migawki i powidoki
czy zauważyłeś
że czterolistnymi koniczynkami
wykleiłam cały nasz kalendarz
na ten rok?
za oknem ptaki nutki na linii
nawołują by wyjść
i żyć
z rozprostowanymi skrzydłami
obracam się w pół słowa
utkanego mgłą
mam wrażenie
że wreszcie rozumiem
migawki
i powidoki
moje myśli są zielone
nie tylko wiosną
zaufaj nam
mimo że nie zawsze wiem
jak skończy się zdanie
które zaczynam
***
chciałam mu się przypodobać
wystroiłam się w słowa
jak pióropusze
ale nie tędy droga
on woli nagą prawdę
***
jaki jest rachunek
prawdopodobieństwa że dla nas
1+1=nieskończoność?
chyba nie chcę wiedzieć co się stanie
po prostu całkuj mnie kochanie
***
Grace od lat spaceruje samotnie
po zamarzniętym jeziorze
skutym obojętnością i zabieganiem
kiedyś chciała wyłowić z niego
zatopiony księżyc i gwiazdy
i zrobiła to
ale część jej pozostała na dnie
a on i tak śpi
jest dżdżysta noc
kobieta otula się szczelnie słowami
i wyciąga drżącą dłoń po myśli
krążące cicho po świecie
łapie je niczym świetliki do kryształowego słoika
zakręca i potrząsa
a one świecą niezwykłym blaskiem
ale nie są tak naprawdę jej
należą do wszechświata
wędrują od zarania dziejów
chowają się w wietrze i pierzastych chmurach
płyną w górskim strumyku
w miejskich ściekach
i obskurnych kanałach
rosną na drzewach
połyskują w siwych włosach
i w młodych źdźbłach majowych traw
Grace wie
że jej zadaniem jest patrzeć
słuchać
i zapisywać
Valar dohaeris
***
chcesz dać znać że żyjesz
mimo że w swoim świecie
i powiedzieć coś
ale nie umiesz
więc zostawiasz wiersz
jak mgłę oddechu na szybie
między trzepotem rzęs
dobrze
skoro tak chcesz
skora taka twoja wola
to rób swoje z pokorą
w ciszy między dźwiękami
między trzepotem rzęs
żyj
ale najpierw ściągnij z siebie
ten blado niebieski smutek
nożyczkami wytnij
słowa
przyklej je na sosnowy płot
niech wyblakną i znikną
ale nie ty
pozwól mi utkać dla ciebie nowe niebo
przeplotę je ptakami
i nitkami w kolorze dojrzałego żyta
będę cię karmić
ziarnami
dzień po dniu
noc po nocy
aż zrozumiesz że możesz
i zaśpiewasz
***
chwilami nie bardzo sobie radzę
w środku lasu
między cykaniem świerszczy
a cichą myślą o nas
jestem wodospadem
***
nie boję się
po mojej stronie miłość
nie będę
miedzią brzęcząca
ani cymbałem brzmiącym
Magdalena Podobińska urodziła się w zachodnio-południowej Polsce, dorastała w środkowo-południowej części kraju, obecnie mieszka wraz z rodziną na południowym-wschodzie. Wszędzie tam czuje się dobrze, niemniej gdyby miała, chętnie nosiła by T- shirt z hasłem
I love Gdynia.
Jest nauczycielem j. angielskiego i francuskiego. Pisze dla dorosłych i dla dzieci. Bierze udział w cyklicznych Przeglądach Twórczości Nauczycieli w Muzeum Ziemi Leżajskiej.
Ma na swoim koncie mniejsze i większe sukcesy literackie, znalazła się też w kilku antologiach, na Brackiej, na Zamku w Cieszynie czy w radiu Poznań.
Nie wyobraża sobie życia bez muzyki.
Poza tym czasami rysuje, maluje i pstryka zdjęcia, które często jak mówi ‘podkręca’ by pokazać entuzjazm z jakim mimo wszystko patrzy na życie.
Więcej na stronie: https://www.facebook.com/magdalenapslowaobrazymoje