Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

Michał Trusewicz
Wiersze

ćwiczenie fonetyczne

 

I

bla bla (warsztatowa onomatopeja)
rablador
blade rabarbary – kły
blade albo d’or
labrador
język skundlony

między wargami
pęka dno nieskończoności
w którą się wsypujemy (jak pieprz cytrynowy)

szczekam morfemami
wyję – martwe jętki między zębami
gubię sensy (semantyka to zielona piłka, na dodatek piszcząca)

II

fonemy wrzą, parzą w język
susza, wiór, nagie ości, rozdarte gardło

spluwam kalekimi głoskami:
niedzielne opiaty, na które ktoś mnie woła

problem ze zwarciami, problem z wybuchami
ubezdźwięczniam siebie

III

borges napisał opowiadanie o historii literatury
w której to poezja brulionu
okazywała się ogromnym schroniskiem dla wszystkich psów
wałęsających się z wolna w miastach wojewódzkich po 1989 roku
może warto zdefiniować taką powolność
literatura z literatury, język obcych krwinek, siny koralowiec – puchnie wyrazami

transformacja: szara sklejka – bulwar plastiku
kolor należy najpierw obwąchać, potem można zaufać

IV

zwalniam mowę z ciężaru ja (kolejne wypowiedzenie)
spotkamy się w wygłosie (z wolna opuszczam taśmę wyrażeń)

 

 

 

homo immunologicus

 

I

wypisak

II

skruchy chleba układają się w serie
serpentyny i to mnie przeraża
mówię struty

III

przed zaśnięciem policz cienie
na komendę wstań, wsadź język w mrowisko
zaśnij w bramie przed prawem mowy nadrzędnej i podrzędnej

IV

mijam nowy napis na muranowskim murze
piłka nożna tylko dla patogenu
(oswajanie obcego)

V

proszę cię ocal w tekście tę pszczołę
przyjmij jej dłuto
niech rzeźbi śliną

VI

technologie reakcji na rozkruszanie wiązań słów
raczej fonetyzacje, stylizacje

VII

pamięć wilgotnieje
i osadza się niewypranych ubraniach (lekko zużytych)

VII

transplantare – mówienie
po pierwsze nie szkodzić
po drugie nie przeżywać

 

 

homo artista

 

wiewiórka może zakopać orzech, ale nie jest w stanie zagrzebać jego nazwy
Tymoteusz Karpowicz

On już się nie wyodrębnia, on się już rozpada
Maurice Blanchot

językiem wydrapuję falsyfikaty z nabłonkowej pasmanterii
monety z zabrudzonym czołem juana carlosa
śniedź pachnie miodem

to są bilonowe monety, a to czarne otoczaki w pierścieniach
to są zdjęcia obcych ludzi, których nigdy nie rozpoznałem
to są nadpalone łuski, wykopane razem ze świńskimi kościami strzałkowymi
to jest broszka w kształcie cekinowego motyla, który dusił się powietrzem
to jest znaczenie mojego imienia, ogłoszone przez straganiarską kapitułę na rynku (wycieczka)

tu mój oddech zasypiał w szczelinach, przysypując się psim ciepłem i pyłem
jesień już Panie a ja już mam dom właśnie, pełen grysów i szorstkiej wykładziny
ale zabrakło mnie już w tych tujach, w natapirowanej kolumnadzie malin i grusz
wszystkie nasze drzewa pokrywamy nadal woskiem i smalcem, nie wapnem
którym zasypuje się martwe ciała pod lasem obok tych, co palą plastikiem w piecu
widać ich znaki na niebie, jak sine kajuty na niebie, czarne – oddech marynarza
wszystkie nasze drzewa stoją jak ołowiane żołnierzyki
co przeglądają się w zdjęciach drewnianych matek z guzikami zamiast oczu

tu mój oddech przewracał się z boku na bok
jak pierwszy atlas płazów i gadów polski (w tkackiej obwolucie)
tu mój oddech czytał pierwszy poemat końca (nie znałem Cwietajewej jeszcze)
gdy zmarłe myszy chowałem w trumny szuflad (razem z otoczakami, żwirem i zdjęciami)
tu mój oddech smakował zbożówką
pytał o sens zaropiałych plaży, plagi sinic, zgasłych podłużnych oczu

wypalam język do granic pamięci (bez opamiętania)
aż zostanie sam popękany kościec, wyrzynający pojedyncze słowa
jak pierwszy dwutakt, pisk halówek, pudło
zdzieram skórę na kolanach aż zobaczę czerwone fraktale głosek na wargach
nerwowa siatka grzybni otacza zdjęcia, łuski, salamandrowe broszki
grzybnia otacza jamochłony ust, wodne, puste
otwierające się tylko z przyzwyczajenia

językiem wydrapałem siebie z pamięci
jak nierozpoznanych ludzi ze zdjęć
śmierć pachnie miodem

moje imiona pogrzebano w stawie pod ulem
przykryto czarną stułą płazińców
których nikt nie zbawi słowem

jesień już Panie a ja już mam dom właśnie, okrywam się kursywą jak znoszonym kocem

 

 

poggioreale

 

linieję
(imionami i twarzami, które mieszkają w pustych miastach i dołach)
z wersu
na wers

wierszem tresuje się śmierć

mówię imionami, rzucam twarzami
nie przynosi ich z powrotem

śmierć wybiegła z kojca słów
mój niedoszły syn oddaje pustą kartkę

szary falochron, gęsty piach, ja – wołam

 

 

 

ćwiczenie fonetyczne

 

mówię tak (mówię, mówię), mówię nie (mówię, mówię)
Beata Kozidrak

mówię mną
mówi się
mówię śmierć (mówię, mówię)

życie
reprise

białko, język, pokuta
ogolona mowa
musztra elementarnych kroków, głoska w głoskę

nic
reprise

skopiować białko, powtórzyć się w odziedziczonym domu – jestem
pluta głoska, zwarcie, przester – ja
pluton egzekucyjny – imiona ojca, syna, matki
prześwit kończy się na trzeciej gałęzi (wiązce białka, genu zrostu semów, fonicznego tiku)

mój wywód: chtoniczny podrzutek w gnieździe rodowym
dyszę poza jakąkolwiek chronią
w wąskich tunelach zbliżeń
w szczelinach głośni podobieństwa
ślepą i brudną syntaktyką
zapisuję zasłyszanego siebie (w waszych ustach)
zatem mówię mną

twój zmęczony wydech to nagłos mojego imienia (płyny nastrojowe)
powiadasz bez pracy nie ma wołaczy

pracuję na to, by mój język wypełzł z ciebie
wypełzł nagi, zimny, szorstki, jadowity

by na nowo ogłosić
co jest mną
a co śmiercią
co jest odbiciem
a co załamaniem głosu
w domu bez światła

 

 

 

miłosna notatka z grą słowną na końcu

 

dla Brokuła

sedymentacja semów
narysowałam węglem twój wyraz

gromadzę siebie i ciebie
wiązania

chwalisz moją wymowę obcych słów
nienależących do mnie, lecz do ciebie
utwardzonych – zawieszam je na piersi

wietrzenie języka (martwi mają język o barwie dolomitów)
mówię – osadzam się na twoich biodrach i palcach
już piryt sanctus za życia

 

 

 

Poezja współczesna. Pismo literackie i wydawnictwo.

 

Michał Trusewicz – urodzony w 1995. Mieszka w Warszawie. Publikował tekstowe różności w „Kontencie”, „eleWatorze”, „Blizie”, „Fabulariach”, „Opcjach”, „Fragile”, „Akcencie”, „biBLiotece”, „Culture”. Robi redaktorskie rzeczy w „Wizjach”. Ma psa. Szczęśliwy posiadacz brokuła.

 

PODZIEL SIĘ

Do góry