Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Łukasz Jarosz
Wiersze

Spoina

 

Przy chodnikach ciężkie gołębie
niczym bilardowe kule. Mgła,
w jej puchu siniak słońca, zimne
miasto, nagie jak szyja sępa.

To krótkie ukłucie, bo kiedyś tu byłem,
chciałem co innego dać światu. Ona mówiła mi
do ucha i dostawałem gęsiej skórki,
jechaliśmy na gapę i śmialiśmy się z tego,
kto kasował bilet.

 

 

 

Rzut

 

Gdybym był Bogiem, inaczej bym to urządził.
Dałbym wam pieniądze, przesyt i szybką śmierć.
Nie musielibyście patrzyć sobie w oczy, na ręce –
uważnie, tak jak patrzę na komara, zanim go zabiję.

Gdybym był Bogiem, dałbym wam rozumną całość,
z której nie musielibyście uciekać żadną myślą,
z której nie mielibyście wyjścia.

Gdyby On istniał, nie musielibyśmy oddychać.
Gdybym był Bogiem, nie musielibyście kochać.

 

 

 

Przypadek

 

Jest już za zimno, żeby czytać. Zamykam oczy
nad tym miejscem, światem, którym rządzą
brzydcy, obcy mi ludzie, podchodzę do magnetofonu
i ściszam muzykę. Nie mogę czuć się szczęśliwy,
bo nie potrafię być w innym miejscu niż tu.
Że jestem chory, uświadomiłem sobie, gdy
przebudziłem się przy szybie autobusu, którym
wieczorami jeździłem z końca w koniec tego cicho
oddychającego, ciemnego jak wątroba miasta.

 

 

 

Skrót

 

Przerzucam gałęzie przez płot,
by stamtąd zatargać je na ognisko.
Wschodzi tłusty księżyc, tłuste koty
wylizały olej z puszki po śledziach.

Widzisz, jak łatwo napisać wiersz.
Wcześniej wystarczy tylko
kilka razy umrzeć.

 

 

 

Krach

 

Z każdym słowem zaczynałem od początku;
było sobie życie, było sobie światło –
nie mogłem się doczekać, kiedy to w końcu ja
podejdę do niej i przełamię się opłatkiem.

Z każdym dniem zaczynałem od początku.
Byłem blisko, by to powiedzieć: było sobie serce.
Zaprzepaściłem je. Wpadłem w przepaść,
by zacząć od końca.

 

 

 

Byle do zimy

 

Znalazłem starą zapiskę: narysowałem
samotność koło szafy. Słowa chłepczą
duszę, biorą czas. Będę się streszczał:
kochałem, nienawidziłem. Rysowałem dom,
śliniąc kredkę, liżąc wargi. Pchałem sanie
grzęznące w topniejącym śniegu. Pisałem;

nie chciałem nikogo uśmiercać, to na ekranie ktoś
pośliznął się, nadział na nieporadnie trzymany nóż.
I nie było słychać musicalowej piosenki,
bo lektor głośno i wyraźnie czytał jej słowa.

 

 

 

 

Łukasz Jarosz – ur. w 1978 roku, poeta, muzyk. Perkusista, wokalista i autor tekstów grup: Chaotic Splutter, Lesers Bend, Mgłowce, Zziajani Porywacze Makowców. Autor dwunastu tomów poetyckich: ,,Soma” (2006), ,,Biały tydzień” (2007), ,,Mimikra” (2010), ,,Spoza” (2011), ,,Wolny ogień” (2011), ,,Pełna krew” (2012), „Świat fizyczny” (2014), „La forza delle cose” (Genova 2015, wydanie trójjęzyczne – polski, włoski, angielski), „Wiersze wybrane”(Druskienniki 2015, wydanie trójjęzyczne – polski, litewski, angielski), „Kardonia i Faber” (2015), „Święto żywych” (2016), „Stopień pokrewieństwa” (2017), „Wiersze wybrane” (Bratysława 2018, wydanie trójjęzyczne – polski, słowacki, angielski), oraz zbioru „aforyzmów” –„Czynności i stany” (2019).

 

Laureat wielu konkursów poetyckich, m.in.: im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, im. Rafała Wojaczka, im. Rainera Marii Rilkego. Jego debiutancka książka poetycka ,,Soma” została wyróżniona I nagrodą w ,,Konkursie Młodych Twórców im. Witolda Gombrowicza” Fundacji Kultury oraz otrzymała nagrodę ,,Złoty Środek Poezji” na najlepszy poetycki debiut książkowy (2007). ,,Pełna krew” została uhonorowana Nagrodą Literacką im. Wisławy Szymborskiej (2013), „Świat fizyczny” oraz „Kardonia i Faber” nominowane były do Nagrody Literackiej Nike.

Jego wiersze tłumaczone były na język chorwacki, litewski, słowacki, włoski, angielski, bułgarski, rosyjski, hiszpański, szwedzki, rumuński i niemiecki. Publikował m.in. w amerykańskim „Harper`s Magazine”, niemieckim „Akzente”, angielskim „Modern Poetry in Translation”, rosyjskim „Inostrannaja Literatura”, „Nowaja Polsza”, litewskim „Metai” oraz w ,,Tygodniku Powszechnym”, ,,Gazecie Wyborczej”, ,,Twórczości”. Mieszka w Żuradzie pod Olkuszem.

PODZIEL SIĘ

Do góry