OGŁOSZENIA DROBNE
nęka mnie zaświat
coraz częściej grasuje w wiadomościach
więc staram się unikać niepotrzebnych
związków z czasem
i rozciągniętą wzdłuż dróg przestrzenią
wycofuję
klocki hamulcowe wymieniam na lego
autopilot podpowiada niejednorodne trasy
może się mylę ale
może się minę
na ostatnich stronach gazet
wszystkie śmierci są w druku
coraz drobniejsze
*** *** ***
jestem najwyższym numerem
na paragonie w Macu*
dziewczyny na to lecą
i nie muszę stać by one mogły siadać
na moich kolanach i podtrzymywać
swoje burgery
w zanadrzu mam jeszcze przyklepane włosy
skradzione z nieładu kwiaty
na rozpiętej po szyję koszuli
jestem najwyższym numerem
i tylko nim pozostaję
żadna z nich nie zapamiętuje mojego imienia
*Marcin Podlaski
*** *** ***
do teraz
skumulowane szczyty gór
w jedną opowieść wyjścia i powrotu
wygładzone butami granity
starmoszone halnym hale
lawiny traw
od teraz
tylko na chwilę
zatrzymuje się w oczach powiew
kieł słońca które wchodzi
za ostatnią turnię
godziny rozpierzchają się
jak owce
*** *** ***
wspinam się a wzgórze drapie w gardło
jakby dając znak
uważaj na miejsca stawiania stóp
jest sucho jednak ścieżka ślizga się
zerodowanym naskórkiem góry
szarym piaskiem który kłamie
jeszcze sto metrów do drzew
stamtąd w dół
strumienia który zaczyna rzekę
*** *** ***
tutaj nigdy nic nie stało
i nic nie stało się samo
z siebie albo z ciebie
i nie stanie się ot
odwracamy rzekę na drugą stronę
przechodzimy przez bród z nurtu w nurt
wskazujemy palcem niewskazującym
kolejne ścieżki kroplom
kroplówką karmimy ptasie gniazda
w naszych głowach
żeby obrodziły jajkami i poczęły
śpiewać i szumieć
głośno by usłyszała je tęcza
i spadła na łąkę tam
gdzie rosną dziewczynom włosy
kiedy mają trzynaście lat
tutaj jest tak samo jak było
niezmiennie śmierć ociera się o
opalone różowo ramiona
*** *** ***
dwie śmierci w jednym ciągu słów
przesyt czerni i schodzenia
odrzucam kolejne
pomimo to
zostają wpisane w siatkówkę oka
osmotycznie wcielone
w genetyczny rozkład
poukładane drwa
prozy na półkach
świetlówki w neonach
drażnią
*** *** ***
jest siedemnasta dziewiętnaście
księżyc w wersji zero
przez cały dzień wstrzymywanie od milczenia
ta emocja gryzie w usta
pod maseczką mam nieświeży oddech
wilgotnieję i gniję
mógłbym płakać ale zostanę źle zrozumiany
jak piosenka Kazika z pierwszego miejsca listy
nie umiałbym zwolnić się z siebie
jest dziewiętnasta siedemnaście
księżyca przybywa jak potu w chłód
nów w byku
noc przyniesie przymrozki
MIŁOSZ MARCIN ZAWADZKI – rocznik 1973; autor wierszy i tekstów piosenek, aktor amatorskich zespołów teatralnych, twórca i uczestnik lokalnych działań kulturalnych. Debiutował jako poeta w roku 1991. Od tamtej pory czynny uczestnik spotkań Lipnowskiej Grupy Literackiej. W 2005 wydał zbiór wierszy pt. „Tkanie ognia”. Publikował w lokalnej prasie, almanachach LGL oraz w magazynach literackich („Szafa”, „Helikopter”, „Menażeria”, „Nowy BregArt”, „Obszary Przepisane”, „magazyn-drobiazgi”), a także na stronie www.facebook.com/soczewkafresnela Pracuje nad nową książką.