Brenner
PRZEWODNIK: To Brenner, po włosku Brennero.
PĄTNICZKA: O!
Jechaliśmy we czworo przez Północ na Południe,
nogi cierpły, dłużyła się noc.
Dopiero kiedy świt zerwał kurtynę,
zobaczyłam siebie wyniesioną na tron świata
w samochodzie z berlińską rejestracją.
To była pierwsza odsłona podróży do Włoch
z O! okrągłym z podziwu,
choć nie tak otwartym jak Aa!
W Weronie
Skoro zatrzymaliśmy się na postój,
nalegał na prędki spacer w tę i z powrotem.
W drodze pod balkon powiedział,
że po drugiej stronie Alp, gdzie ludzie mniejsi,
poczuję się przywrócona naturalnemu wymiarowi.
Stąd w mojej pamięci Werona ma jedną tylko ulicę,
ślepą jak przepowiednia.
Wielkanoc w Sassuolo
Zmierzaliśmy do miejsca, w którym się urodził
i dorastał w jednym z wielu domów
pobudowanych wzdłuż potoku
albo tylko szosy prowadzącej przez wieś,
co niewiele różni się od wiosek,
które znam skądinąd.
To tam w Wielki Czwartek
zrobił młodej parze
zdjęcie w warzywniaku matki.
Na piątek Golgota przybrała się zielenią,
by droga krzyżowa była nam lekką.
W sobotę do zakładu fryzjerskiego ciągnęły kobiety,
jedna za drugą, zgarbione w pośpiechu.
Wychodziły wyprostowane, patrzyłam,
jak wiatr unosi trwałe ondulacje i pazie nawijane na szczotkę.
Christus resurgens
Zmartwychwstał bez rezurekcji, procesji, sztandarów,
o poranku przejrzystym jak szklanka.
Matka podawała do stołu w milczeniu,
rozmową bawił nas ojciec.
Rodzice nie pytali, czemu Polka?
zagadnął i odpowiedział sobie sam:
O nic nie pytali, bo ładna;
no, perché è bella.
Wszyscy śmieliśmy się z tej odpowiedzi,
tyleż prostej, co dostatecznej.
W drodze powrotnej
PĄTNICZKA:
Włochy spełniają daną obietnicę
z nawiązką piękna,
które sączy się z porów ziemi, udziela
bryłom i markizom.
PRZEWODNIK:
To Mussolini kazał wznieść nad Adygą
domy, rzędy wysokich okien, brunatne okiennice.
W mateczniku
Czy ponaglał, że nie weszłam do rzeki
tam, gdzie rozlewa się szerokim nurtem,
za płytka, żeby pływać?
Łączy się z inną, a ta z kolejną, w której
brodzę po kolana, gdy głos z brzegu woła:
Nie potknij się, nie uderz!
Na kamienistym dnie widzę bose stopy,
poczerwieniałe z zimna.
.
.
.
.
Anna Kryczyńska-Pham, ur. w 1974 r. w Warszawie, tłumaczka literatury niemieckiej, lektorka i autorka podręczników do niemieckiego, od 2002 roku mieszka w Berlinie.