Pustkę pomiędzy żebrami (tę o której jeszcze sama nie wiesz)
Zapychasz winem i prostymi węglowodanami.
Droga do poznania siebie wiedzie pomiędzy upadkami:
Wtedy dopiero dowiesz się czemu wszędzie było ci niewygodnie.
Zmienisz buty i droga od razu stanie się prostsza.
Odciski od kłamstw i wymówek zabliźnią się któregoś dnia.
Zacerujesz wszelkie braki w marzeniach i oczekiwaniach.
Pustkę pomiędzy żebrami (tę o której jeszcze sama nie wiesz)
Zakleisz i na jakiś czas będzie spokój.
Na jakiś czas poczujesz spokój.
Świat obudził się przy dźwiękach śpiewu ptaków.
Delikatnie trącały gałęzie ciężkie od owoców naszej pracy.
Słońce muskając powietrze, lekko malowało wszelkie szarości,
Które nie nabrały wciąż kolorów po mrokach nocy.
Jeszcze tylko opłukać zaspane marzenia,
Przeczesać gruby warkocz wspomnień (grzebień zna je wszystkie).
I poranną kawą nabierasz ochoty na więcej.
Każdy mijany nieznajomy kiedyś w końcu powie: „Dzień dobry”.
Czy kiedykolwiek wstrzymywałeś powietrze
W oczekiwaniu na wszystkie karty jakie odkryło takie powitanie?
Nieodwołalnie coś się wtedy zmieni (może niewiele, a może wszystko).
Słyszysz? Świat obudził się przy dźwiękach śpiewu ptaków.
Nieodwołalnie coś się zmieni (może niewiele, a może wszystko).
Zarumienią się owoce ciężkiej pracy (niedługo czas zbiorów).
Słońce muskając powietrze lekko pomaluje wszelkie szarości.
Życie nabierze kolorów (każdemu tego trzeba).
Może w końcu usłyszysz wyczekane: „Dzień dobry”.
I nieodwołalnie coś się zmieni…
Może nawet wszystko.
Otulam się nieodwracalnością
Kanapkę smaruję przeznaczeniem
W kubku paruje (wciąż gorąca) nadzieja
Zagryzam suche fakty
Popijam i już wiem
Kolacji pora i idziemy spać
Kolejny dzień przyniesie świt
Już pora…
Krople deszczu ciężko spadają na suchą ziemię.
Czy pamiętasz naszą ławkę w parku?
Kukułka krzyczy, że już za późno.
Ja jednak siedzę przy otwartych drzwiach.
Liczę, że jeszcze może świat się przebudzi
(Zawsze słyszałam, że optymizm mnie zabije).
Niepomna słów przeszłości czekam.
Już tyle istnień stawało w moim progu,
Każdego witałam chlebem i solą.
Wiem, że pewnego razu zaśmiejesz się jeszcze raz
Z żartu, który śmieszył tylko nas dwoje.
Liczę, że jeszcze może świat się przebudzi.
Jednak póki co popijam słodką herbatę.
Krople deszczu ciężko spadają na suchą ziemię.
Oddycham głęboko i zachwycam się zapachem,
Idealna chwila, na idealne sploty zdarzeń.
Jednak siedzę przy otwartych drzwiach.
Czekam…
Jestem tu gdzie być powinnam.
Owinięta w pajęczyny przeszłości,
Rozwijam skrzydła na drogach dzisiaj,
By jutro wzbić się tam gdzie jeszcze nie byłam.
Wczorajsza ja wyrywam się teraźniejszości.
(Nie chcę wracać w szablony smutku,
Skoro przyszłość jaśnieje blaskiem).
Jestem tu gdzie być powinnam.
Bogata w doświadczenia upchane w walizki.
Z bliznami, które traktuję niczym biżuterię.
Ubrana w pewność siebie i marzeń pelerynę.
Wiem już dziś, że jestem taka jak powinnam.
Mam w sobie potencjał i tysiące mnie.
Wiem już dziś, że jestem dość.
Po prostu: mam tyle ile trzeba.
Kamila Ciołko-Borkowska
urodzona w 1985r. na Mazurach, gdzie spędziła całe dotychczasowe życie, teraz poszukuje trolli w krainie lodu. Nieuleczalna optymistka. Zakochana w słowach, tak pisanych, jak i mówionych. Nieidealna matka i żona. Wielka fanka pasztetu i rękodzieła. Uczestniczka warsztatów Biura Literackiego „Pracownia otwarta wierszem” 2018. Swoją twórczością dzieli się na blogu oraz w audycji radiowej Bibliotekarium.pl. Jej opowiadania można też znaleźć w antologiach: „Rubieże rzeczywistości” oraz „Nie otwieraj na stronie sigma”. Wydała także tomik wierszy: „Wszystko już było” oraz powieść „Przezwykłe przygody nieboszczki Marysi”.