Martwe dusze
Nic co obce, nie jest mi ludzkie. Pracuję
dla państwa w kulturze, państwo zdejmą buty.
Państwo puszczą mnie w skarpetkach,
jako że puszczałem się dla państwa w instytucjach
ponurych jak wielka płyta. Bo ujrzałem klęskę
defilującą na co dzień ulicami miasta
czwartego pod względem ludności w województwie.
„Jeden tam tylko jest porządny człowiek –
CZŁOWIEK ROKU, ale i ten, prawdę mówiąc
– świnia”.
Dystrykt
Nazywam się, bo trzeba od czegoś zacząć
zanim zgubi się wątek i obłęd zainfekuje
błędnik, przyjmując postać kornika drukarza.
Drzewa będą leżeć horyzontalnie.
Tak, drzewa będą rosnąć horyzontalnie,
a cała prawda o tym świecie i o jego rentgenowskich
zdjęciach zawrze się w spojrzeniu Wikusa Van De Merwe’a,
który zaobserwuje, jak zmutowany chrząszcz
przemieszcza się w górę kręgosłupa.
Beneficjum
Powiada, który zajrzał prosto w ogniotrwałe
misy pod rusztami państw i miast: twoje są jak skwarka,
prędzej, prędzej!, nadstaw język pod skapujący tłuszcz.
Pełnia poezji albo poeta bez zęba na przedzie
Złapany w przelocie uśmiech pochodził
ze świata protez zębowych. Żeby nie zamarł
na twarzy, należy go przechowywać w szklance
z wodą. Na nocnej szafce, tam gdzie stoi lampka,
której światło można zgasić jednym pstrykiem.
Pstryk! W ciemnościach widać lepiej,
kto chowa się w mroku. Dlatego, że zgasło
w nim światło, którego śmiertelnie sztucznego
blasku nie wyrażę, bo nie jestem już pełną gębą
poetą.
Piotr Gajda – poeta, autor pięciu książek z poezją, ostatnio „Śruba Archimedesa” (2016). Jeszcze coś napisze.