Bałagan w mojej głowie
Opanować próbowało już wielu
Tyle recept słyszałam z ust tylu
Złoty środek miał z nich dla mnie każdy
Świadkiem Bóg i szeregi anielskie
Moich starań by było jak chcieli
Z każdej z recept pozostał mi tylko podpis
Wspomnień garstka o szaleńcach
Co jak Ikar zbyt mocno zbliżyli się do mnie
.
.
.
.
Pokaż mi życie, takie jakim jest naprawdę.
Pełne milionów odcieni tysięcy barw.
Po brzegi wypełnione zapachami i dźwiękami.
Daj dotknąć wszelkich kształtów i form.
Pokaż mi życie, takie jakim jest naprawdę.
Kipiące uczuciami (mieszanką słodko-gorzką).
Nie bój się, że zrezygnuję przerażona (znamy mnie przecież).
Tym razem dam się prowadzić otulona spokojem i nadzieją.
Pokaż mi życie, takie jakim jest naprawdę.
Ubiorę się w najlepszy ze swoich strojów.
Makijaż przygotuję jak na największe święto.
Będę gotowa na wszystko.
Pokaż mi życie, takie jakim jest naprawdę.
Nie bój się, bo ja już przestałam.
.
.
.
.
Hej!
Oto cała ja. Złożona z tysięcy kryształków.
Pełnych skaz i mikroskopijnych odprysków.
Nie jestem ozdobą salonów (nie błyszczę idealnie).
Jednak to nie powód, żeby mnie skreślać z listy cudów świata.
Niepowtarzalnie odbijam światło. Moje mozaiki skrzą się pasją.
Hej!
Ręce precz. Nie okradniesz mnie z tego co najcenniejsze.
Bo oto cała ja. Złożona z tysięcy kryształków.
Zapamiętaj, że kiedyś (faktycznie) rozbiłam się jak babcina waza.
Jednak poskładałam się i teraz niepowtarzalnie odbijam światło.
Moje mozaiki skrzą się pasją. Nikomu nie oddam ich na własność.
Hej!
Słyszałam, że mówiłeś komuś, ze niewiele jestem warta.
Spójrz mi w oczy i powtórz to tak pewnie jak wtedy.
Pamiętaj, że jeśli mnie zranisz, ja zranię też ciebie.
Bo oto cała ja. Złożona z tysięcy kryształków.
Ich ostre krawędzie nie mają litości. Już nie.
.
.
.
.
Kiedyś wszyscy wrócimy do domu.
W końcu tam prowadzą wszystkie drogi.
Wyglądasz więc kresu podróży: zmęczenie tak bardzo nuży.
Złożyć głowę na miękkiej poduszce i odpocząć.
Dłonie spokoju poczuć na rozgrzanym czole.
Spękane usta zamoczyć w szklance z wodą.
Kiedyś wszyscy wrócimy do domu.
Jedyna to nadzieja w szaleńczej wędrówce.
Póki serce bije, a krew w wyścigu do życia nadal wygrywa.
Brniemy w jednym i niezmiennym kierunku: ku ostoi.
Kiedyś wszyscy wrócimy do domu.
Gdzie będzie cisza i wieczny spokój.
Proszę zabierz mnie do domu.
.
.
.
.
Linie na dłoniach poprzecinały się tysiące razy.
Żadna wróżka nie odważy się patrzeć w przyszłość.
Zaciskam więc w pięści kradzione szczęście.
Czeka mnie długa droga za horyzont.
Spakuję tylko trochę chleba naszego powszedniego
I ruszam razem z przeznaczeniem.
Linie na dłoniach poprzecinały się tysiące razy.
Nie mam więc mapy, a kompasem rozum.
Ten, który błądził tysiące razy.
To nic:
Linie na dłoniach poprzecinały się tysiące razy,
A Ziemia jest okrągła: zdążymy wrócić na zimę do domu.
.
.
.
Kamila Ciołko-Borkowska
Bardzo dobry rocznik ’85. Polecany do tworzenia poezji oraz prozy. Ma na swoim koncie kilkukrotne wyświetlenie wiersza na ścianie kamienicy na ul. Brackiej w Krakowie. Jej opowiadania pojawiły się w kilku antologiach: „Rubieże rzeczywistości (tom1, tom 2 oraz tom 3)” oraz „Nie otwieraj na stronie σ”. Wydała dwa tomiki wierszy: „Wszystko już było” i „Płynę przez noc” oraz powieść „Przezwykłe przygody nieboszczki Marysi”. W czasie wolnym poszukuje elfów i trolli na Islandii oraz eksperymentuje w kuchni.