Zasada przejścia
.
Pewnego dnia rzeczy przestają działać jak powinny:
zimne ognie zaczynają parzyć, a we mnie
pojawia się wrzenie na skutek letnich uczuć.
Czasami, gdy śpimy razem, zamykasz jedno oko
na znak, że to wszystko nie na serio.
Na serio są tylko seryjni mordercy z seriali,
które wybraliśmy, bo trzeba było dokonać
jakiegoś wyboru,
więc wybraliśmy: śmierć, która nadejdzie jutro,
dlatego dziś cieszy nas teraźniejszość,
trzymamy ją w sobie mocno.
Czas przecieka przecież przez palce,
wystarczy szczelnie zamknąć usta,
by słowo pozostało niewypowiedziane.
Przejścia z zasady nie są obojętne –
smakują kwaśno, więc gdy dajesz mi
na osłodę tabliczkę czekolady,
widzę w niej tablicę Mendelejewa
pełną obcych pierwiastków, które
nie dają się tak po prostu ułożyć
w żadną sensowną reakcję.
.
.
.
Tera Piach
.
Wszystko się sypie.
Udaję się tam, aby
już więcej nie udawać,
wspinam po wysokich wydmach.
Z tego na końcu powstaje szkło
mówi kobieta na ziarnku piasku.
Zmienia mnie w soczewkę
i uczy skupiać na sobie
bez rozsypywania po kątach.
Gdy ogniskuję się zbyt mocno,
rozprowadza palcami po ścianie,
a potem wyciąga spod paznokci
drobiny kryształów i przegląda
we mnie jak w lustrze.
.
.
.
Uterus.
.
Bardziej niż pustkę
czuję ciasnotę własnego ciała –
już się w nim nie mieszczę.
Od zarodka ćwiczę
zmiany pozycji embrionalnej
i próbuję przyjść na świat jako zwierzę.
Robię koci grzbiet i psa z głową w dół,
ale wciąż mam zbyt krótkie ścięgna,
by sięgać po to, co mi dane.
Przez przykurcze w powięziach łydek
nie potrafię stawać na wysokości zadania.
Po poczęciu każde dziecko
jest kotem w worku,
a jednak kupujemy je
za cenę wszystkiego.
Jestem zajęta
.
Wyjątkowo
dziś nie mam czasu
ani jutro,
nie miałam go także wczoraj.
Jestem zajęta
jak linia, na którą
próbujesz się dodzwonić.
Nie odbieram bodźców,
nie słyszę głosu,
nawet tego w sobie.
Jestem zajęta.
Nie trudź się –
nie mam w sobie przestrzeni
na wbicie szpilki,
nie można mnie ukłuć
ani zranić,
bo jestem zajęta.
Wstaję bardzo rano
ale zamiast carpe diem
chwytam cztery sroki za ogon.
Z każdej zostaje mi potem
jedynie garść piór,
które muszę trzymać,
więc gdy w końcu dzwonię
nie odbieraj tego za złe.
Jestem wolna,
bo wolno mi zarządzać
swoim niezastąpieniem.
Wolno mi zamiast czasu
posiadać złudzenie
bycia potrzebną światu,
Zrozum w końcu –
jestem zajęta i nie mam nic
poza tym.
.
.
.
.
.
.
Marzena Jaworska, poetka. Urodzona na Podlasiu, od ponad dwudziestu lat mieszkanka prawobrzeżnej Warszawy. Ukończyła dziennikarstwo i politykę społeczną na Uniwersytecie Warszawskim. Swoje utwory publikowała w pismach literackich, w licznych antologiach oraz w sieci. Jej wiersze były prezentowane również na antenie II Programu Polskiego Radia.
Laureatka kilkudziesięciu ogólnopolskich konkursów literackich. Wydała tomik z wierszami dla dzieci „Fiszki”, arkusz poetycki „Historie sieroce” oraz książkę poetycka „Pliki otwarte”.