardło
– ta przerwa, która jest coraz dłuższa
i szersza, choć czas biegnie, biegnie
jakby go gonił jakiś chłopiec z pistoletem,

mieczem świetlnym, karabinem, patykiem,
bo to zawsze są chłopcy. Nasi chłopcy
z gracją rzucają granaty, tak ładnie
gwałcą kobiety, planują perfekcyjne zamachy.

Żywi jesteście tacy śmieszni, dziwicie się:
„Jak to nie byłaś w Paryżu, nie widziałaś
tego obrazu, nie leciałaś samolotem,
nie umiesz pływać, nie wiesz, kto to jest

ten albo tamten?”. Nie dziwi was natomiast to,
że idziecie sobie ulicą i nikt w was nie strzela,
że jesteście tutaj, a nie tam, gdzie mogłoby was
za moment nie być, że w sklepie możecie wybierać

pomiędzy kilkunastoma rodzajami sera.
Czekacie na kolejną część Gwiezdnych wojen,
grając sobie na komputerze w strzelanki
i polewając pizzę krwistoczerwonym keczupem.

Czy to jest normalne? Stoję i palę,
choć wiem, że to niezdrowe, palę i patrzę,
jest tak jasno. Maria Magdalena prowadzi armię
przedszkolaków w odblaskowych kamizelkach.

Maszerują, o dziwo, całkiem równo. Mówi do nich:
„Za to, że byliście grzeczni, jak wrócimy do bazy,
pobawimy się w pokój i każdy będzie mógł być
tym, kim chce”. Dzieci uśmiechają się zadowolone.

Tylko Jasio jest naburmuszony i coś przeżuwa,
głośno mlaszcze. Kiedy Maria Magdalena
karci go za zachowanie, pokazuje jej
usta pełne języka i robi z niego wielki balon,

który po chwili wybucha. Choć stałam
od nich daleko, także dostałam
różową, lepką gumą i odebrało mi mowę.
Było tak cicho jakby nikogo nie było.

 

 

 

Po prostu nie mogli

 

Nie mogli mu wybaczyć,
że przez niego doszło do opóźnienia.

„Co kawałek się rzucają na tej trasie”
– powiedziała zirytowana starsza pani.
„Naprawdę, jest wiele sposobów.
Czy musiał wybrać ten najzłośliwszy?”
– zapytał biznesmen, zerkając na zegarek.
„Możemy zażądać zwrotu pieniędzy za bilet”
– zauważył rezolutny student, uśmiechając się
pocieszająco do współpasażerów.

Wprawdzie stali gdzieś w środku pola,
lecz na razie było im ciepło i bezpiecznie.
Co niektórzy zaczęli dzielić się prowiantem,
ktoś pogłaskał po głowie wyrwane ze snu dziecko.
Nie można powiedzieć, żeby się nie wspierali
w tym trudnym dla każdego z nich momencie.

„Wszystko przez te procedury, dlatego to trwa
tak długo”. „Nie mógł kupić mocnego sznura
i zrobić tego w lesie? Pomógłbym mu
znaleźć odpowiednie miejsce”. „Ciekawe,
który to już samobójca na koncie maszynisty
tamtego pociągu. Biedaczek, taki stres!”

Na szczęście ruszyli zanim w pociągu zrobiło się
zimno jak w grobie. I rozdzwonili się:
„Kochanie, będę za około pół godziny,
nie martw się”; „Powiedz im, że bardzo, bardzo
przepraszam, ale nie miałam na to wpływu”;
„Możesz jeszcze chwilę zaczekać na mnie?”

A on był moim nieznajomym, prawdziwym
nieznajomym. Takim, po którym się nie płacze
i którego się nie wspomina.

 

 

 

Wycinki

 

Chmury? Nie, to dym z kominów,
które znajdują się poza kadrem.
Zasłania nieodczytane wciąż pismo gwiazd.
Yeti chciałby je dotknąć, objąć

świat w miejscu publicznym tutaj i teraz,
ale wymyka mu się zawstydzony, płonący.
No bo jak to tak – na widoku? Nie lepiej
w nocy, pod pościelą, z dłońmi zanurzonymi

w piersiach falujących jak morze-kołyska?
Więc Yeti odsuwa się na bezpieczną odległość
i patrzy z oddalenia na czerwoną twarz świata,
który zachodzi do niego wieczorem, przecinając

granicę między górą a dołem. Wtedy tworzy
wycinki o ostrych krawędziach. Dlatego nazajutrz
ilekroć Yeti obróci głowę, widzi drewniane ramy
– solidne, z bogatymi rzeźbieniami.

Żeby je spalić, musiałby użyć
całego swojego wewnętrznego ognia.
Słowa? Nie, to dymki z ust,
które rozwiewają się szybko, nie unoszą

nikogo, niczego.

 

 

 

Białe szaleństwo

 

Potłuczone łokcie, kolana, języki.
Ognia, ognia! Jedź dalej
po tej kartce, jedź, przeskakuj

wzniesienia, dziury, drzewa.
Patrz przez Google, wpisując w nie
zdania, na które czekają ludzie

przed telewizorami, nad książkami,
na manifestacjach, w podróży,
a przede wszystkim – na które czekasz ty,

wbijając kije w białą masę,
sunąc po niej na nartach, na desce,
otulając się nią nocą.

 

 

 

***

 

„Za dużo słów! Za dużo słów!” – krzyczy Yeti.
„Mnie też skreślisz?” – pyta Maria Magdalena.

 

 

 Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Jolanta Nawrot (ur. 1992 r. we Wrześni) – doktorantka w Instytucie Filologii Polskiej UAM, absolwentka poznańskiej polonistyki. Pisze wiersze, recenzje i inne teksty, wydała tomik Płonące główki, stygnące stópki (WBPiCAK, Poznań 2015). Publikowa¬ła w czasopismach kul-tu¬ral¬no-literackich i anto¬lo¬giach. Nagradzana i wyróżniana w ogólnopolskich konkursach poetyckich. W 2018 roku laureatka Stypendium Artystycznego Miasta Poznania. Przygotowuje do druku dwie kolejne książki poetyckie: Nagliki i Katalog win. Mieszka w Gółkowie i w Poznaniu.

PODZIEL SIĘ

Do góry