Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Justyna Koronkiewicz
Wiersze

Tkanka łączna

 

Chodzę od drzewa do drzewa.
Widzę myśli ptaków. Wykluwają się o świcie
z jajek w niebieskie cętki. Na wysokości najniższej gałęzi
wydają pierwszy krzyk. Nie dotkną ziemi. Tuż nad ściółką
rozkładają skrzydła. Unoszą tajemnice zapisane między słojami.

Wymawiam słowa, a one wyfruwają spod skrzydeł
zimorodków, wypełniają pęknięcia w korze. Twardnieją.
Jak skóra na piętach i łokciach.
Łączą nas linie papilarne, roczne przyrosty. Punkty styczne
na krawędzi liścia.

W dniu narodzin nazwano mnie imieniem rzeki. W jej wodach
dzieci szukają kamyków, kobiety robią pranie, a zwierzęta odnajdują wilgoć.
Są takie chwile, kiedy czuję pływające we mnie
ryby. Na dnie brzucha osiada muł. Resztki dnia. Coś, co scala mnie
z ziemią.

 

 

 

Cykle

 

Nabieram powietrza. Zanurzam ciało w rzece. Woda zmywa ze mnie sól,
krew miesięczną. Wypłukuje pestki. Puste oddaję ziemi. Wpadają w szczeliny,
przechodzą w inny wymiar. Ze wszystkich nasion tylko dwa puściły pędy.
Rozrosły się we mnie. Nocami drżę na myśl o ich odważnych
wędrówkach ku słońcu.

Z przeszłości pamiętam tylko to, co dotknęło. Zielony kamień na brzuchu.
Ocean. Ostatnie spojrzenie mamy. Najmocniej odczuwam tu i teraz.
Zapach truskawek, kolor lipowego miodu. Drażliwość podbrzusza i piersi.

Nie zastanawiam się ile razy wzeszło dla mnie słońce,
czy doczekam kolejnej pełni. Jest lipiec, kwitną malwy i lawenda.
Gniazda roją się od piskląt. Rzeczy wielkie dzieją się tuż obok.
We mnie i poza mną. Wczoraj oźrebiła się klacz u sąsiadów.
Za miesiąc wychodzę za mąż. Zaraz potem jesień. Nowy rok.
Powtarzający się krąg czasu.

 

 

 

Balans

 

Rozbierasz mnie, warstwa po warstwie, aż do miękkich tkanek.
Dotykasz intymnych miejsc, bolących ran.
Przyglądasz się snom, w których dzikie ptaki przynoszą w dziobach ściółkę,
wiją gniazda. Młode w nich już krzyczą, wołają o pokarm.
We mnie czarne dziury, drogi mleczne, hektolitry wody. Puste pestki
W jałowej ziemi. Staw bezrybny.

Nie da się uniknąć jesieni. Pożółkłych liści i spadających kasztanów.
Więdnących dalii. W promieniach słońca jednakowo
dojrzewają jarzębiny i ludzie. Z kwiatów spadają płatki.
Przychodzi czas, że przekwitają brzuchy, siwieją włosy.
Pojawiają się nowe ścieżki, warstwy do odkrycia.
Nie jesteś jednorodna – mówisz. Całujesz niebieską żyłkę
na moim nadgarstku i przepowiadasz z dłoni długie, szczęśliwe życie.

 

 

 

Babka zielarka

 

Jeżyny zawiązują kwiaty. Pod zielenią fiolet napina skórę,
układa się w owoc. Leśna strażniczka przychodzi pod postacią
kobiety o białych włosach. Jej zaklęcia zdejmują choroby z liści,
łagodzą stany napięcia. Ból w podbrzuszu maleje, włosy
wyglądają na zdrowsze. Podlej krowieńcem. Owoce będą jędrne i soczyste.

Wyczuwam w roślinach życiodajne siły. Nasionko wielkości ziarna piasku
rozsadza ziemię. Sok z brzozy trzeba pić dwa trzy razy dziennie i koniecznie
płukać nim włosy. Najlepiej na zmianę z pokrzywą.
Słońce prześwietla warkocz. Siwe wygląda jak srebro. Dodaje blasku.
Pod paznokciami ziemia. Kolejne sadzonki czekają na deszcz.
Werbena cytrynowa, melisa, czosnek niedźwiedzi. Pamiętaj, koniecznie
zasadź lubczyk!

Szukam nowych miejsc. Na kwiaty, groszek, donice z ziołami.
W ogrodzie musisz być wiedźmą. Tak babciu. Dlatego chodzę z różdżką
i czarnym kotem. Wierzę w moc księżyca.

 

 

 

Joanna Różyńska „Przemoc wobec kobiet w rodzinie”

„Oblicza się, że jedna czwarta wszystkich odnotowywanych aktów przemocy to przemoc skierowana przeciwko kobietom ze strony osób najbliższych. Przemoc w rodzinie jest częstszą przyczyną uszkodzeń ciała u kobiet niż wszystkie inne zdarzenia – wypadki samochodowe, napady, gwałty dokonane przez osoby obce itp. – razem wzięte”.

Pręgi

 

Przyglądamy się drodze mlecznej, smugom na szybach,
oszronionym drzewom. Dni kurczą się, pokrywają patyną. Siwieją.
Mówisz o jasnych pasmach we włosach. Bladej skórze.
Zimie, która wkradła się w sny.

W twoich oczach coraz częściej widzę topniejący śnieg.
Rozmawiamy o szklanych domach, nocnych koszmarach,
ukrywaniu blizn. Skóra nie mieści świata, który
zbudowałaś od wewnątrz. Wyrzucasz go z siebie przez usta
razem z krzykiem.

Zanim strach po raz kolejny zetnie krew w żyłach,
nazwiesz po imieniu wszystkie łzy, dotkniesz sinych plam na udach.
Przeklniesz dłonie, dotyk i śnieg, którym napełniasz usta,
gdy twoje ciało przekracza próg bólu,
szuka znieczulenia.

 

 

 

 

Wiersze z debiutanckiego tomu poetyckiego „Szamanka”

 

Wiedząca

 

Szamanka wstała o świcie i milczy
dziś spotka się ze śmiercią
umrze dziecko a jego matka oszaleje z rozpaczy

Szamanka wie o tym i czeka
patrzy w stronę wioski
stamtąd przyjdzie smutek
złowróżbna bestia
nie pomogą czary
nie zetrą mgły z oczu nowo narodzonej

Szamanka wie o tym i czeka
nocą rozmawiała z duchami
paliła gałązki jałowca
przyszły do niej wizje a w nich dziewczynka
biegała po łąkach w krainie umarłych
jej dusza nie chciała wracać do domu
dziewczynka śmiała się
nie słyszała krzyku zrozpaczonej matki

Szamanka nie ma lekarstwa
ani na śmierć ani na ból
wie o tym
mimo to czeka

 

 

 

Tożsamość

 

dawno temu miała imię i zdrowe zęby
była młoda
rodziła dzieci kochała
teraz jest po prostu Szamanką
odeszła od siebie
w związek z innym rodzajem odczuwania
jest szczęśliwa
nosi orzechy w brzuchu
ma czas dla saren i ludzi
każdej wiosny
topnieje w niej życie rosną włosy
kiedy dosięgną ziemi
zaczną wrastać w nią jak korzenie
wtedy umrze

zostało jej nieco ponad
pięćdziesiąt centymetrów życia

 

 

Justyna Koronkiewicz

Justyna Koronkiewicz – rocznik 1971. Nie nazywa siebie poetką, a raczej nosicielką słów. Od czasu do czasu któreś z nich domaga się uwolnienia. Wtedy wypuszcza z siebie wiersz. Mieszka na Końcu Świata, przy czym końce świata mogą być różne. Ten jej znajduje się w sercu Gór Stołowych, pośród łąk i lasów. Tam mieszka wraz z rodziną w małym, drewnianym domku. 
Jest przede wszystkim kobietą, opiekunką domowego ogniska. Kisi ogórki, smaży powidła, kosi trawę, zaplata wianki.   Pisze o swojej codzienności, o związku człowieka z naturą.  Najbardziej cieszy się, gdy ktoś przyjmie jej słowa do swojego serca i pokocha jak swoje własne. To dla niej najcenniejsza nagroda. Stroni od konkursów, rywalizacji i poetyckich salonów. Bliższy jej jest szum lasu niż szum medialny. Chociaż przydarzyło jej się zdobycie Srebrnego Sokolego Pióra za debiut literacki ( „Szamanka” 2016 r.)  w ramach Lubuskich Wawrzynów Literackich 2017, a także kilka wyróżnień i nagród. 

PODZIEL SIĘ

Do góry